Nowy lider Netflixa. To polski serial, na który wszyscy czekali
Podczas gdy reszta świata, ogląda "Squid Game", my Polacy mamy nieco inne preferencje. Okazuje się, że bezgranicznie kochamy kryminały i mroczne tajemnice. A kiedy już mamy do czynienia z polską produkcją, to jest to murowany numer 1.
Od wczoraj możemy oglądać "Wzgórze psów", najnowszy serial z doborową obsadą, będący adaptacją prozy Jakuba Żulczyka.
Serial już po premierze wskoczył na pozycję lidera i zostawił za sobą thiller Harlana Cobena "Tęsknię za tobą" oraz szwedzki hit "Przełom", który właściwie pojawił się znienacka i już zyskał sporą popularność. Ale wiadomo, że "Wzgórze psów", jako że jest to polska adaptacja poczytnego Żulczyka, rozpala fora do czerwoności i jest już o niej głośno.
Pierwsze reakcje są bardzo entuzjastyczne, choć nie brakuje powodów do narzekania. Główną wadą, jak to bywa w przypadku polskich produkcji, jest rzecz jasna - udźwiękowienie. Czyli standart, że muzyka tak dominuje, że praktycznie nie słychać dialogów aktorów. Ale do tego już się właściwie przyzwyczailiśmy. Niektórzy fani prozy autora skarżą się na niezgodności z książką, są i tacy, którzy krytykują grę głównego bohatera. Tak czy siak, wszystkie te głosy świadczą o tym, że serial jest chętnie oglądany, wywołuje wiele emocji. Zatem istnieje wielka szansa, że utrzyma się on dłużej w czołówce listy top10.
Przypomijmy, że "Wzgórze psów" można oglądać na Netflixie od 8 stycznia.
"Wzgórze psów" - o czym opowiada?
Akcja serialu skupia się na losach pisarza Mikołaja ( w tej roli Mateusz Kościukiewicz), który powraca do rodzinnego miasta Zybork. Zaczyna on odgrzebywać starą historię morderstwa sprzed 20 lat i atmosfera serialu stopniowo się zagęszcza. Na światło dzienne wychodzą nowe wątki i nie wszyscy są z tego zadowoleni.