Polska na podsłuchu. Rządowy instytut sprawdzał, co piszesz o PiS
Powołany przez rząd państwowy zespół NASK miał walczyć z dezinformacją. W rzeczywistości sprawdzał, co Polacy piszą w internecie o PiS.

W ramach Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK) rząd powołał Dział Przeciwdziałania Dezinformacji. Ten, jak sama nazwa wskazuje, miał walczyć z dezinformacją. W rzeczywistości, jak wskazuje raport, do którego dotarli dziennikarze Gazety Wyborczej, sprawdzał, co Polacy pisali w internecie o partii rządzącej.
NASK na usługach rządu
Z raportów wynika, że 5 września zespół NASK zajmował się tematem nauki w szkołach prywatnych. W tym samym czasie pojawiła się informacja, że ówczesny premiery Mateusz Morawiecki posłał swoją córkę do jednej z takich placówek. Z kolei 7 września, czyli w momencie wybuchu afery łapówkarskiej w MSZ, sprawdzano, co Polacy myślą o cudzoziemcach.



Z informacji dziennikarzy wynika, że Dział Przeciwdziałania Dezinformacji w rzeczywistości praktycznie nie zajmował się dezinformacją. W rzeczywistości sprawdzano tematy, które w danym momencie były ważne dla rządzącej partii. W dniach 9 i 11 października wręcz monitorowano, co Polacy myślą o PiS. Inne partie nie były w ogóle monitorowane.
Pragnę jednoznacznie dodać, że żadne raporty nie były zlecane do bieżących działań partyjnych, lecz wyłącznie do działań administracji publicznej.
- skomentował sprawę Piotr Müller, rzecznik byłego rządu PiS.
Zdaniem Müllera pod walkę z dezinformacją zaliczają się także tematy związane z bezpieczeństwem państwa, w tym także dotyczące bieżącej działalności rządu. W ciągu 1,5 roku działalności Działu Przeciwdziałania Dezinformacji w NASK przeznaczono na jego działanie prawie 19 mln zł.