Nie żyje Michael Collins, pilot NASA w misji Apollo 11

Michael Collins brał udział w jednej z najważniejszych misji w historii NASA. Leciał Apollo 11 na Księżyc jako pilot modułu dowodzenia.

Anna Rymsza (Xyrcon)
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Nie żyje Michael Collins, pilot NASA w misji Apollo 11

O śmierci pilota NASA poinformowała w środę na Facebooku rodzina, niedługo potem NASA wydała własny komunikat. Michael Collins opuścił Ziemię ponownie w wieku 90 lat. Przegrał walkę z rakiem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rodzina pisze, że Collins chciał, by, zamiast żałować jego odejścia, celebrować jego życie. Dlatego proszą tych, którzy go znali, by przyłączyli się do radosnego wspominania jego ciętego humoru, poczucia celu i mądrej perspektywy, którą zdobył w równym stopniu dzięki oglądaniu Ziemi z przestrzeni kosmicznej, jak oglądaniu wody z pokładu swojej łódki.

Michael Collins pracował dla NASA przez 7 lat. Misja Apollo 11 nie była jego jedynym zadaniem. Zakwalifikował się jako pilot rezerwowy w misji Gemini 7, leciał również w Gemini X. Collins przebywał poza statkiem 2 godziny i 28 minut, a w przestrzeni łącznie 266 godzin. Jako pierwszy człowiek w historii NASA dwukrotnie w swoim życiu odbył spacer kosmiczny i przeszedł z jednego statku kosmicznego do drugiego. Po zakończeniu kariery w NASA był zapalonym promotorem eksploracji kosmosu, pisał artykuły i komentował. Jeśli chcesz poznać bliżej jego życie i charakter (a warto!), poszukaj książki „Niosąc ogień – podróże astronauty”.

Poza tym, zanim się obejrzał, dostał pracę asystenta sekretarza stanu w rządzie Nixona, pracował też przy tworzeniu Air and Space Museum of the Smithsonian i miał własną firmę konsultingową. W wieku 50 lat wciąż był w stanie przebiec 50 mil (80 km) i ukończył triathlon.

Astronautę pożegnali też przedstawiciele NASA, a bardziej osobiście Edwin „Buzz” Aldrin, pilot modułu księżycowego Apollo 11. NASA udostępniła też pamiątkowy klip z nagraniami ze swojego archiwum.

Ja jednak wolę zastosować się do życzenia pana Collinsa, by jego życie celebrować, a nie martwić się śmiercią. Dlatego na koniec polecam przeplatane żartami wystąpienie Collinsa z okazji 50. rocznicy lądowania na Księżycu, nagrane w The Kennedy Center.