UKE ocenzuruje polski Internet? Ministerstwo Cyfryzacji obala „mity”

Zdaniem ekspertów, na których powołuje się Dziennik Gazeta Prawna, Prezes UKE będzie mógł zablokować wybrane treści w Internecie bez sądu i wiedzy internautów. Takie postępowanie ma stanowić zagrożenie dla wolności słowa. Ministerstwo Cyfryzacji odpowiada na te za rzuty i obala "mity".

Marian Szutiak (msnet)
7
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
UKE ocenzuruje polski Internet? Ministerstwo Cyfryzacji obala „mity”

Wraz z rozwojem Internetu i platform cyfrowych, pojawiła się pilna potrzeba uregulowania odpowiedzialności za treści publikowane w sieci. Akt o usługach cyfrowych (DSA, Digital Services Act), pierwsza tego typu regulacja na świecie, ma na celu stworzenie bezpieczniejszego środowiska online, ochronę praw podstawowych użytkowników i zwiększenie transparentności działań gigantów technologicznych. W Polsce wdrażaniem DSA zajmie się Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE).

Dalsza część tekstu pod wideo

Obecnie nielegalne treści zamieszczane na platformach internetowych oceniane są wyłącznie przez te platformy i to one decydują o ich usunięciu bądź nie. Zmiany w prawie mają spowodować, że można będzie wnioskować o usunięcie nielegalnych treści w procedurze administracyjnej. Państwo ma chronić obywatela.

- Ministerstwo Cyfryzacji

Zagrożenie dla wolności słowa

Niektóre zapisy ustawy wdrażającej DSA w Polsce wzbudziły sprzeciw ekspertów, którzy widzą w nich zagrożenie dla wolności słowa. Główny zarzut dotyczy tego, że Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej może nakazać natychmiastowe zablokowanie treści w Internecie, które uzna za niezgodne z prawem (wyczerpujące znamiona czynu zabronionego lub naruszające czyjeś prawa autorskie czy dobra osobiste). Postępowanie, które może do tego doprowadzić, ma trwać od 2 do 21 dni, w dodatku bez sądu czy udziału osoby, która zamieściła blokowaną treść w Internecie.

Odpowiedź Ministerstwa Cyfryzacji:

  • Zgodnie z DSA państwo wdrażające musi wskazać jakiś urząd/instytucję na koordynatora realizacji przepisów aktu o usługach cyfrowych. W Polsce MC wyznaczyło do tego UKE. Stało się to w lutym 2024 roku.
  • UKE to urząd administracji rządowej w dziedzinie rynku usług telekomunikacyjnych i pocztowych. Działa od 2006 roku i jego Prezesa wybiera Sejm na 6 lat kadencji.
  • Obecnie jest tak, że to sama platforma (np. Facebook) i ludzie tam zatrudnieni decydują kiedy i czy w ogóle cokolwiek zostanie moderowane. Przepisy które zostały zaprojektowane mają rozszerzyć ten proces na sferę publiczną. Niezależny urząd (takim jest UKE), ma stworzyć strukturę, która będzie tym zarządzała i nie zostawi wszystkiego w rękach zagranicznych platform.
  • Celem przepisów jest zapewnienie sprawnego blokowania dostępu do nielegalnych treści. Projektując przepisy, uwzględniono potrzebę wprowadzenia w polskim prawie rozwiązań dostosowanych do współczesnych form komunikacji w Internecie.
  • Dziennikarze wskazują na ekspresowy tryb w którym UKE ma wydawać decyzje. W ustawie tryb ten oznaczono od 2 do 21 dni. W obecnym stanie szybkiej komunikacji, de facto informacji klikanej/podawanej w czasie rzeczywistym to bardzo długo. Trzy tygodnie mogą oznaczać tryb, w którym informacja, która była podstawą wydania nakazu już nikogo nie będzie obchodziła. To argument raczej na obronę niż na sprzeciw.
  • W końcu sprawa braku odwołań sądowych. Nie jest prawdą, że decyzje UKE będą bez udziału sądu. Decyzje UKE będzie można zaskarżyć do sądu administracyjnego. Gdyby to sądy miały wypowiadać się w pierwszej kolejności i wydawać postanowienia, to łatwo wyobrazić sobie jak to wydłuży proces ze względu na możliwe olbrzymie ilości zgłoszeń.
  • Dziś np. CERT Polska w procedurze bez udziału sądu wpisuje na listę zastrzeżeń  domeny internetowe, które uznane zostaną za szkodliwe. Procedura działa i wolność słowa nie jest w żaden sposób naruszana.
  • Podobnie dzieje się w przypadku realizacji przepisów wynikających z ustawy o zwalczaniu nadużyć w komunikacji elektronicznej. Od końca marca 2024 r. firmy telekomunikacyjne  muszą blokować fałszywe SMS zgodnie ze wzorcem fałszywej wiadomości którą przygotowuje CSIRT NASK. Czyli skanowane są wszystkie SMS-y, aby zawczasu zablokować fałszywe treści.
  • W obu przypadkach priorytetem jest sprawna i skuteczna ochrona obywatela w świecie postępującej cyfrowej rewolucji.

Resort cyfryzacji informuje w swojej odpowiedzi na artykuł w Dzienniku Gazeta Prawna, że wprowadzenie przepisów o blokowaniu treści w Internecie nie odbyło się bez konsultacji. Oto, co możemy w tej odpowiedzi przeczytać:

  • Ministerstwo Cyfryzacji przykłada szczególną uwagę do konsultacji społecznych i tak było również w tym przypadku.
  • Projekt ustawy konsultowany był kilkukrotnie. Pierwsza tura uzgodnień projektu trwała od 14 marca 2024 roku. Uwagi można było zgłaszać przez 30 dni. 26 kwietnia 2024 roku odbyła się konferencja uzgodnieniowa. Druga tura konsultacji trwała od 19 lipca do 9 sierpnia 2024 roku (21 dni).
  • To właśnie w wyniku zgłoszonych uwag przez stronę społeczną i przeprowadzeniu szczegółowych analiz oraz konsultacji stwierdzono, że w polskim prawie brakuje podstawy prawnej, która umożliwiałaby składanie wniosków o wydanie nakazu blokowania nielegalnej treści. W związku z tym uznano, że konieczne jest uregulowanie procedur wydawania nakazów w projekcie ustawy.
  • Bez odpowiednich przepisów w projekcie ustawy ochrona prawna polskich obywateli byłaby słabsza niż w innych krajach Unii Europejskiej. W praktyce oznacza to, że narzędzia przewidziane w Akcie o usługach cyfrowych – takie jak nakazy podjęcia działań przeciwko nielegalnym treściom – nie mogłyby być skutecznie stosowane przez polskie organy w celu ochrony obywateli.

Jak wyjaśnia Ministerstwo Cyfryzacji, nowa procedura blokowania treści w Internecie ma na celu przede wszystkim ochronę praw jednostki. Chodzi o to, by zapobiegać rozpowszechnianiu treści naruszających dobra osobiste lub stanowiących przestępstwo. Wolność słowa, choć fundamentalna, nie może być pretekstem do krzywdzenia innych. Dlatego priorytetem jest ochrona obywateli przed nielegalnymi treściami, bez względu na to, czy do naruszeń dochodzi online, czy offline.

Co ważne, procedura koncentruje się wyłącznie na ocenie legalności treści, a nie na ściganiu jej autora. Celem jest usunięcie nielegalnych materiałów z sieci, a nie karanie osób, które je umieściły. Jednocześnie ustawa przewiduje mechanizmy chroniące wolność słowa. Jeśli platforma internetowa usunie legalne treści, polski koordynator ds. usług cyfrowych będzie mógł nakazać ich przywrócenie.