Powódź w południowej Polsce to duże wyzwanie także dla operatorów. Cześć stacji bazowych uległa uszkodzeniu lub została pozbawiona zasilania. T-Mobile opisuje, jak przebiega walka o utrzymanie ciągłości działania jednego z takich obiektów.
Powódź w Polsce dotknęła także operatorów telekomunikacyjnych. O problemach z działaniem sieci na zalanych terenach informował już Play, jednak także i inne telekomy mierzą się z tym wyzwaniem.
Zobacz: Starlink ratuje łączność podczas powodzi
T-Mobile opisał, jak przebiega akcja utrzymania utrzymanie ciągłości działania jednej ze stacji bazowych w zalanym Brzegu na Opolszczyźnie. Operator przygotował się do takich sytuacji już w momencie otrzymania informacji o zagrożeniu powodzią, wtedy też w T-Mobile zaczął działać zespół kryzysowy w Network Operations Center.
W nocy z poniedziałku na wtorek zespół kryzysowy w T-Mobile dostał informację o przejściu stacji w miejscowości Brzeg na zasilanie bateryjne. Awaryjne zasilanie pozwala stacji działać przez kilka godzin, co w zwykłych warunkach daje dużo czasu na dotarcie na miejsce.
Powódź utrudniła jednak działania – teren po zalaniu został odcięty, a zamknięte drogi uniemożliwiły dojazd. Dla ekip technicznych wjazd na takie obszary wiąże się z zagrożeniem. W tej sytuacji, by zapewnić stacji możliwość działania na zasilaniu awaryjnym jak najdłużej, T-Mobile zdecydował o wyłączeniu na niej sygnału 4G i 5G. Pozostawiono tylko usługi w najstarszym standardzie 2G, dla podtrzymania funkcji komunikacyjnych.
Decyzja o rezygnacji z szybkiej transmisji danych jest trudna, ale niezbędna. Podstawowa technologia 2G zapewni powodzianom dostęp do połączeń głosowych i wykonania telefonu na numer ratunkowy 112, a dzięki zmniejszeniu poboru energii, nasza stacja będzie mogła działać bez przerwy
– podał T-Mobile.
Jednocześnie na miejsce wyruszyła ekipa T-Mobile z agregatem prądotwórczym. Okazało się jednak, że poziom wody jest tak wysoki, że do stacji nie można podjechać nawet samochodem terenowym ani przenieść agregatu ręcznie. Konieczne było dostarczenie sprzętu pontonem.
W końcu agregat został uruchomiony. Na tym problemy operatora się jednak nie skończyły. Stale rosnący poziom wody sprawił, że w ciągu pierwszej doby agregat musiał być dwa razy podnoszony, by go nie zalało.
Ostatecznie agregat został postawiony na betonowej rampie, na takiej wysokości, że zagrożenie zalaniem zostało zminimalizowane. To jednak nie oznaczało końca operacji. Agregat musi być tankowany co kilka godzin, jest też narażony na zwykłą awarię.
W kolejną noc operator podjął więc decyzję o dostawieniu drugiego urządzenia, zapasowego, na wypadek przerwy w działaniu pierwszego.
W tej chwili prognozy nie przewidują dalszego podnoszenia się lustra wody w tej okolicy, jednak nasze zespoły monitorują stan urządzenia zarówno w naszych systemach, jak i na miejscu i jesteśmy gotowi na każdą ewentualność
– uspakaja T-Mobile.
T-Mobile poinformował także o działaniach w Lądku-Zdroju. Wspólnie z NetWorks operator instaluje tam mobilną stację bazową, która sygnałem obejmie cały teren i zapewni mieszkańcom oraz ratownikom dostęp do sieci.
Lądek Zdrój to jedno z miast najmocniej dotkniętych skutkami powodzi, Dotknęła ona także infrastrukturę telekomunikacyjną. Wspólnie z NetWorks wdrażamy mobilną placówkę, która sygnałem obejmie cały teren i zapewni mieszkańcom oraz ratownikom dostęp do naszych usług. pic.twitter.com/ptFeIWSoiM
— T-Mobile Polska (@TMobilePolska) September 20, 2024
Utrzymanie łączności mobilnej na terenach objętych kataklizmami jak powódź ma kluczowe znaczenie – usprawnia działania służb, pozwala też wezwać pomoc poszkodowanym. Dla operatów, jak widać, to równie ciężki czas.
Zobacz: 570 543 781 - lepiej zablokuj tych oszustów. Chodzi o powódź
Zobacz: Rwąca rzeka porwała dziewczynkę? Spokojnie, utopisz co najwyżej pieniądze
Źródło zdjęć: Shutterstock, T-Mobile
Źródło tekstu: T-Mobile