Polskie służby nie posiadają żadnego programu deszyfrującego popularne komunikatory. Do zakupu zniechęciła je afera z Pegasusem.
Afera związana z systemem Pegasus cały czas zatacza coraz szersze kręgi. W tym momencie działa komisja śledcza, która ma ją wyjaśnić, ale jeszcze wiele czasu upłynie, zanim poznamy ostateczne wnioski. Tymczasem polskie służby błądzą jak we mgle, bo nie dysponują odpowiednim narzędzie do deszyfrowania komunikatorów — donosi Rzeczpospolita.
W zeszłym roku żadna polska służba nie dysponowała programem do deszyfrowania komunikatorów. Wśród polityków podobno nie było woli zakupu takiego narzędzia z powodu afery związanej z Pegasusem. Najwyraźniej przedstawiciele państwa bali się wybuchu kolejnej bomby, szczególnie w roku wyborczym. Wszelkie sugestie, aby taki system zakupić, miały być z miejsca ucinane.
Zdaniem Adama Rapackiego, byłego wiceszefa MSWiA i twórcy CBŚ, nowoczesne narzędzia deszyfrujące są służbom niezbędne do pracy. Pozwalają kontrolować korespondencję przestępców, którzy korzystają z coraz bardziej wymyślnych metod komunikacji.
Brak takiej możliwości kontroli oznaczałby zapaść podobną do tej, jaką mieliśmy w latach 90., gdzie służby nie nadążały za przestępcami.
- powiedział Rapacki.
Przepisy, w tym Unii Europejskiej, nie zabraniają posiadania systemu szpiegowskiego. Wydaje mi się, że afera z Pegasusem nie dotyczy też tego, że rząd zdecydował się na jego zakup, a raczej tego, jak był on wykorzystywany. Śledzenie polityków i prokuratorów trudno nazwać walką z przestępczością.
Zobacz: Polaków nie będzie stać na prąd. Są prognozy rządu
Zobacz: Rząd zablokuje Polakom rachunki. Projekt ustawy już jest
Źródło zdjęć: Fotokon / Shutterstock.com
Źródło tekstu: Rzeczpospolita