DAJ CYNK

Rosja zaorała się własnym prawem. Teraz udaje kołowrotek

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Prawo, finanse, statystyki

Okazuje się, że import elektroniki do Rosji kanałami nieoficjalnymi wcale nie jest taki prosty, jakby tego chciano. Na przeszkodzie stanęło lokalne prawo. 

Kiedy zachodnie firmy odcięły Rosję od oficjalnej dystrybucji, tamtejsze sklepy szybko znalazły obejście. Brakujący sprzęt, taki jak smartfony czy laptopy, zaczęto sprowadzać poprzez kraje trzecie, m.in. Kazachstan. Kremlowska wierchuszka pierwotnie bardzo się z tego powodu ucieszyła, bo sankcje zostały ominięte i wydawałoby się, że jest po sprawie. Teraz jednak władza stanęła w rozkroku.

W 2019 roku Duma Państwowa Federacji Rosyjskiej uchwaliła ustawę, wedle której wszystkie sprzedawane legalnie urządzenia powinny mieć zainstalowane krajowe oprogramowanie. Wówczas całkiem słuszny, w dzisiejszych realiach pomysł ten bardziej przeszkadza, niż pomaga. W praktyce okazuje się zaś niemożliwy do realizacji.

O prawie, które utrudnia walkę z sankcjami

Jak wskazuje dziennik Wiedomosti, prawo zostało sformułowane tak, aby odpowiedzialność rozłożyć pomiędzy producentów i sprzedawców, z kompletnym pominięciem pośredników. Producenci jednak formalnie z Rosji czmychnęli, więc w grze pozostają jedynie sprzedawcy, którzy to w świetle obowiązujących przepisów w ogóle nie powinni wystawiać niezrusyfikowanego sprzętu na półki.

Rzecz w tym, że innej sensownej opcji nie ma. Kazachskie smartfony wwożone do Rosji na pakach kamazów, nawet zakładając przekazanie pałeczki importerowi, trzeba byłoby rozpakować, po czym z osobna konfigurować. Co z fabryczną plombą? Jak rozwiązać sprawę konta użytkownika? Czy rozpakowany sprzęt, zmacany przez technika, przypadkiem nie stanie się używany? Pytań jest zdecydowanie więcej niż odpowiedzi.

W tej chwili nie umie ich udzielić również Duma. Ponoć deputowani zastanawiają się gorączkowo nad czasowym uchyleniem art. 14.8 Kodeksu administracyjnego Federacji Rosyjskiej, czyli właśnie kar za brak rosyjskiego oprogramowania. Niemniej zdaniem źródła nie ma w tej kwestii jednomyślności. Tym samym rynek tkwi niejako w impasie.

Największe sieci handlowe, z molochem M.Video-Eldorado na czele, elektronikę z szarego importu eksponują na potęgę. Ale słuszne wydają się obawy niektórych komentatorów, że Kreml, szczególnie przyciśnięty finansowo, prędzej czy później może przypomnieć sobie o istnieniu ustawy o preinstalowanym oprogramowaniu. Wtedy zacznie się ruletka. Rosyjska ruletka.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Asatur Yesayants / Shutterstock

Źródło tekstu: Wiedomosti, oprac. własne