Wiadomości
13:57
Pożary elektryków. Statystyki PSP nie pozostawiają złudzeń
Pożary elektryków są niezwykle wręcz medialne. Czy jednak stanowią aż tak duży problem?
Parafrazując pewnego zbrodniarza: płonące auto to tragedia, setki płonących aut to statystyka. Zacznijmy od tej jednostkowej tragedii, bo pod tym względem elektryki wypadają naprawdę źle. A to dlatego, że ich pożar emituje znacznie bardziej szkodliwe pierwiastki dla środowiska. Kolejnym problemem jest natomiast samo dogaszenie elektryka. To wymaga znacznie więcej piany gaśniczej, a zastosowanie wody może momentami wręcz pogorszyć sytuację.
Co więcej, o ile ugaszenie auta spalinowego kończy się wraz z pozbyciem się płomieni, tak elektryki potrafią zapalić się ponownie po akcji gaśniczej. Najlepiej jest je więc zanurzyć w całości w specjalnym kontenerze wypełnionym pianą gaśniczą, co w przypadku większości jednostek PSP jest równie realnym rozwiązaniem, jak to, że nad płonącym autem otworzą się niebiosa, a płomienie same znikną.
Które auta płoną częściej
Skoro już jednostkowe tragedie mamy za sobą, to czas na statystykę. Otóż wedle Raportu Bezpieczeństwa Pożarowego EV, który powstał we współpracy Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności (PSNM), Państwowej Straży Pożarnej (PSP) i F5A New Mobility Research & Consulting, wskaźnik pożarów aut elektrycznych na 1000 pojazdów wynosi 0,356. Dla porównania dla aut spalinowych wynosi on 0,359.
Można by więc powiedzieć, że auta elektryczne są nawet odrobinę bezpieczniejsze. Szkopuł w tym, że samochody spalinowe na polskich drogach to w dużej mierze stare, nie do końca sprawne graty. Nie każdy ma tyle szczęścia co ja, żeby jeździć prawie nowym, ledwie 20-letnim autem. Tym samym warto mieć na uwadze, że wciąż zestawiamy ze sobą stare samochody z dość nowymi elektrykami. Pod tym względem tak niewielka różnica w ilości pożarów może być już niepokojąca.
PAWEł MARETYCZ