Zagadka sprzed tysiąca lat wyjaśniona. Znaleźli gwiazdę "zombie"
Prawie 900 lat temu zagadkowa gwiazda przyciągnęła uwagę chińskich i japońskich obserwatorów. Świeciła przez ponad sześć miesięcy, po czym zniknęła, zostawiając po sobie nierozwiązaną przez wieki zagadkę. Aż do teraz.

1181 – ten rok zafundował ciekawą obserwację w zapiskach chińskich i japońskich obserwatorów nocnego nieba. W pobliżu konstelacji Kasjopei pojawiła się tam nowa gwiazda, która świeciła przez sześć miesięcy, po czym zniknęła. To jedna z niewielu udokumentowanych supernowych, które udało się opisać przed powstaniem teleskopów. Astronomom udało się w końcu ją odnaleźć, ale obiekt okazał się mieć więcej ciekawych tajemnic.
Gwiazda-zombie
Supernowa, znana dziś jako SN 1181, w końcu została odkryta. A w zasadzie to, co z niej pozostało. Co ciekawe, na jej trop udało się trafić dzięki astronomce-amatorce Danie Patchick, która w ramach projektu obywatelskiego odkryła w 2013 mgławicę Pa 30. To właśnie tam kilka lat później udało się odnaleźć pozostałość po supernowej, która prawie tysiąc lat wcześniej tak mocno zaznaczyła się na nocnym niebie w Azji.



Badaczy zaintrygowało jednak, że w miejscu dawnej supernowej spotkali ocalałą “gwiazdę zombie”. Teoria tłumacząca ten stan rzeczy mówi, że SN 1181 powstała w wyniku eksplozji termojądrowej na gęstym, martwym białym karle. Zazwyczaj takie obiekty ulegają całkowitemu zniszczeniu, ale w tym przypadku część jednak przetrwała. Taki rodzaj częściowej eksplozji nazywany jest supernową typu lax. Ale to wciąż nie koniec. Jak informują badacze, wspomniana gwiazda-zombie miała emanować dziwnymi włóknami, które kształtem przypominają kwiaty mniszka lekarskiego.
Najnowsze badania przeprowadzone przez badaczy z Institute of Science and Technology Austria oraz NASA Hubble w Center for Astrophysics, Harvard & Smithsonian dały wgląd w zbliżenie tych dziwnych włókien. Wszystko dzięki spektrografowi Keck Cosmic Web Imager znajdującemu się na Hawajach, w pobliżu wulkanu Mauna Kea. Sprzęt ten jest niezwykle czuły. Może też mierzyć ruch materii w eksplozji gwiazdy. Dzięki temu powstaje symulacja pokazująca takie zdarzenia jak wybuch supernowej.
Dzięki temu rozwiązaniu badaczom udało się wykazać, że wyrzucony materiał nie został ani spowolniony ani przyspieszony od czasu eksplozji. To zaś pozwoliło na wyznaczenie daty wybuchu, która z perspektywy Ziemi wskazała właśnie na 1181 rok. Przeprowadzona analiza sugeruje też, że asymetria wyrzutu materiału wewnątrz włókien wynika z samej początkowej eksplozji. Jak podsumowują jednak badacze cytowani przez portal Science Daily, odkrycie to stawia nowe pytania i wyzwania przed astronomami.