5G w Polsce: jest kiepsko, ale nie dramatycznie
Speedcheck przeanalizował średnią szybkość sieci 5G w poszczególnych krajach. Dobra wiadomość jest taka, że Polska w ogóle łapie się do rankingu, gorsza – na ostatnim miejscu. Niestety w ogólnym rozrachunku ciężko mówić o powodzie do dumy.

Badanie przeprowadzono na przełomie lutego i marca tego roku, wyliczając medianę ze wszystkich wykonywanych wówczas benchmarków. Przy czym w ostatecznym zestawieniu uwzględniono jedynie te kraje, gdzie końcowy wynik pobierania wynosi co najmniej 35 Mb/s.
Takich miejsc, jak ustalono, jest dokładnie 19, a Polska z 35,08 Mb/s na cyferblacie zamyka zestawienie, nieznacznie tylko ustępując Hongkongowi (35,45 Mb/s) oraz Tajlandii (37,5 Mb/s).



Na drugim biegunie – Korea Płd. Tam użytkownik sieci 5G może liczyć średnio nawet na 449,31 Mb/s download'u, co nawiasem mówiąc, jest absolutnym fenomenem. Drugi w rankingu Tajwan, przy wyniku 135,36 Mb/s, jak nietrudno policzyć, ma ponad dwie długości do nadgonienia.
Dziwić może brak Chin, które przodują w dziedzinie produkcji sprzętu infrastrukturalnego, a także relatywnie niskie osiągi w USA (43,34 Mb/s), uważanych przez wielu za kolebkę technologii w ogóle.
Fachowcy ze Speedcheck kontrują jednakowoż słusznie, że amerykańskim telekomom wcale nie śpieszy się z budową odpowiedniej sieci, a zamiast tego wolą pudrować niekorzystne fakty marketingiem. Jak AT&T, które przechrzciło sieć i urządzenia LTE na 5GE, albo Verizon, oferujący dwa rodzaje sieci 5. generacji: Nationwide i Ultra Wideband. Ten pierwszy dzieli spektrum właśnie z LTE.
I tak, nikt nie powiedział niczego, czego byśmy nie wiedzieli, ale jednak twarde dane to twarde dane. Z punktu widzenia entuzjasty, przykro patrzeć na to, jak kontrastują one z zapewnieniami operatorów o nowej jakości i niespotykanych dotąd transferach. Inna sprawa, że są tacy, którzy od Polaków mają jeszcze gorzej.