Polska wybiera 5G Ericssona i Nokii. Jak wpłynie to na ceny i bezpieczeństwo?
Czy można zbudować 5G w Polsce bez udziału firmy Huawei? Oczywiście można, a niezbędne technologie dostarczą europejscy gracze – Ericsson i Nokia. Będzie się to jednak wiązało z wyższymi cenami usług – przekonuje ekspert z Uniwersytetu Warszawskiego.

Polski rząd pracuje nad nowelizacją ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. Zawarte w niej zapisy pozwalają wykluczyć z rynku chińskie firmy na podstawie kryteriów narodowościowych.
Obok aspektu bezpieczeństwa narodowego i kwestii politycznych, wybór określonego dostawcy będzie się też wiązać z cenami przyszłych usług. Zwraca na to uwagę w rozmowie z agencją Newseria Biznes prof. Edward Haliżak z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.



Polska wybiera technologię firmy Ericsson i Nokii, firm europejskich, które po prostu są droższe. Problem polega na tym, że to przełoży się na ceny usług w tej dziedzinie. To trzeba jasno powiedzieć
– mówi ekspert UW.
Zdaniem profesora Haliżaka wybór Ericssona i Nokii wciąż nie będzie oznaczał pełnego bezpieczeństwa polskich sieci.
Nasze cyberbezpieczeństwo w ogóle jest poważnym wyzwaniem, ponieważ my nie mamy własnej technologii, musimy wybierać technologię importowaną. I teraz blokujemy technologię chińską na rzecz technologii europejskich czy amerykańskich, ale to ciągle jest import – uzależnienie od innego źródła, europejskiego lub amerykańskiego
– przekonuje prof. Edward Haliżak.
Ekspert zauważa, że wykluczanie dostawców z Chin z europejskich rynków ma charakter względny, ponieważ nawet firmy takie jak Ericsson i Nokia też korzystają z części elementów pochodzących od chińskich poddostawców.
Chińczycy mają te technologie rozwinięte jako podzespoły, części, elementy i co najważniejsze, są one chronione patentami. W związku z tym inne firmy – nie chcąc nadużywać własności intelektualnej – po prostu muszą korzystać z rozwiązań chińskich
– zauważa prof. Edward Haliżak.
Ekspert przekonuje, że istnieją obecnie procedury i rozwiązania, które pozwalają zapewnić bezpieczeństwo cybernetyczne rozumiane jako ochrona danych wrażliwych. Te procedury można również zastosować wobec chińskich firm. Argument bezpieczeństwa narodowego jest nadużywany, bo można korzystać z firm chińskich i doskonale je kontrolować.
Odnosząc się do tego, jak do tej kwestii podchodzą inne państwa Europy, ekspert zauważa, że bezpieczeństwo w sieci jest w rzeczywistości najmniej istotnym czynnikiem. Jego zdaniem rozwiązania przyjmowane przez poszczególne kraje UE są w dużym stopniu uzależnione od ich relacji z USA, które mają z Chinami napięte stosunki. To jest przede wszystkim kwestia relacji politycznych, finansowych i handlowych.
Państwa, które stosują restrykcje, argumentują to względami bezpieczeństwa narodowego, twierdząc, że chińskie firmy mu zagrażają. Ale w istocie rzeczy kontekst jest amerykański, związany jest z tym, żeby naśladować, podążać za wzorcem amerykańskim. Krótko mówiąc, dobre stosunki z USA są tu ważniejsze niż ewentualne korzyści ze współpracy z firmami chińskimi
– ocenia prof. Edward Haliżak.