Tematy PEM i 5G znowu w sejmie. I niestety ponownie było śmiesznie
Po raz kolejny tematy związane z normami PEM oraz siecią 5G pojawiły się w sejmie. Ponownie za sprawą posła Jarosława Sachajki, który na spotkanie Parlamentarnego Zespółu ds. Cyberbezpieczeństwa Dzieci zaprosił przedstawicieli środowisk naukowych oraz całą śmietankę strony protestującej przeciwko sieciom komórkowych w Polsce.
Cała śmietanka, nie brakowało (prawie) nikogo
Podczas posiedzenia komisji pojawili się niemal wszyscy przedstawiciele obu stron "konfliktu" powiązanego z tematami norm PEM oraz sieci 5G. Z jednej strony mieliśmy prof. Andrzeja Krawczyka, dr. Jerzego Żurka z Instytutu Łączności oraz prof. Aleksandra Sieronia, czyli światowe autorytety w dziedzinie badań nad polami elektromagnetycznymi. Z drugiej m.in. prof. Włodzimierza Klonowskiego oraz prof. Alicję Bortkiewicz z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. Obok nich bardzo licznie reprezentowana strona społeczna, na czele ze stowarzyszeniem Prawo do życia, krakowskimi ekspertkami ds. PEM, a nawet członkowie stowarzyszenia STOPZET ze słynną sygnalistką mind control. Nie zabrakło również przedstawicieli Ministerstwa Cyfryzacji oraz Ministerstwa Zdrowia.
Dyskusja osób ze środowisk naukowych momentami była naprawdę ciekawa, ale momentami stawała się wręcz żenująca. Podobnie było w przypadku wypowiedzi strony protestującej.



Zobacz: Protest przeciwko sieci 5G w Polsce był smutny. Teorie o szkodliwym PEM wybrzmiały w sejmie
Zobacz: Krzyczą, że 5G zabija i twierdzą, że mają dowody. Podsumowanie krakowskiego zlotu przeciwników 5G
5G i wyższe normy PEM - szkodzi czy nie?
Spotkanie rozpoczęła prezentacja stanowiska Ministerstwa Zdrowia w sprawie projektu rozporządzenia zmieniającego normy PEM. Więcej na jego temat znajdziecie w poniższych odnośnikach. Tutaj pochylmy się tylko nad jednym aspektem. Analizując dokumentacje medyczne dotyczące wpływie pól elektromagnetycznych na zdrowie, Ministerstwo Zdrowia sprawdziło statystyki dotyczące zachorowań na nowotwory i inne choroby w bardzo długim okresie, bo aż od 1989 roku do roku 2017 i 2018. Porównano dane z Polski oraz innych krajów, gdzie normy PEM są znacznie wyższe. Nie znaleziono żadnego związku pomiędzy wyższymi normami, a wzrostem zachorowalności na różnego rodzaju choroby. W przeciwieństwie np. do smogu lub palenia papierosów.
Zobacz: Co oznacza zmiana norm PEM? Rozmawaliśmy z przedstawicielami Ministerstw
Zobacz: Zmiany norm PEM. Ruszają konsultacje społeczne
W tej sprawie zdania środowisk naukowych są podzielone. Bardzo ciekawy i nowy pogląd w dyskusji przedstawił dr hab. inż. Sławomir Hausman z Politechniki Łódzkiej. Jego zdaniem rozpoczynanie dyskusji na temat szkodliwości PEM i sieci 5G nie można rozpoczynać od zdania - udowodnijcie nam, że to nie szkodzi. Takie rozumowanie nazwał absurdem i porównał to do jedzenia marchewki. To tak jakbyśmy dawali komuś do zjedzenia marchewkę, w odpowiedzi usłyszeli - udowodnij mi, że to nie szkodzi. Sieć 5G nie wnosi do emisji PEM niczego nowego poza wysokimi częstotliwościami rzędu 26 GHz, wiec niewiele się zmieni w tej materii. Dodał również, że operatorzy sieci komórkowych nie mają potrzeby nadawania sygnału z mocą większą, niż jest to niezbędne do działania sieci.
Prof. dr hab. inż. Andrzej Krawczyk już nie pierwszy raz publicznie wypowiadał się o upadku autorytetów w Polsce. Podał przykład Japonii, gdzie miał okazję ostatnio przebywać. Tam środowiska protestujące są równie aktywne jak nad Wisłą. Różnica jednak polega na tym, że Japończycy ufają międzynarodowym organizacjom takim jak WHO i wierzą w zapewnienia doświadczonych profesorów. W Polsce podważa się ich zdanie i dyskredytuje na każdym kroku. Prof. Krawczyk mówił, że w zasadzie wyższe częstotliwości sieci komórkowych i emitowanie przez nie pola elektromagnetyczne będą korzystniejsze z punktu widzenia organizmu. Wyższe częstotliwości nie wnikają w organizm tak głęboko jak częstotliwości niższe, przez co oddziałują w znacznie mniejszym stopniu. Dodał również, że wszystko zależy od mocy nadawania. Moce nadajników sieci komórkowych nie są na tyle duże aby stopić metal, ugotować jajka czy uprażyć popcorn. To właśnie moc nadajników jest w tej sytuacji najważniejsza, a ta w żaden sposób nie zagraża ludzkiemu zdrowiu.
Prof. dr hab.inż. Tadeusz Pałko z Politechniki Warszawskiej uważa, że w jego opinii do promieniowania mikrofalowego trzeba się odnosić jak do promieniowania jonizującego, tzn. wg zasady ALARA (zasada ostrożności). Zaznaczył jednak, że jedynym efektem oddziaływania pola elektromagnetycznego w częstotliwościach używanych w sieciach komórkowych jest efekt termiczny i podniesienie temperatury ciała o 1 stopień Celsjusza. Dlatego też wzrost normy do 61 V/m jest w pełni bezpieczny. Dodał również, że fale elektromagnetyczne od dawna z powodzeniem są wykorzystywane w medycynie.
Prof. dr hab. n. med. Aleksander Sieroń to kolejna osoba, która od wielu zal zajmuje się tematem PEM i która nie widzi w nich żadnego zagrożenia dla zdrowia. Ale dodaje przy tym, że cieszy go fakt, że do tematu coraz częściej podchodzi się od strony medycznej. Jego zdaniem coraz więcej lekarzy powinno się zajmować tematem. W kontekście sieci 5G podał przykład Korei, gdzie sieć 5G działa już pewnego czasu, a negatywnych skutków dla zdrowia nie widać.
Prof. dr hab. n. med. Alicja Bortkiewicz z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi jest zupełnie innego zdania. Z pełnym przekonaniem zaznaczyła, że sieć 5G nie jest wdrożona nigdzie na świecie, więc nie można mówić o przetestowania jej działania na ludziach. Dodała też, że do tej pory jedyne dane jakie mamy, to badania które zostały przeprowadzone na zwierzętach i powinno się wprowadzić coraz więcej badań klinicznych na ludziach.
Zapowiedziany przez posła Sachajkę prof. dr hab. Włodzimierz Klonowski zaszokował mnie swoją wypowiedzią na tyle, że musiałem cofnąć transmisję aby się upewnić, czy aby na pewno nie żartuje. Śmiertelnie poważnie profesor powiedział, że:
Dzisiaj jakieś służby specjalne musiały napromieniować mi kręgosłup żebym nie mógł dotrzeć na to spotkanie. Musiałem użyć wózka inwalidzkiego. I nie czułem przy tym żadnych efektów termicznych, ani podgrzewania ciała. Moim zdaniem istnieje wiele małych, nieodczuwalnych oddziaływań pozatermicznych, które jednak mają duże znaczenie dla funkcjonowania organizmu. Ale tych nauka nie potwierdza. A nie jest prawdą, że jeśli coś działa tylko na skórę, to nie ma znaczenia na funkcjonowanie organizmu.
Wpływ większego natężenia PEM na inne urządzenia
Tradycyjnie już, nie gwarantuję żadnej poprawności wypowiedzi osób związanych ze stroną protestującą.
Wśród opinii strony protestującej często pojawia się argument mówiący, że pola elektromagnetyczne o wyższym natężeniu wpłyną na działanie urządzeń takich jak np. rozruszniki serca. Ten temat poruszył Krzysztof Sieczkarek z Instytutu Logistyki i Magazynowania oraz bardzo mocno naciskała na niego dr inż. Jolanta Karpowicz z Instytutu Medycyny Pracy. Oboje jednak zapomnieli, że ten temat nie leży w gestii Ministerstwa Zdrowia, Cyfryzacji, ani projektu rozporządzenia zmieniającego normy PEM. Wpływ pól elektromagnetycznych, tzw. kompatybilności elektromagnetycznej zajmuje się Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE).
Obecni na spotkaniu profesorowie uspokajali jednak, że żadne problemy nie wystąpią. Urządzenia, które są w Polsce działają przecież w innych krajach, gdzie normy od dawna są wyższe.
Poseł Sachajko - pozbyć się 1G i 2G i po problemie!
Poseł Jarosław Sachajko znalazł idealny sposób na rozwiązanie problemu zapychających się sieci komórkowych. Jego zdaniem:
Urządzenia 1G i 2G są nieefektywnie wykorzystywane i może wystarczy je (sieci, red.) zlikwidować i wtedy mamy bardzo dużo wolnego pasma w środowisku.
Poseł zapomniał, choć wydaje mi się że zwyczajnie mógł nie wiedzieć, że w Polsce w sieci 2G działa wiele urządzeń użytku publicznego. Wystarczy wspomnieć o terminalach płatniczych i bankomatach. Więc nie można tak zwyczajnie wyłączyć sieć GSM i uruchomić na niej sieci 5G.
Odpowiedzi w tej sprawie udzielił dr inż. Jerzy Żurek, dyrektor Instytutu Łączności. Podał przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie faktycznie z sieci GSM zrezygnowano. Różnica jest taka, że USA to bogaty kraj i bogate społeczeństwo. Obywateli stać na nowe telefony kompatybilne z nowymi generacjami sieci, a kraj jest na tyle bogaty, że jest w stanie zapewnić zasięg nowych technologii tam, gdzie obywatel tego potrzebują.
Strona "społeczna" zawsze w formie. Przekręty, pornografia, masowe zgony i kontrola umysłu
Po środowiskach naukowych głos zabrała strona społeczna protestująca. Zaczął Zbigniew Gelzok, prezes fundacji Prawo do życia, określający się mianem geniusza/sawanta. Jego wypowiedź nikogo nie zaskoczyła. Powtarzał jak mantrę o tym, że w Polsce mamy 40 tys. nielegalnie zbudowanych stacji bazowych sieci komórkowych (to nic, że stacji bazowych w Polsce jest ok 27 tys.), 81% dzieci nie ćwiczy czemu winne są telefony komórkowe, a 1/3 przesyłu danych mobilnych to pornografia. A rozwój sieci komórkowych przyczyni się do szerzenie pornografii wśród dzieci.
Dr nauk ekonomicznych Barbara Gałdzińska-Calik, krakowska ekspert ds PEM również nie wniosła niczego nowego do swoich wypowiedzi. Nawiązywała do wielu badań, które są pomijane przez np. Ministerstwo Zdrowia (a często krytykowane przez środowiska naukowe) oraz masowych zgonów, które rzekomo występują w całej Polsce, aż od czasów wprowadzenia sieci 3G. Jej zdaniem nikt nie sprawdza przyczyny śmierci tych osób, a na pewno nadajniki sieci komórkowych odgrywają tu dużą rolę.
Inż. Paweł Wypychowski, "ekspert" Instytutu Spraw Obywatelskich, określił się mianem samouka i dodał, że przestudiował chyba wszystko co jest na świecie dostępne na temat PEM. Zaznaczył, że nie rozumie dlaczego potrzeba biznesu, czyli operatorów i sieci komórkowych, wymusza zmianę norm w Polsce. Jego zdaniem to biznes ma się dostosować do norm, a same normy muszą być przede wszystkim bezpieczne. Dodatkowo to samorządy, podobnie jak w przypadku smogu, powinny mieć możliwość stosowania własnych norm i prowadzenia działań mających na celu zmniejszenie emisji PEM, jeśli pojawi się taka potrzeba. Warto dodać, że Paweł Wypychowski jest autorem kuriozalnej "ekspertyzy" przygotowanej dla Instytutu Spraw Obywatelskich (o której pojawi się niedługo osobny materiał) oraz właścicielem sklepu sprzedającego m.in, farby ekranujące i bieliznę chroniącą przed promieniowaniem.
Wtórował mu Paweł Górski z Instytutu Spraw Obywatelskich. Jego zdaniem po doświadczeniach społeczeństwa z bagatelizowaniem tematu smogu oraz szkodliwości palenia papierosów, ludzie myślący niekoniecznie mózgiem, ale sercem, są słusznie podejrzliwi w stosunku do emisji PEM. Zapytał też, dlaczego w artykule dzisiejszego wydania Dziennika Gazety Prawnej na temat onkologii nie mówi się nic o zagrożeniach ze strony pół elektromagnetycznych. Ale o to raczej powinien pytać wydawcę gazety.
Ewa Pawela, sygnalistka kontroli umysłu, nie mogła nie nawiązać do swojej "profesji". Opowiadała o tym, że doniesienia z Australii mówią o tym, że już przygotowania do uruchomienia sieci 5G pokazały, że wysokie częstotliwości zwiększają uzależnienie dzieci od telefonów komórkowych. A przy tym:
Powszechnie wiadomo, że dizajnerzy technik telekomunikacyjnych nie kryją się z tym, że ich celem jest wpływanie na zachowania i emocje odbiorców.
Dodała również, że nadajniki sieci 5G:
(...) mogą śledzić precyzyjnie poruszające się obiekty. A wiązka może być tak precyzyjna laserowo i mikrofalowo, że może stymulować konkretne obszary mózgu. (...) Nasz mózg będzie polem bitwy w przyszłości.
Nie zawiódł również Witold Hake, czyli ofiara elektronicznych tortur. Zaprezentował zdjęcia mierników pól elektromagnetycznych, które w warszawskich mieszkaniach wykazały mocne promieniowania na poziomie 1000-2000 V/m (nowe normy PEM zakładają maksymalną moc na poziomie 61 V/m). Nie mogło zabraknąć przywołania bloku przy ul. Krowoderskich Zuchów w Krakowie, gdzie połowa mieszkańców umarła i to ta połowa, która była wystawiona na promieniowanie ze strony okolicznego nadajnika. Podał przykład pewnego Pana, który kupił mieszkanie przy Wiejskiej w Warszawie. W mieszkaniu miał problemy ze snem, słyszał pisk w uszach i miał plamy na skórze. Dolegliwości ustawały po opuszczeniu mieszkania. Winne miało być oczywiście promieniowanie z nadajników. Zdaniem Witolda Hake w Polsce powinna istnieć specjalna policja, która działałaby właśnie w takich sprawach. Bo np. podobne sytuacje dzieją się podczas prywatyzacji kamienic. Bo:
Ktoś kupuje kamienice, ustawia sprzęt i truje ludzi przez ściany aż umierają, a potem już tylko dzika reprywatyzacja.
Narrację kontynuowała Zofia Filipiuk ze stowarzyszenia STOPZET. Może bez komentarza posłużę się cytatem:
Jest w Polsce duża grupa osób poddawanych elektronicznemu terroryzmowi. Zwracam się do obecnych posłów o powołanie specjalnej komisji, która się zajmie terroryzmem elektronicznym. Jest w Polsce masa osób, które nie wiedzą gdzie mają się udać ze swoimi problemami. U nas w stowarzyszeniu są osoby, które są poddawane promieniowaniu termicznego i temu drugiemu. Wywołujące m.in. utraty pamięci, a kiedy jest skierowana w nasze mózgi, może dojść do porażenia aparatu ruchu.
Wracając do 5G, to ewidentnie technologia o charakterze militarnych, związana z wojskowością. Sieć 5G została opracowana przez międzynarodową agendę telekomunikacji, na częstotliwościach wykorzystywanych przez wojsko do oddziaływania na ludzi.
Debata o niczym. Jak zwykle
Jeśli ktoś myślał, że spotkanie Zespołu Parlamentarnego cokolwiek zmieni lub wniesie jakąkolwiek merytoryczną wartość do trwającej od wielu miesięcy dyskusji, był w wielkim błędzie. Dyskusja nadal stoi w martwym punkcie. Z jednej strony mamy naukowców mówiących o tym, że 5G i wyższa emisja PEM nie są w stanie nam zagrozić. Z drugiej coraz ciekawsze argumenty naukowców mających coraz dziwniejsze teorie (ataki służb, brak 5G na świecie) oraz strony protestującej, która nie przestaje wymyślać coraz bardziej absurdalnych argumentów. Kontrola umysłu i elektroniczne tortury są wiecznie żywe.
Przypomnę tylko, że było to posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Cyberbezpieczeństwa Dzieci. Czy ten temat był poruszony? W zasadzie trzy razy. Po raz pierwszy, w przypadku pornografii wśród dzieci, której jedyną przyczyną są rzekomo sieci komórkowe, Drugi raz w kontekście Francji, gdzie zakazano sieci Wi-Fi w szkołach. Ale nie dlatego, że jak twierdzi ekspertka PEM z Krakowa, żeby chronić je przed promieniowaniem, ale dlatego żeby skupiły się na nauce, a nie Internecie w telefonach. I po raz trzeci, że potrzebne są kampanie edukujące z zakresu zagrożeń czyhających na dzieci w sieci. A takie są prowadzone przez Ministerstwo Cyfryzacji.
Mam nadzieję, że na kolejnych posiedzeniach faktycznie Zespół zajmie się swoim tytułowym powołaniem. W przeciwnym wypadku będzie on równie użyteczny co Zespół Miłośników Nordic Walkingu założony przez posłów PiS (to nie jest żart). Choć z drugiej strony, raz na jakiś czas warto posłuchać o kontroli umysłu w sieciach 5G. Darmowa fantastyka na dobrym poziomie jest zawsze mile widziana. Ale tylko w odpowiednich dawkach.
Dzisiejsze posiedzenie zespołu trwało kilka godzin, a w momencie pisania tego zdania, nadal trwa. Aktualnie była radna z Krakowa odczytuje fragmenty dokumentów z Krakowa z 2016 roku. Po co i jaki ma to związek z cyberbezpieczeństwem dzieci? Nie wiadomo. I chyba już nie chcę tego wiedzieć. A przynajmniej nie dzisiaj.