Smartfony droższe niż życie? W Iranie stanęły sklepy z telefonami
Irańczycy mają dość galopującej inflacji i biedy. Protesty w całym kraju rozpoczęli właściciele sklepów z elektroniką. Sytuacja gospodarcza w tym państwie staje się dramatyczna.
Sprzedawcy telefonów mają dość
Wszystko zaczęło się w teherańskim kompleksie handlowym, który słynie ze sprzedaży telefonów komórkowych. Sprzedawcy smartfonów jako pierwsi poczuli na własnej skórze skutki upadku krajowej waluty. Rial bije kolejne rekordy słabości względem dolara. Dla branży technologicznej to wyrok śmierci.
Telefony to towar z importu. Gdy waluta traci na wartości, ceny w sklepach rosną z godziny na godzinę. Biznes stał się po prostu nieopłacalny. Sprzedawcy zamknęli swoje stoiska i wyszli na korytarze, a potem na ulice.
Handel elektroniką stanął w miejscu
W sobotę za dolara płacono 1,38 miliona riali. W niedzielę było to już 1,44 miliona. Takie skoki uniemożliwiają jakiekolwiek planowanie dostaw. Właściciele sklepów z elektroniką nie wiedzą, za ile sprzedać telefon, by móc kupić kolejny do zatowarowania.
Do protestujących handlarzy szybko dołączyli inni. Na nagraniach z Teheranu widać tłumy maszerujące przez centra handlowe. Sklepikarze nawołują się nawzajem do zamykania biznesów. To rzadka sytuacja, by grupa określana jako "bazaari", czyli klasa kupiecka, tak ostro sprzeciwiała się władzy.
Młodzi nie mają za co żyć
Problemy widać najlepiej na przykładzie młodych ludzi. 23-letni barista z Kermanszah zarabia miesięcznie około 100 milionów riali. To równowartość zaledwie 70 dolarów (ok. 250 zł). Jeden wspólny obiad z pizzą i sałatką potrafi kosztować go półtygodniową pensję.
Kiedyś za 10 milionów riali można było kupić konsolę PlayStation. Dziś ta kwota ledwo starcza na wyjście do restauracji. Młodzi Irańczycy zaczynają dzień od sprawdzania kursu dolara. To on determinuje ich humor i plany na przyszłość.
Reakcja władz i "Tank Man"
Rząd próbuje gasić pożar, ale sytuacja jest napięta. Na ulicach pojawiły się patrole na motocyklach. Symbolem protestów stało się zdjęcie mężczyzny, który siedzi na środku drogi przed kordonem policji. Internet szybko okrzyknął go irańskim "Tank Manem".
Prezydent Iranu obiecuje reformy bankowe. Zapowiedziano też zmiany personalne w banku centralnym. Na razie jednak ulice miast takich jak Isfahan czy Sziraz pozostają niespokojne. Sklepy z telefonami pozostają zamknięte, a ich właściciele czekają na stabilizację, która raczej szybko nie nadejdzie.