Ratownik w 1,5 minuty? Ta aplikacja może Ci uratować życie

Wyobraź sobie, że jesteś świadkiem zasłabnięcia na ulicy. Serce zaczyna bić szybciej – nie wiesz, co robić. A teraz wyobraź sobie, że wystarczy nacisnąć jeden przycisk na telefonie, a po minucie i trzydziestu sekundach zjawia się ktoś, kto wie, jak pomóc.

Marian Szutiak (msnet)
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Ratownik w 1,5 minuty? Ta aplikacja może Ci uratować życie

Tak ma działać Pierwszy Ratownik – aplikacja, która już 30 czerwca 2025 roku zostanie oficjalnie przekazana do użytku podczas wydarzenia w siedzibie firmy Google. Pomysł jest bardzo prosty: jedno kliknięcie w telefonie, a ratownik (ochotnik z odpowiednim przeszkoleniem) dostaje powiadomienie, mapę dojazdu i kontakt do osoby wzywającej pomocy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Działa jak Uber, ale ratuje życie

Jak informuje Portal Samorządowy, za projektem stoi między innymi senator Waldemar Pawlak, były premier i obecny prezes Związku Ochotniczych Straży Pożarnych. To właśnie ochotnicy z OSP mają być pierwszymi, którzy dołączą do sieci ratowników. Ale system będzie otwarty również dla innych – każdy, kto przeszedł odpowiednie szkolenie i chce pomagać, może się zarejestrować. Szczegóły znajdziesz pod tym adresem.

Wykonywaliśmy doświadczenia na wersjach przedprodukcyjnych aplikacji i wynika z nich, że czas od naciśnięcia przycisku na smartfonie do obecności ratownika na miejscu wynosi od 1,5 do 3,5 minuty. Jest to ważne zarówno w mniejszych miejscowościach, gdzie czas dotarcia ratowników medycznych może być wydłużony, jak i w tych większych, gdzie osoba posiadająca kwalifikacje do udzielenia pierwszej pomocy może być w sąsiedniej klatce schodowej, a my możemy o tym nie wiedzieć. Będzie to rozwiązanie zbliżone do taksówki wzywanej za pośrednictwem aplikacji.

Waldemar Pawlak, senator, Prezes Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych

Dlaczego to takie ważne?

W przypadku nagłego zatrzymania krążenia, czas działa przeciwko nam. Jeśli w ciągu 5 minut nie zostanie przeprowadzona resuscytacja, szanse na przeżycie dramatycznie spadają. Dzięki aplikacji, pomoc może być dosłownie na wyciągnięcie ręki – zanim przyjedzie karetka, zanim rozlegnie się sygnał straży.

Aplikacja działa zarówno na Androidzie, jak i iOS. I nie chodzi w niej o zaawansowaną medycynę, tylko o podstawową, ale kluczową pierwszą pomoc: masaż serca, ułożenie w pozycji bezpiecznej czy zatrzymanie krwotoku.

Nie tylko wypadki

Senator Pawlak nie wyklucza, że w przyszłości aplikacja może służyć także w innych sytuacjach – na przykład gdy ktoś poczuje się zagrożony na ulicy, potrzebuje wsparcia psychicznego lub zwyczajnie – pomocy sąsiedzkiej. 

Można sobie wyobrazić inne ważne sytuacje niż pierwsza pomoc. W wolontariacie nie ma sztywnych ram prawnych, jak w przypadku służb państwowych, gdzie ich działania są jasno prawnie zdefiniowane.

Waldemar Pawlak

Warto przypomnieć, że już podczas pandemii COVID-19 wiele osób udzielało "pierwszej pomocy" w formie robienia zakupów czy dostarczania leków. To pokazuje, że idea wsparcia sąsiedzkiego może się rozwijać także w ramach aplikacji.

A co z fałszywymi alarmami?

Jeśli ktoś dla zabawy naciśnie przycisk SOS – zostanie po prostu zablokowany. Twórcy systemu nie przewidują na razie kar finansowych, ale podkreślają, że nadużycia będą skutecznie eliminowane. Chodzi przecież o życie.

Nowoczesna technologia, tradycyjni bohaterowie

Ochotnicze Straże Pożarne w Polsce to nie tylko remizy i węże strażackie. To największa społeczna sieć ratownicza w kraju – i właśnie ona ma stanowić trzon Pierwszych Ratowników. Waldemar Pawlak przypomina, że OSP to kluczowy partner samorządów, nie tylko w mniejszych miejscowościach. Przykład? Warszawska dzielnica Wesoła – tam za bezpieczeństwo odpowiada właśnie jednostka ochotnicza.