Unijny absurd uderzy w Polaków. Już buntują się Niemcy i Szwedzi
Unia Europejska planuje wprowadzenie zakazu sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 roku. Jest to kontrowersyjny temat nie tylko dla obywateli, ale także dla producentów samochodów. Jak można się domyślać, są dwie frakcje, które obecnie walczą o korzystne dla siebie przepisy.
Niemcy i Szwedzi mają w tym temacie inne zdanie
Z jednej strony, mamy głównie niemieckich producentów samochodów takich jak Volkswagen, BMW czy Mercedes. Firmy te słyną z samochodów spalinowych. O ile wchodzą krok po kroku na rynek elektryków to w tej chwili ciężko sobie wyobrazić ich opłacalne funkcjonowanie przy zakazie sprzedaży samochodów spalinowych.
Z drugiej strony mamy natomiast, takich producentów jak, Volvo i Polestar. Zwłaszcza, będące w chińskich rękach Volvo mocno wspiera planowany zakaz sprzedaży aut spalinowych.
Sprawa jest tak poważna, że zaangażował się w nią kanclerz Niemiec, Friedrich Merz. Poprosił on przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen o złagodzenie twardego zakazu planowanego na rok 2035. Jego propozycja zawiera między innymi czasowe dopuszczenie do sprzedaży samochodów hybrydowych. Taki krok miałby nadal wspierać ekologię, ale bez niszczenia tysięcy miejsc pracy w fabrykach samochodowych.
Zupełnie inne zdanie na ten temat ma prezes Volvo Cars Hakan Samuelsson. Uważa, że takie marki jak BMW, Volkswagen czy Mercedes mogą lobbować za różnymi zmianami w przepisach. Według 74-letniego prezesa nie zmieni to jednak faktu, że rynek idzie w kierunku samochodów elektrycznych. Według niego, jeśli europejscy producenci nie wezmą się do roboty i nie zaczną konkurować na rynku elektryków, żadne przepisy im nie pomogą.
Chińczycy już tworzą swoje fabryki w Słowacji, Rumunii czy na Węgrzech. Nie sądzę, że uda się zatrzymać ich wejście na unijne rynki a pomocą podatków i cła. Trzeba się z nimi zmierzyć i konkurować. Mamy na to czas. Mamy 10 lat.
Dla zacofanej elektromobilnie Polski to prawdziwy dramat
Polska nie jest gotowa na zakaz sprzedaży aut spalinowych z powodu zbyt wolnego rozwoju infrastruktury ładowania, wciąż niskiego udziału aut elektrycznych w nowych rejestracjach (ok. 3–8 proc. wobec ponad 13 proc. średniej UE) oraz wysokich cen aut EV, sięgających średnio ok. 40 proc. więcej niż auta spalinowe.
Planowane restrykcje skierowane w stronę dominujących globalnie, chińskich producentów elektryków zdecydowanie tej sytuacji nie poprawią. Chociaż Polacy chętnie kupują używane auta, pogłębiający brak podaży aut spalinowych na rynku wtórnym bardzo szybko dosięgnie każdego Polaka. Nie mamy miejsc parkingowych przed blokami, a co dopiero stacji szybkiego ładowania, które nie są dostępne "na cyfrowe kartki", czyli bez zapisywania się przez aplikacje.