Pornobiznes inaczej. Zarobił fortunę dowodząc, że nie oglądał porno

Malibu Media, wytwórnia filmów dla dorosłych, pozwała o piractwo jednego z mieszkańców US. Jak się okazało, niesłusznie - teraz musi zapłacić 108 tys. dolarów odszkodowania.

Arkadiusz Bała (ArecaS)
2
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Pornobiznes inaczej. Zarobił fortunę dowodząc, że nie oglądał porno

Malibu Media to kalifornijska firma zajmująca się produkcją filmów dla dorosłych. Zasłynęła jednak zupełnie czym innym: pozwami o naruszenie prawa autorskiego. Przez pewien okres wytwórnia składała ich więcej niż jakikolwiek inny podmiot w Stanach Zjednoczonych, prowadząc prawdziwą krucjatę przeciwko internetowym piratom.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ale nie tylko piratom. Wiele pozwów wymierzonych skierowanych było w oparciu o wątpliwej jakości materiał dowodowy, a tożsamość pozwanych ustalana była wyłącznie na podstawie adresu IP. W efekcie obrywało się osobom osobom niewinnym, które jednak ze względu na potencjalnie wysokie koszty procesowe oraz chęć ochrony dobrego imienia decydowały się na ugodę.

Proceder ten sam w sobie miał być dla Malibu Media bardzo dochodowy. Wytwórni często zresztą zarzucano, że wcale nie chodzi jej o ochronę własnych praw autorskich, a wręcz o wyłudzanie odszkodowań.

Wytwórnia próbowała wyłudzić odszkodowanie. Teraz sama musi zapłacić

Niektórzy pozwani zdecydowali się jednak walczyć. William Mullins, jedna z "ofiar" Malibu Media został oskarżony przez wytwórnię o nielegalne pobranie 11 filmów pornograficznych. Mężczyźnie udało się jednak podważyć podniesione przez firmę dowody w sprawie i udowodnić swoją niewinność. Nie poprzestał jednak na ugodzie i postanowił walczyć o swoje prawa. W efekcie po czterech latach są przyznał mu odszkodowanie w wysokości 108 tys. dolarów (ponad 477 tys. zł).

Sprawa jest o tyle warta uwagi, że z praktyką masowego wysyłania pism o naruszeniu praw autorskich mamy do czynienia także w Polsce. Nie wszystkie są słuszne. Warto mieć to na uwadze i pamiętać, że czasem warto walczyć o swoje.