DAJ CYNK

Polka straciła 190 tys. złotych. Przelała je kodami BLIK

Mieszko Zagańczyk

Bezpieczeństwo

Takiego przekrętu chyba jeszcze nie było. Przestępcy połączyli dwie metody oszustw – na pracownika banku i na BLIK-a. Omotana w ten sposób mieszkanka Stalowej Woli straciła blisko 190 tysięcy złotych.

Dalsza część tekstu pod wideo
 

Policja i specjaliści od bezpieczeństwa niemal każdego dnia alarmują o sposobach przestępców na wyłudzenie pieniędzy. Popularne są dwie metody – po pierwsze podszywanie się pod pracownika banku i przekonywanie swoich ofiar o tym, że środki na ich koncie są zagrożone, a po drugie metoda na BLIK-a, w której przestępca podaje się za znajomego w potrzebie i prosi o szybką pożyczkę poprzez wygenerowanie kodu do płatności. 

Tym razem jednak oszuści przewrotnie połączyli te dwie metody. W rezultacie 54-letnia mieszkanka Stalowej Woli została pozbawiona oszczędności.

Wypłaciła gotówkę, wpłaciła je na kody BLIK 

Na telefon 54-latki zadzwonił mężczyzna, który podawał się za konsultanta z banku. Fałszywy pracownik przekonywał kobietę, że doszło do wycieku jej danych osobowych i ktoś złożył w jej imieniu wniosek o kredyt. Oszust nakazał jej pojechać do banku i potwierdzić informacje, dodając, że jeżeli pracownicy jej tego nie potwierdzą oznacza to, że również są uwikłani w ten proceder. 

Tak absurdalna historia powinna od razu zapalić czerwoną lampkę, że coś jest nie tak, ale w panice i stresie nie wszyscy myślą racjonalnie. Na to liczyli przestępcy.

Kobieta pojechała do banku, gdzie uzyskała informację, że nikt nie próbował zaciągać kredytu na jej dane. Uwierzyła jednak przestępcom, że jest to potwierdzenie uwikłania pracowników w proceder. Wypłaciła więc zgromadzone na koncie pieniądze.

Następnie, zgodnie ze wskazówkami przestępców, wpłacała je we wpłatomacie na kody BLIK podane przez oszustów. Przekazała w ten sposób oszczędności w wysokości 68 tysięcy złotych. Kobieta wierzyła, że w ten sposób ochroni swoje pieniądze. 

Na tym się jednak nie skończyło. Do rozmowy telefonicznej z rzekomym pracownikiem banku dołączył się również inny mężczyzna, który przedstawił się jako zastępca prokuratora rejonowego. Przekazał, że prowadzone jest śledztwo w sprawie wyłudzeń kredytów i wycieków danych osobowych.

Następnego dnia oszust ponownie skontaktował się z ofiarą. Wmówił jej, że aby udowodnić oszustwo pracowników banku, kobieta musi wziąć kredyt. Omotana ofiara zaciągnęła dwa kredyty na łączną kwotę 130 tysięcy złotych. Wszystkie pieniądze wpłaciła we wpłatomacie na konto podane przez przestępcę, zatwierdzając je podawanymi przez niego kodami BLIK.

Po wszystkim kobieta miała oczekiwać na ponowny kontakt z konsultantem. Kiedy nikt już nie zadzwonił, skontaktowała się z prokuraturą. W trakcie rozmowy dowiedziała się, że padła ofiarą oszustwa.

Policja apeluje o ostrożność i przypomina, że pracownik banku nigdy nie poprosi o wpłacenie pieniędzy na inne konto bankowe. W przypadku podejrzanych telefonów należy rozłączyć się i zweryfikować informacje — najlepiej zadzwonić do banku lub udać się osobiście do najbliższej placówki.

Zobacz: Gang BLIK-owy rozbity. To oni okradali Polaków
Zobacz: Jeden telefon. Tyle wystarczyło, by straciła wszystkie oszczędności

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock

Źródło tekstu: Policja.pl: KWP w Rzeszowie / kp