Wielkieś mi uczynił pustki w domu moim, mój drogi Google'u, tym zniknieniem swoim! Czyli echa Trumpo-zagadki szpiegowskiej i dalsze losy Huaweia oraz Honora.
W tym momencie nikogo już nie obchodzi za co, czy słusznie i na jak długo. Huawei wraz z Honorem mają bana na usługi Google'a (oraz innych amerykańskich dostawców) i nie zanosi się na zmiany. Trump nałożył to ograniczenie lekką ręką - Huawei i tak nic nie znaczył na amerykańskim rynku smartfonów.
To nie Polska, gdzie chińska marka miała rok temu dominującą pozycję z 1/3 rynku. W USA niepodzielnie rządzi Apple, z obecnie ponad 60% udziału, a Huawei rok temu nie miał nawet 1% (obecnie 0,9%). Donald Trump możliwe nawet, że na oczy nie widział telefonów tej marki u swoich rodaków. Tak na dobrą sprawę, to ten cały swój ban mógł uruchomić tylko w USA, jeśli już gdzieś musiał. Zamiast tego prezydent USA beztrosko wywalił nam Huaweia z całej Europy.
Początkowo były próby przeczekania i reanimacja starszych specyfikacji, dla ominięcia zakazu. Pod koniec 2019 roku trzeba było już jednak pokazać coś zupełnie nowego i dopiero teraz zaczyna się właściwa reakcja rynku na nowe portfolio Huaweia - to bez usług Google'a. Jeszcze w marcu szacowano globalny spadek sprzedaży Huaweia w 2020 roku na 20%, pandemia tę dziurę prawdopodobnie dodatkowo pogłębi. W miejsce cenionej marki wdziera się uparcie Xiaomi, a i Samsung nie traci czasu w walce o klientów.
Początkowo odniosłem wrażenie chińskiej beztroski. Bagatelizowania problemu, wymieszanego z nadzieją, że Trump jednak odpuści. W Chinach usługi Google'a nie istnieją, jest tam jeden z najszybszych internetów mobilnych na świecie i generalnie to zupełnie inna bajka niż u nas. Ludzie z tej chińskiej baśni z politowaniem mogli zerkać na panikę w europejskich oddziałach Huaweia. Facebook? Google? A na co to komu potrzebne? Mamy to zrobione lepiej, po swojemu. I serio mają - stwierdziłem odwiedzając Pekin.
Wtem opadł kurz, a do redakcji zaczęły napływać sprzęty z raczkującą dopiero w Europie alternatywą. Huawei Mobile Services rozwijany jest bardzo ambitnie i dynamicznie (bo co innego można zrobić w tej sytuacji?), jednak potrzeba lat, by dogonić sklepy Apple'a i Google'a, a i tak nie będzie w App Gallery wszystkiego, co mają konkurenci. I jak teraz ocenić taki sprzęt?
Sumienie, czy szerzej mówiąc etyka, to niestety coraz częściej towar deficytowy w mediach. Jedni robią z niego tabu, inni wybijają się na YouTube'ie krytykując co bardziej "komercyjnych" twórców. Co by jednak nie mówić, nie da się wyżywić redakcji, nie budując współprac z markami. No i niektóre z tych marek potrafią potem, mniej lub bardziej finezyjnie, prosić o lepsze potraktowanie ich sprzętów.
Na TELEPOLIS.PL biura prasowe od zawsze nie mają wstępu do treści redakcyjnych testów. Jak jest awaria sprzętu, to oczywiście zgłaszamy ją, jeśli autor coś niechcący pominie, dodamy, ale nie ma żadnej autoryzacji i naciągania ocen. Na akcje partnerskie jest oddzielny, jasno oznaczony dział. W testach natomiast piszemy jak jest, bez owijania w bawełnę, grzecznie, ale punktując wszystkie wady. Gdy ocena jest bardzo niska, nie proszę redaktora o jej złagodzenie, tylko o listę konkretów, by wiedzieć jak rozmawiać z przedstawicielem producenta... bo ten lada chwila zadzwoni.
Z reguły, im mniejsza marka, tym więcej krzyku. Ale ocena i tak zostaje. To recenzent, w oparciu o swoje doświadczenie i autorytet pisze podsumowanie, to on testował sprzęt i to on ma ostatnie słowo, jak i obowiązek przedstawienia rzeczowych argumentów uzasadniających wnioski. Moją rolą jest zadbanie o rzetelnych autorów, którym można zaufać, by potem z przyjemnością móc im dać wolną rękę.
Pewnie docierając do tego momentu sądziliście, że pojawi się jakaś "drama" o tym, jak to niby Huawei nas zbeształ. Nic z tego. Autorzy pisali - jak zawsze - szczerze. Obcinali nawet 5 punktów z oceny końcowej w 10-punktowej skali, jeśli rzeczywiście nie mogli się odnaleźć bez sklepu Google'a... a Huawei przyjmował to z pokorą. Bez telefonów, messengerów i SMS-ów. Z klasą. Mądre głowy wiedzą tam, że przed ich marką jest jeszcze ogrom pracy i rozumieją, że przestawienie się na HMS nie dla każdego jest już w tym momencie łatwym zadaniem.
Dodajemy do recenzji telefonów Huawei też oceny za sam sprzęt - tak jakby był komplet usług Google'a. I są to z reguły bardzo wysokie noty. Huawei wielokrotnie już udowodnił, że firma zdecydowanie wie, jak robić dobre telefony, a i tegoroczne modele pokazują świetną formę producenta. Gdyby np. P40 Pro był bano-odporny, miałbym dylemat, czy dać 9,5/10, czy może 10/10, które przyznałem do tej pory tylko kilku urządzeniom.
Dzisiaj odsyłam do biura prasowego Honora V30 Pro. Podobnie jak przed rokiem, to taka trochę tańsza wersja flagowca Huaweia, okraszona jednak indywidualnymi cechami Honora. Zeszłorocznego View 20 uwielbiam, w naszej redakcji nadal korzysta też z niego z zadowoleniem Anna Rymsza. I następca nie ma tutaj absolutnie żadnych sprzętowych kompleksów. Praktycznie wszystko jest w nim lepsze - doszło 5G, lepszy aparat (tutaj znajdziecie próbki), ekran, wydajność... I jak ja mam ocenić ten model gorzej niż zeszłoroczny? To takie nie fair.
Tuż obok klawiatury leży jednak arkusz papieru, a na nim lista aplikacji, których mi zabrakło w sklepie Huaweia/Honora. Te bezpłatne teoretycznie mogę pobrać na własną rękę, w formie plików APK. Płatnych tak pobrać się nie da i musiałbym je drugi raz kupić u Huaweia (o ile są dostępne). Pewnie używając telefonu jedynie do zabawy machnąłbym na te utrudnienia ręką. Techniczny jestem, poradzę sobie. Nie mogę sobie jednak pozwolić na ryzyko instalowania aplikacji bankowej z nieznanego źródła, nie chcę też, by np. ktoś miał dostęp do poufnych plików służbowych, synchronizowanych z firmową chmurą. Rozsądek mówi stop - poczekaj na oficjalne "instalki", o ile nie są one zbyt amerykańskie, bo tych pewnie się nie doczekasz.
Wiem już, że pomimo wielkiej sympatii do marki i corocznego świętowania kolejnych dokonań w dziedzinie mobilnej fotografii, to nie może być mój główny telefon i nie mogę go z czystym sumieniem polecić każdemu. Tak naprawdę brak usług Google'a to zaleta w oczach tylko jednego z naszych redaktorów - Michała Świecha. Pozostali, w mniejszym lub większym stopniu, mają huaweiowy problem.
Telefony recenzuję od kilkunastu lat i nigdy nie byłem w tak wielkiej kropce, jak teraz. Ile należy odjąć punktów za braki na liście aplikacji? Ile dodać za wieczystą licencję na Automapę? Komu polecić taki telefon?
Moja mama z przeogromną satysfakcją korzysta z krwisto czerwonego Honora View20. Może to Ona jest targetem dla jego następcy? A gdzie tam, nie chce telefonu bez WhatsAppa i Messengera. Mógłbym pewnie je zainstalować "na lewo", ale będzie mi potem trudno wytłumaczyć przez telefon jak je aktualizować. Piękny, fioletowy odcień obudowy zauroczył koleżankę, ta jednak nie chce telefonu bez Tindera. I tak źle, i tak niedobrze.
Gdy jednak z całych sił próbuję złościć się na markę, nagle spostrzegam, że telefonem robię lepsze zdjęcia do recenzji, niż aparatem. Gdy chcemy testować 5G Plusa okazuje się, że to Huaweie mają lepsze, w pełni kompatybilne modemy i Samsung idzie w odstawkę. A gdy Arek Bała dostaje P40 na potrzebę katowickich testów 5G stwierdza, "jaki on ładny, taki amerykański" ;-). No i jak tu się złościć?
Tak wiem, w czasach zarazy wynurzenia Okonia pewnie spływają po Was jak po kaczce. Minął jednak rok myślenia, że jakoś to będzie, a idealnego rozwiązania jak nie było, tak nie ma. Jak to w końcu jest? Czy Huawei nadal robi dobre telefony? Jak oceniać, by nie było komentarzy "pewnie im zapłacili", ale i nie wyżywać się głupio na Huaweiu, który nie ma wpływu na decyzje pewnego Donalda? Podpowiecie? To w końcu dla Was przygotowujemy nasze recenzje.