Wystarczy spóźnić się jeden dzień, aby dostać karę 1720 zł. Dłuższe niedopatrzenie może nas kosztować nawet 8600 zł.
Wielu kierowców może nie zdawać sobie z tego sprawy, ale wystarczy niewielkie opóźnienie w płatności za ubezpieczenie OC, aby Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny nałożył na nas karę. Od tego roku kwoty wzrosły. Kara może sięgać nawet 8600 zł w przypadku samochodów osobowych — pisze dziennik.pl.
Co ważne, kara za brak ubezpieczenia OC uzależniona jest od pensji minimalnej. Ta co roku rośnie, więc automatycznie rosną też grzywny, które muszą płacić zapominalscy. Jakby tego było mało, to Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny automatycznie wykrywa brak ubezpieczenia lub przerwy w jego obowiązywaniu i nakłada kary.
W przypadku posiadaczy samochodów osobowych wysokość kar od 1 lipca tego roku wynosi:
Tymczasem średni koszt wykupienia OC wynosi zaledwie 600 zł, więc matematyka jest tutaj prosta. Nie opłaca się zwlekać z wykupieniem obowiązkowego ubezpieczenia. Tylko w zeszłym roku Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny wykrył aż 350 tys. przypadków, w których pojazd miał przerwę w ochronie.
Sprawie postanowił przyjrzeć się Rzecznik Praw Obywatelskich, który uważa, że kary system stosowany przez UFG jest niesprawiedliwy, a kary zbyt wysokie. Poza tym zwraca też uwagę, że fundusz bardzo długo rozpatruje wnioski kierowców o umorzenie lub zmniejszenie kary (nawet 9 miesięcy), a jego złożenie nie wstrzymuje egzekucji finansowej.
Zobacz: Xiaomi pokazało swój samochód w wersji Ultra. To monstrum
Zobacz: Mandat za każde 1,5 minuty. Kary posypią się lawinowo
Źródło zdjęć: Shutterstock
Źródło tekstu: Dziennik.pl