Streżyńska pisze do SDP w związku z atakami medialnymi
Anna Streżyńska, prezes UKE, zwróciła się do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich z listem dotyczącym nieprzestrzegania przez niektórych dziennikarzy Kodeksu Etyki.
Anna Streżyńska, prezes UKE, zwróciła się do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich z listem dotyczącym nieprzestrzegania przez niektórych dziennikarzy Kodeksu Etyki.
Oto treść listu:
Szanowni Państwo
Zwracam się do Państwa głęboko zaniepokojona prowadzonymi przez część
mediów działaniami stojącymi w mojej ocenie w głębokim konflikcie z
przyjętym przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich Kodeksem Etyki.
W ostatnim czasie doświadczam profesjonalnie zorganizowanej i
realizowanej kampanii public relations wymierzonej w reputację Urzędu
Komunikacji Elektronicznej. O ile rozumiem podmioty komercyjne, będące
przedmiotem regulacji prowadzonych przez mój urząd, że sięgają po
wszelkie dostępne im instrumentarium; o ile rozumiem agencje public
relations wyspecjalizowane w realizacji zleceń również o takim
charakterze; o tyle nie mogę zrozumieć uczestniczenia w tej operacji
wybranych mediów, które przecież deklarują publicznie niezależność
publikowanych tekstów od biznesu, obiektywizm i prawdę, której chciały
służyć.
Stanowcze działanie Władz Stowarzyszenia w zakresie respektowania
Kodeksu Etyki jest moim zdaniem szczególnie potrzebne teraz, w obliczu
rozpoczynającego się kryzysu gospodarczego. Kryzys, który w naturalny
sposób zwielokrotnia presję działów reklamy na sprzyjanie dużym
reklamodawcom, zwiększa chęć poszukiwania przez wydawców nowych źródeł
dochodu, nie powinien w mojej ocenie powodować zawieszenia obowiązywania
podstawowych reguł gwarantujących poważne postrzeganie misji zawodu
dziennikarskiego.
Do napisania do Państwa skłoniły mnie osobiste doświadczenia związane z
piastowaniem urzędu Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE). Od
trzech miesięcy Prezes UKE jest celem skoordynowanego, profesjonalnego
ataku ze strony kilku redakcji. Powtarzają się w nich te same tezy, te
same zdania, te same zwroty i te same, formułowane w podobny sposób,
zarzuty. Formułowane są przez dziennikarzy wcześniej nie piszących o tej
branży, często pod pseudonimami (!). Skoordynowany charakter tych
działań, powtarzalność fraz i zwrotów, tymi samymi słowami zadawane
pytania przez kilka redakcji równocześnie, wyklucza, że mamy oto do
czynienia z efektem dziennikarskiego śledztwa. Jeśli tak, to byłoby ono
prowadzone przez kilkunastu dziennikarzy z kilku redakcji jednocześnie,
przepisującymi jeden od drugiego tezy pytań, które równolegle zadają. Na
końcu zaś, bywa i tak, nie chcących się podpisać własnym imieniem i
nazwiskiem pod swym dziełem.
Już kilkanaście godzin po ogłoszeniu wyników przetargu na rezerwację
częstotliwości dla operatorów telefonii komórkowej GSM (w jego wyniku
Prezes UKE wydał 9 grudnia 2008 r. decyzje o dokonaniu rezerwacji
częstotliwości dla P4 Sp. z o.o. oraz Aero 2 Sp. z o.o.) do UKE trafiły
przesłane drogą mailową lub faxem listy od kilku redakcji, należących do
różnych wydawców, z podobnie stawianymi w nich zarzutami o bardzo
szczegółowym prawno-technicznym charakterze, znanym wyłącznie firmom
uczestniczącym w tym przetargu. Dodam, że do chwili rozstrzygnięcia
przetargu, zarówno na etapie publicznych konsultacji, jako i po
opublikowaniu zaproszenia do składania ofert, zapisy dokumentacji
przetargowej nie budziły najmniejszego zainteresowania ze strony mediów.
Mimo ogłoszenia przez Prezes UKE obszernych wyjaśnień, iż metodologia
prowadzenia przetargu była całkowicie transparentna i jest jawna dla
wszystkich zainteresowanych, a także podlega kontroli odpowiednich
służb, co kilka tygodni do Urzędu trafia kolejna (skierowana w jednym
czasie z różnych redakcji) fala oskarżeń i zarzutów od następnych
dziennikarzy. Mamy do czynienia z falą, której wyspecjalizowana komórka
relacji z mediami przekazuje te same odpowiedzi - na podobnie
formułowane pytania.
Oskarżenia stawiane po kolei przez kolejnych dziennikarzy - a lista
tytułów i korespondencja jest u mnie do wglądu - dziwnie korespondują z
analogicznymi zarzutami formułowanymi wcześniej przez firmy, które po
raz kolejny przetarg na częstotliwości przegrały. Każda z tych
publikacji jest "wzbogacana" o nowe zarzuty, które mają udowodnić
korupcyjny charakter moich decyzji - w ostatniej publikacji nawiązując
nawet do sprawy Pana Senatora Tomasza Misiaka (sic!).
W sposób profesjonalny tworzona jest znana z teorii public relations
atmosfera "afery". Celem tych działań jest zamiar uwiarygodnienia tych
zarzutów poprzez fakt ich wielokrotnego powtarzania w mediach
drukowanych i elektronicznych. W przypadku kolejnej z serii, najnowszej
publikacji w tygodniku Wprost, ("Nietykalna Streżyńska", 29 marca 2009
r.), autor podpisujący się pseudonimem (sic!) Marek Laskowski, nawet nie
uwzględnił moich odpowiedzi na przesłany mi w piątek na koniec dnia
e-mail z pytaniami. Wydaje się przy tym, ze zarówno moment ich
skierowania na chwilę przed zamknięciem numeru, jak i nie uwzględnienie
moich odpowiedzi (których po prostu nie oczekiwano) świadczą o braku
prawa do przedstawienia przeze mnie jakiegokolwiek własnego stanowiska.
Skoordynowanych, profesjonalnych działań wymierzonych w urząd nie
wyhamował nawet wniosek, jaki sama skierowałam 28 stycznia 2009 r. do
Centralnego Biura Antykorupcyjnego, o pilne wyjaśnienie i zweryfikowanie
prawdziwości stawianych przez część mediów zarzutów o nielegalnych
związkach biznesu z regulatorem rynku telekomunikacyjnego. Jednak i to
nie powstrzymuje kolejnych dziennikarzy od dalszego powielania oskarżeń
Prezesa UKE o nielegalne związki z biznesem.
Istotnym w całej opisywanej tu sprawie jest dla mnie fakt, że o
"aferalnym" czy "korupcyjnym" wyniku tego czy poprzednich przetargów na
częstotliwości, nie napisali dziennikarze, którzy na co dzień zajmują
się branżą telekomunikacyjną, znają prawo i procedury administracyjne,
na bieżąco śledzą wydarzenia i postępowanie poszczególnych podmiotów na
tym rynku. Dziennikarze profesjonalnie zajmujący się rynkiem
telekomunikacyjnym wielokrotnie rzetelnie relacjonowali decyzje
podejmowane przez Prezesa UKE i obiektywnie oceniali ich efekty dla
użytkowników usług telekomunikacyjnych, a w czasie "zawirowań
politycznych" stawali w mojej obronie - za co jestem im niezmiernie
wdzięczna.
Zdaję sobie sprawę z faktu, że list ten może być tylko wołaniem na
puszczy wobec skali problemów, z jakim mają Państwo do czynienia w
środowisku dziennikarskim. Nie piszę z prośbą o obronę mojego dobrego
imienia - w tej sprawie po piśmie skierowanym do Centralnego Biura
Antykorupcyjnego zwracam się też na drogę sądową, która zaowocuje
zapewne za kilka lat. Piszę chcąc zwrócić uwagę na fakt, że brak
respektowania Kodeksu Etyki przez świat dziennikarski może prowadzić nie
tylko do patologizacji sfery publicznej, ale i zachwiania zaufania do
zawodu zaufania publicznego, jakim jest zawód dziennikarza. W tym
punkcie i Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i ja, wraz z grupą
dziennikarskich profesjonalistów, jesteśmy jak sądzę po jednej stronie.
Z poważaniem
Anna Streżyńska
Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej