Płatności mobilne - to jeszcze nie to

PTC i Polkomtel zaczęli testy płatności mobilnych. No, mobilnych to może za dużo powiedziane - na razie zbliżeniowych, w dość podstawowym zakresie. Niczym specjalnie nie różni się to od kart zbliżeniowych w technologii PayPass (MasterCard) i PayWave (Visa), wydawanych na coraz większą skalę przez banki od ponad roku. Rolę "plastiku" pełni tutaj telefon komórkowy, stąd nacisk operatorów na stwierdzenie "mobilne".

Redakcja Telepolis
12
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Telepolis.pl

PTC i Polkomtel zaczęli testy płatności mobilnych. No, mobilnych to może za dużo powiedziane - na razie zbliżeniowych, w dość podstawowym zakresie. Niczym specjalnie nie różni się to od kart zbliżeniowych w technologii PayPass (MasterCard) i PayWave (Visa), wydawanych na coraz większą skalę przez banki od ponad roku. Rolę "plastiku" pełni tutaj telefon komórkowy, stąd nacisk operatorów na stwierdzenie "mobilne".

Obaj operatorzy wybrali telefony Samsunga - model S5230 Avila, w specjalnej wersji z chipem NFC (ang. Near Field Communication). PTC robi to we współpracy z Inteligo i MasterCardem, Polkomtel - z BZ WBK i Visą. Ja mam przyjemność brać udział w testach PTC.

Trochę techniki

Testowane przez operatorów rozwiązanie to takie, w którym klucze kodujące przechowywane są na karcie SIM. Inne rozwiązania mogą przechowywać klucze np. na karcie pamięci. Rozwiązanie SIM-centric ma jednak kilka zalet nad konkurencyjnymi - umożliwia zdalną aktualizację kluczy czy aplikacji bankowej i nie przywiązuje klienta do jednego, konkretnego egzemplarza karty pamięci. Nie ma więc problemu z odnowieniem karty (kiedy minie jej termin ważności), czy też dodaniu kolejnej - wszystko można zrobić zdalnie, nie trzeba udawać się do oddziału banku. Na karcie SIM może być "załadowane" kilka kart - debetowych albo kredytowych - co wydaje się być ciekawym rozwiązaniem. Dzięki temu, w przyszłości (niedalekiej - jak zapewniają przedstawiciele firm uczestniczących w testach), będzie można sobie ustawić, która karta służy domyślnie do płatności zbliżeniowych, a która do mobilnych (jak w końcu się pojawią). Zmiany będzie można dokonać przed wykonaniem każdej transakcji.

Jak przebiega płatność

Płatności zbliżeniowych zwykłą kartą dokonuję od grubo ponad roku. W tym czasie obserwowałem zarówno stopniowo zwiększającą się sieć terminali, jak i postępującą edukację sprzedawców. Kiedyś to ja musiałem im tłumaczyć, co zrobić po kolei, żeby przeprowadzić transakcję (a procedura różni się trochę od tej z tradycyjnym "udziałem" karty w terminalu). Teraz nie ma już z tym problemów. Przyłożenie telefonu do terminala nie wzbudza już na nich żadnego wrażenia - nawet na niego nie patrzą, spoglądają tylko na okienko terminala, czy system przyjął płatność. Czasami myślę, że mógłbym tam przyłożyć nawet żelazko z funkcją NFC - wtedy by mnie co najwyżej zapytali z ciekawości, który bank je obsługuje (takie pytanie pojawiło się raz, kiedy korzystałem z Avili).

Płatności do 50 zł nie wymagają podania kodu PIN - identycznie jak w wypadku transakcji dokonanej zbliżeniowym "plastikiem". Po wszystkim, na uruchamia się aplikacja bankowa i wyświetla się komunikat o udanej transakcji.

Problem pierwszy: sieć akceptantów

PTC trochę przesadziła z reklamą swojej innej, podobnej usługi - naklejki z NFC na telefon, obsługiwanej przez Polbank, w którym mężczyzna mówił, że nie wziął ze sobą portfela, ale - na szczęście - miał telefon i mógł dokonać potrzebnych zakupów. Jak nie weźmie się ze sobą standardowego "plastiku", to może być ciężko… Powód jest prosty - mniej niż co dziesiąty terminal jest w stanie obsłużyć transakcję zbliżeniową. Z tym jest u nas i tak lepiej niż na zachodzie (dla porównania, w Polsce jest mniej więcej tyle samo terminali zbliżeniowych co w Wielkiej Brytanii - około 15 tys.). Dlatego NFC w telefonie jest ciągle gadżetem i pewnie będzie nim do momentu, kiedy liczba terminali osiągnie pewną masę krytyczną - myślę, że musi być to co najmniej połowa. Do tego czasu nie obędzie się bez noszenia portfela.

Problem drugi: dostępność telefonów

W tej chwili na palcach jednej ręki można policzyć modele telefonów z chipem NFC. Praktycznie nie ma ich dostępnych nigdzie na wolnym rynku w Europie. Dorzucenie kolejnego układu scalonego do telefonu nie jest wielkim problemem technologicznym, producenci są na to gotowi, jednak podnosi jego cenę o około 10 euro. Biorąc pod uwagę fakt, że polscy operatorzy sprzedają swoim klientom około 7 mln telefonów w skali roku, oznacza to dla nich koszty większe o 70 mln euro - przy założeniu, że sprzedawali by tylko telefony z NFC. To trzeba by przerzucić na klientów, z których niewielu wykorzystałoby zapewne nowe możliwości telefonu. Z kolei wprowadzanie do oferty tylko wybranych modeli z NFC nie przyczyni się do popularyzacji usługi, bo wydaje się, że dla klientów przy wyborze urządzenia o wiele wyżej w hierarchii ważności są inne funkcje i parametry niż obsługiwanie płatności zbliżeniowych.

Sami producenci wydają się jednak dostrzegać potencjał rozwiązań opartych o NFC - w końcu chodzi nie tylko o płatności, ale chociażby o karty dostępowe do budynków czy elektroniczne bilety. Nokia już zapowiedziała, że od przyszłego roku chipy NFC będzie montowała we wszystkich smartfonach, dodatkowo będzie wspierała programistów tworzących współpracujące z tą technologią aplikacje. Patrząc na listę najnowszych wniosków patentowych, nad tym rozwiązaniem intensywnie pracuje też Apple. Z pewnością iPhone 5 z NFC mocno przysłużyłby się do popularyzacji tej technologii, co pokazały dotychczasowe doświadczenia z wcześniejszymi modelami.

Problem trzeci: brak funkcji płatności mobilnych z prawdziwego zdarzenia

Prowadzone testy obejmują tylko płatności zbliżeniowe. Brak jest jakichkolwiek funkcji pozwalających na płatności zdalne - idealnych wręcz do zastosowania w telefonie. Chodzi o takie rzeczy, jak zakup biletu parkingowego, komunikacji miejskiej czy prostych usług w sieci takich, jak dostęp do archiwum strony czy treści premium.

Tu głównym problemem wydaje się być ekonomia. Płatności mobilne zastąpiłyby w dużej części te dokonywane teraz za pomocą premium SMS-ów, w przypadku których marża operatora wynosi około 50-60%. Daje to operatorom ekstra, z grubsza licząc, prawie 0,5 mld zł przychodów rocznie. W wypadku płatności mobilnych, telekomy musiałyby zadowolić się marżą typową dla obsługi pieniądza, czyli małych kilku procent, na dodatek do podziału z innymi podmiotami w łańcuchu transakcji.

Zarówno operatorzy, jak i przedstawiciele organizacji płatniczych zapewniają, że usługi takie pojawią się w przyszłości. Jak dalekiej - nie umieli odpowiedzieć. W kuluarach dało się usłyszeć, że to być może kwestia niecałego roku. Telekomy zdają się widzieć potencjał w całym rozwiązaniu i pogodzić się z początkowym spadkiem przychodów związanych z płatnościami mobilnymi, bo mogą to sobie wynagrodzić częściowo udziałem w prowizji z płatności zbliżeniowych, w czym do tej pory udziału nie mieli. Płatności zbliżeniowe muszą się jednak spopularyzować, muszą być telefony z NFC…

Podsumowując…

Trochę jeszcze poczekamy na to, żeby telefon - który od pewnego czasu pełni już rolę aparatu fotograficznego i odtwarzacza muzyki - w pełni zastąpił nam portfel. Czeka nas rozbudowy sieci terminali akceptujących płatności zbliżeniowe, wdrożenie płatności mobilnych, dołączenie do programu kolejnych banków i operatorów - a przede wszystkim szeroko zakrojona akcja edukacyjna wśród abonentów. Świadomość klientów i możliwości wyboru operatora, telefonu i banku musi być jak największa, aby rozwiązanie mogło stać się masowe.

Dalsza część tekstu pod wideo