Nie uwierzysz kto zrobił te auta. Sprawdzam XPENGi, które wjechały do Polski

Do naszego kraju zawitał nowy producent samochodów. Jakie są pierwsze wrażenia z jazdy marką XPENG? Co może zaoferować nam kolejna firma z Chin na naszym rynku? 

Bartłomiej Grzankowski (Grzanka)
1
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Nie uwierzysz kto zrobił te auta. Sprawdzam XPENGi, które wjechały do Polski

XPENG jest bardzo młody. Chińska firma, której siedziba główna znajduje się w Kantonie, działa od raptem 11 lat. Nie sposób jednak odmówić jej ambicji – od 4 lat działa już w Europie, a w jej portfolio znajdziemy chociażby połączenie samochodu i drona. Jednak start w Polsce wydaje się na razie dość skromny. Do tego, wszystkie 3 pojazdy XPENG, które trafią do nas na rynek, mają pewną problematyczną cechę.

Dalsza część tekstu pod wideo
Nie uwierzysz kto zrobił te auta. Sprawdzam XPENGi, które wjechały do Polski

Doświadczona limuzyna

XPENG na dzień dobry oferować będzie bowiem tylko auta elektryczne. A to w naszym kraju wciąż temat, do którego podchodzimy z rezerwą. Być może jednak takie samochody jak te oferowane przez XPENGa będą mogły to coraz lepiej zmieniać. Wszystko przez zasięg, jaki oferują. Weźmy chociażby model P7 – niemłody, bo już 6-letni – w jednym z wariantów ma wg WLTP oferować 576 kilometrów. Nawet jeśli weźmiemy poprawkę, że realnie może wyjść nawet 100 km mniej, to wciąż dobry wynik. Do tego deklarowany czas ładowania od 10 do 80% ma wynosić niecałe pół godziny – w sam raz na przerwę na jedzenie i rozprostowanie nóg. Tylko trochę szkoda, że na nowszy model P7 Plus trzeba będzie nam trochę poczekać.

Model bazowy nie jest zły, choć ma swoje mankamenty. Elegancka limuzyna, mimo sportowej sylwetki nie jest aż tak drapieżna jak można by się spodziewać. Problemem jest też przestrzeń na nogi w drugim rzędzie. Porozmawiajmy jednak o zaletach. W wersji AWD Performance dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 473 KM (348kW). Do tego coś, co dla nas jest zdecydowanie ważne, czyli technologie: Wyświetlacz przed kierowcą 10,25’’ oraz centralny ekran 14,96’’ pozwalają sterować każdą funkcją w pojeździe. W tym także mamy możliwość skorzystania z chociażby asystenta jazdy. Niestety sam interfejs wymaga początkowo trochę czasu na ogarnięcie, żeby wiedzieć czego gdzie szukać. Choć dziś to cecha wielu współczesnych aut (niestety). Każdy egzemplarz objęty jest 7-letnią gwarancją lub do 160 000 km.

Mały SUV, ale wariat

Nie będę ukrywać, że P7 wzbudził we mnie najmniej ekscytacji. Dużo bardziej spodobało mi się jego “większe rodzeństwo”, czyli modele G6 i G9. Ten pierwszy to elektryczny SUV coupe z zasięgiem do nawet 570 km WLTP łączy zalety dużego, rodzinnego auta z niezwykle zrywną i dobrze trzymającą się drogi maszyną. Naprawdę dobrze wykończone wnętrze w połączeniu z panoramicznym dachem dają poczucie dużej i eleganckiej przestrzeni.

280 kW mocy ładowania pozwala naładować baterię od 10% do 80% w mniej niż 20 minut, o ile tylko uda Wam się dostać w Polsce do takiej ładowarki. G6 jest dostępny z napędem na tylną oś oraz w wersji AWD – 350 kW (476 KM) i przyspieszenie do 100 km/h w 4 sekundy. Bagażnik ma pojemność 571 litrów, co jest już naprawdę przyjemną przestrzenią dla rodziny. Tu także znajdziemy za kierownicą 10,2-calowy wyświetlacz z głównymi danymi na temat podróży, a wszystkie pozostałe funkcje obsługiwane są za pomocą 14,96-calowego ekranu dotykowego. 

W środku znajdziemy też system audio o mocy 960W z 18 głośnikami oraz dwa 50-watowe punkty ładowania indukcyjnego. To wszystko oczywiście w pakiecie standardowym, gdzie znajdziemy też pompę ciepła, która oszczędza energię zimą i dba o optymalną temperaturę baterii oraz Funkcję V2L (Vehicle-to-Load), która pozwala wykorzystać samochód jako źródło zasilania dla zewnętrznych urządzeń, takich jak rowery elektryczne czy sprzęt kempingowy. Samochód objęty jest 7-letnią gwarancją lub do 160 000 km.

Ten największy

XPENG G9 na dzień dobry robi wrażenie swoimi rozmiarami. Jego długość to 4,89 m, szerokość to 1,94m, a wysokość to 1,68m. Dzięki takim przestrzeniom pojazd jest nawet dostępny w wersji 7-osobowej, choć w tym przypadku bagażnik na tyłach w zasadzie nie istnieje. Tyle dobrego, że jest też trochę miejsca na nasze rzeczy pod przednią maską. Przy 5 osobach pojemność rośnie do 660 litrów, a maksymalnie możemy ją jeszcze powiększyć do 1576 litrów. Wrażenie wielkiej przestrzeni powiększa jeszcze okno dachowe.

Na uwagę zasługuje tu dodatkowy pakiet Comfort&Audio. Choć musimy dopłacić za zestaw głośników, które w G6 jest w wersji podstawowej (świetna opcja z głośnikami w zagłówku kierowcy), to jednak dzięki temu dochodzą nam też między innymi bardziej komfortowe fotele w drugim rzędzie, które możemy elektrycznie manewrować, a nawet skorzystać z opcji masażu. Jeśli chodzi o wrażenia dźwiękowe, to zadba o nie w tym przypadku system 22 głośników Dynaudio o mocy 2150W.

Wersja z napędem na tylne koła oferuje silnik o mocy 313 KM, co pozwala na przyspieszenie do 100 km/h w 6,4 sekundy. I rzeczywiście, auto nie jest najbardziej wyrywne, a tryb eko zupełnie pozbawi Was możliwości bardziej dynamicznej jazdy. Ale już w wariancie z napędem na wszystkie koła znajdziemy dwa silniki elektryczne, osiągające łączną moc 551 KM, a przyspieszenie do setki zajmie nam mniej niż 4 sekundy. Bardziej oszczędna jazda ma zapewnić zasięg nawet do 570 km według cyklu WLTP.

XPENG chwali się też czasem ładowania, który dla poziomu 10-80% ma wynosić nawet 20 minut. Niestety takie wyniki mają być możliwe przy ładowarkach na poziomie 300 kW. Producent jednak dumnie pręży pierś jeśli chodzi o autonomię jazdy – system pozwala na zaawansowane wsparcie w prowadzeniu, obejmujące inteligentną zmianę pasa ruchu, autonomiczne parkowanie i zaawansowane systemy bezpieczeństwa. Dodatkowym bajerem jest także dodatkowy wyświetlacz w strefie pasażera, który jednak nie jest widoczny dla kierowcy, przez co nie rozprasza nas podczas jazdy. Każdy egzemplarz objęty jest 7-letnią gwarancją lub do 160 000 km.

Czy XPENG ma szansę w Polsce?

Po przejechaniu sprawdzeniu wszystkich trzech modeli na torze doskonalenia jazdy mogę śmiało powiedzieć, że XPENG to kolejny chiński producent, który w najbardziej ostrożnym przypadku jest godny naszego zainteresowania. Oczywiście, postawienie wyłącznie na pojazdy elektryczne to pewne ryzyko, które firma chce chyba zbilansować ostrożniejszym startem w Polsce. Na razie rusza tylko jeden salon, w Warszawie, drugi ma być otwarty do końca roku (nawet jeśli to marka premium to moim zdaniem przydałoby się więcej). Widać, że XPENG nie chce na razie zainwestować w ekspansję tak jak BYD, choć ten w Europie pokazuje też swoje hybrydy, a w sektorze premium chce działać raczej pod szyldem Denza.

Jeśli chodzi o produkty to moim zdaniem XPENG nie ma czego się wstydzić. Oczywiście, nie jest idealnie, bo chociażby postawienie na pełną obsługę auta z dostępnych wyświetlaczy osobiście uważam za przerost formy nad treścią. Nie szukajcie przycisków do zmiany lusterek, a nawet w niektórych przypadkach do zmiany położenia kierownicy w ich tradycyjnych miejscach. To jedne z tych aut, których obsługi trzeba się najpierw nauczyć. Do tego bardzo ograniczona pod kątem salonów dostępność moim zdaniem nie pomoże w budowaniu świadomości marki w całym kraju. A szkoda, bo wykonaniem te pojazdy momentami oferują naprawdę bardzo dobry poziom (P7 radzi sobie ciut gorzej, choć nadal dobrze).

Choć XPENG chce się pozycjonować jako marka premium i ma ku temu całkiem niezłe predyspozycje, to jednak ceny mogą Was zaskoczyć. Nie najmłodsza już P7 to sporo, bo minimum 216 900 zł, ale już nowsza G9 to niewiele więcej, bo od 252 900. Za to G6, jasno wskazywana jako najważniejszy zawodnik tego tercetu, ma kosztować od 203 900 zł.