Konfiguracja aparatów w Vivo X80 Pro jest złożona tylko z pozoru. Z tyłu znajdują się 4 aparaty, których soczewki zostały pokryte powłoką Zeiss T*, fenomenalnie redukującą odbicia, co zapewnia wyraźny, klarowny obraz. Aparatom towarzyszy sensor temperatury światła i lampa LED. Przy tym nie jest żadną tajemnicą, który aparat pracuje, w jakich warunkach i nie ma żadnego tajemniczego sensora, który nie wiadomo, w czym miałby pomóc. Mogę w pełni kontrolować, którym aparatem będę fotografować. Do wyboru mam:
Najbardziej interesuje mnie tryb Zeiss, czyli ten, w którym kolory na zdjęciach są ustalane z pomocą dodatkowego sensora. W założeniach mają być naturalne i idealnie odwzorowane. Rzeczywiście tak jest. Gdy patrzę na ekran i przed siebie, widzę niemal identyczne sceny. W poniższej galerii możesz porównać kilka ujęć zrobionych aparatem głównym, portretowymi i szerokokątnym z użyciem dopasowania kolorów Zeiss i w trybie automatycznym. Zwykle na zdjęciach w trybie Zeiss kolory są mniej intensywne, ale moim zdaniem wcale nie umniejsza to atrakcyjności obrazu. Moim zdaniem te zdjęcia są uspokajające i wyglądają profesjonalnie.
Czy rzeczywiście kolory są tak dobre? Nie ma sensu gdybać, trzeba sięgnąć po twarde dane, a więc wzornik kolorów i światło studyjne (5600 K). Wyniki są bardzo dobre dla każdego aparatu w trybie Zeiss, choć czasami lepiej wypadał automat. Najlepiej wypadł portretowy (ogniskowa 50 mm) – tu jest najmniej do poprawiania. Ciekawe, bo spodziewałam się takich fajerwerków raczej po aparacie głównym. Szerokokątny został trochę w tyle, ale tego akurat się spodziewałam. Gdy robiłam zdjęcia w formacie DNG, również z aparatem szerokokątnym miałam najwięcej pracy, najmniej zaś – z głównym. W porównaniu do innych telefonów, które mam do dyspozycji, Vivo X80 Pro robi furorę. Czy mógłby konkurować z aparatami „pełnowymiarowymi”? Tu mam już wątpliwości.
Dla amatorów również jest tu mnóstwo ułatwień, na czele ze sztuczną inteligencją, rozpoznającą scenę i wspomaganiem kadrowania portretów. Moim zdaniem najbardziej spektakularne efekty daje jeden z trybów nocnych – gwiaździste niebo. Superksiężyc nie jest już tak imponujący – za dużo tu cyfrowych artefaktów, a za mało porządnego zoomu.
Aparat frontowy ma matrycę 32 Mpix i obiektyw f/2,45 o ogniskowej odpowiadającej 24 mm dla klatki 36 mm. Z niego nie da się skorzystać w trybie profesjonalnym i nie ma funkcji „Kolory Zeiss” (z przodu nie ma sensora koloru światła, więc nie powinno to dziwić). Aparat ten ma za to zoom 2x, świetnie działa w trybie portretowym i ma masę wysokiej jakości filtrów. Oczywiście ten aparat może używać również cyfrowego retuszu portretów z pełną regulacją parametrów. Przyznam, że zaczynam się przekonywać do minimalnego wygładzania skóry, zwłaszcza jeśli robię sobie zdjęcie bez makijażu.
Robiąc portrety innym, można skorzystać z jeszcze jednej wspólnej zdobyczy Vivo i Zeiss: unikatowych trybów portretowych. Nie znajdziesz czegoś takiego w żadnym innym telefonie. To 5 trybów, symulujących bokeh, rozmycie i flary kultowych szkieł Zeiss: Biotar, Sonnar, Planar, Distagon i Cinematic. Ponadto jest tu prosty asystent, który pomoże perfekcyjnie wykadrować zdjęcia nawet totalnemu lamerowi. Serio! Mój partner ma dwie lewe ręce do fotografii i unika robienia zdjęć jak ognia, ale z trybami Zeiss poradził sobie bardzo dobrze… i nawet mu się spodobało!
Na powyższych przykładach celowo ustawiłam minimalną głębię ostrości, by dobrze pokazać, jak automat radzi sobie z rozmywaniem tła za modelami. Jest nieźle, choć oczywiście włosy i zarost nie są odcięte idealnie. Nieźle poradził sobie z kolczykami i zupełnie poległ na kwiecistej koszuli.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: Własne