Bank powiadomił klienta, że nie żyje. Później było tylko gorzej

36-latek od własnej śmierci dowiedział się z banku. Odkręcenie wszystkiego zajęło mu długie tygodnie.

Damian Jaroszewski (NeR1o)
3
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Bank powiadomił klienta, że nie żyje. Później było tylko gorzej

Wyobrażasz sobie sytuację, w której nagle dowiadujesz się o swojej śmierci, chociaż tak naprawdę nic ci się nie stało? Pewien 36-letni Szwed nie musiał sobie tego wyobrażać. On naprawdę to przeżył i wcale nie było to zabawne.

Dalsza część tekstu pod wideo

O śmierci dowiedział się z banku

Historia 36-letniego Jonathana Ravelina ze Szwecji brzmi jak odcinek serialu komediowego. Jednak mężczyźnie nie było do śmiechu. Wszystko zaczęło się od niedziałającej, cyfrowej legitymacji Bank ID. Szwed zgłosił się w celu wyjaśnienia sprawy i dowiedział się, że... oficjalnie nie żyje. Ktoś go uśmiercił, a on nawet o tym nie wiedział.

Odkręcenie całej sytuacji zajęło mu długie tygodnie. Wszystkie systemy uznały go za martwego. Musiał z fizycznym dokumentem jeździć po urzędach i udowadniać, że jego serce nadal bije, a mózg w pełni funkcjonuje. W skrócie, że jest po prostu żywy.

Ostatecznie udało się wszystko odkręcić, ale na tym sprawa się nie zakończyła. Okazało się, że prawdopodobnie był to zwykły żart. Lekarz, który stwierdził jego zgon, okazał się równie fikcyjny, jak śmierć 36-latka. Podobna sytuacja spotkała dwie inne osoby z jego gminy.

Mężczyzna postanowił skierować sprawę do sądu. Ten ustali, że winę ponosi osoba trzecia. Jednak jej tożsamości nie da się ustalić, więc sprawę umorzono. Szwed się z tym nie zgadza i uważa, że urzędy powinny sprawdzać dane lekarzy, którzy stwierdzają zgon. Sąd nie podzielił jego zdania, uznając, że tego typu pomyłki są niezwykle rzadkie.

W samej Szwecji błędnie za zmarłych zostaje uznanych około 40 osób rocznie.