Sprawdziłem sprzęt z Action za 12 zł. Tego się nie spodziewałem
Kiedy pisałem o promocjach na kable USB z Action w komentarzach pojawiały się głosy sugerujące, żeby je kupić i przetestować. Problem w tym, że to nie było możliwe, ponieważ nie miałem odpowiedniego sprzętu, żeby się tym zająć.

Na szczęście podczas wakacyjnych wojaży… z domu do pobliskiego sklepu w moje ręce wpadł świetny powerbank, który również wkrótce chętnie Wam przybliżę. Ten oferuje 140 W mocy, oraz wyświetla moc, jaką obciążone są poszczególne porty.
Kabel USB-C to kabel, a nie przewód
Jest to więc bardzo prosty, a jednocześnie skuteczny sposób na przedstawienie możliwości danego kabla. I tak: kabla. W ramach obecnie obowiązującej normy PN-IEC 60050-461:2024-09 termin przewód zniknął ze specjalistycznego słownika, a nawet przed jej wprowadzeniem oznaczał coś zupełnie innego.



Kabel USB-C z Action
No dobrze, ale z czym dokładnie mamy tu do czynienia? Otóż kabel ten oferuje aż 3 metry długości, co samo w sobie robi duże wrażenie jak na coś, co wedle producenta obsługuje aż 60 W mocy. Dodatkowo jest on w nylonowym oplocie, co nie tylko podnosi jego walory estetyczne, ale i wytrzymałość. Przy wtyczce znajdziemy natomiast gumowe, elastyczne wzmocnienie, co chroni go przed uszkodzeniami mechanicznymi w najbardziej wrażliwym miejscu. Sama obudowa wtyku jest natomiast metalowa.
Procedura badawcza
Ta jest niezwykle wręcz prosta: do 140 W powerbanka podłączyłem za jego pomocą odbiorniki o mocy przekraczającej lub równiej 60 W. Oczywiście fakt, że dane urządzenie wspiera moc, do np. 60 W nie oznacza, że taka będzie pobierana podczas całego procesu ładowania. Dlatego w celach porównawczych wykorzystałem kabel, który był w zestawie z powerbankiem i wspiera 140 W mocy. Jako odbiorniki posłużyły: Motorola Edge 50 Neo, Motorola Edge 40 Neo, MacBook Air M4, oraz Lenovo Legion Go S. Dodatkowo, jako że mam aż dwa takie kable z Action, jeden czarny (c) a drugi czarno-biały (c-b), to od razu sprawdziłem, czy osiągają one zbliżone rezultaty. Wyniki są następujące:
- Lenovo Legion Go S: 47 W kabel 140 W, 48 W (c-b), 47 W (c)
- MacBook Air M4 pod obciążeniem: 62 W kabel 140 W, 56 W (c-b), 56 W (c)
- Motorola Edge 50 Neo: 44 W kabel 140 W, 27 W (c-b), 28 W (c)
- Motorola Edge 40 Neo: 43 W kabel 140 W, 27 W (c-b), 27 W (c)
Tu warto dodać, że moja Motorola Edge 50 Neo jest bardzo kapryśnym sprzętem i nie ze wszystkimi ładowarkami PD chce poprawnie współpracować.
Kolejnym testem było podładowanie samego powerbanku za pomocą 65 W ładowarki. Tu wyniki mamy następujące:
- Kabel 140 W: 64 W
- Czarno-biały kabel z Action: 56 W
- Czarny kabel z Action: 57 W
Okazuje się więc, że kable z Action nie spełnia normy, oferując odpowiednio 56 i 57 W mocy przy deklarowanych 60 W przy wykorzystaniu ładowarki 65 W. Prawidłowość ta jest widoczna także dla MacBooka, w którym wyniki były niemalże identyczne.
Niestety, z ładowania Lenovo Legion Go S nie udało mi się więcej wycisnąć, więc nawet nie zbliżyłem się do progu 60 W, a szkoda. W przypadku smartfonów Motoroli widać, że kabel znacznie odstaje. Jak już jednak pisałem wcześniej, są to urządzenia niezwykle kapryśne pod tym względem.
Podsumowanie
Kablom z Action zabrakło dosłownie 3-4 W do osiągnięcia zamierzonego celu. Biorąc jednak pod uwagę, że mają one aż 3 metry długości, a kosztują przy tym 11,39 zł, to wynik jest zaskakujący. Szczerze mówiąc, jeden kupiłem do innego projektu związanego z fotowoltaiką, a drugi z nadzieją, że osiągnie, chociaż połowę deklarowanej mocy. Dlatego też jestem więcej, niż zadowolony z osiągniętych efektów.