30 (!) miesięcy temu podpisano memorandum w sprawie jakości usług telekomunikacyjnych. Miała to być inicjatywa, która pod auspicjami UKE pozwoli na obiektywną i przejrzysta prezentację parametrów jakościowych sieci stacjonarnych i komórkowych. Dla jednych byłby to powód do chwalenia się i pozyskiwania klientów, a dla innych podstawa do ciężkiej pracy nad poprawą swojej infrastruktury. Efekty prac są opłakane, w prezentowane wyniki - żenujące. Trudno inaczej ocenić całą sprawę.
Dalsza część tekstu pod wideo
30 (!) miesięcy temu podpisano memorandum w sprawie jakości usług telekomunikacyjnych. Miała to być inicjatywa, która pod auspicjami UKE pozwoli na obiektywną i przejrzysta prezentację parametrów jakościowych sieci stacjonarnych i komórkowych. Dla jednych byłby to powód do chwalenia się i pozyskiwania klientów, a dla innych podstawa do ciężkiej pracy nad poprawą swojej infrastruktury. Efekty prac są opłakane, w prezentowane wyniki - żenujące. Trudno inaczej ocenić całą sprawę.
Zobacz: Podpisano memorandum w sprawie jakości usług telekomunikacyjnych.
14 (!) miesięcy trwały prace specjalnych zespołów nad ustaleniem sposobu pomiarów i stworzeniu katalogu badanych parametrów. UKE dał sobie wejść na głowę operatorom, w związku z czym katalog badanych parametrów został nie tyle ograniczony, co wręcz okaleczony, pokazujący tylko w podstawowym wymiarze jakość infrastruktury.
Zobacz: TELKO.in: zakończono prace nad memorandum ws. badania jakości sieci.
15 (!) miesięcy od ustalenia listy badanych parametrów ciągle nie ma wybranego podmiotu, który miałby te badania świadczyć. 8 (!) miesięcy temu Urząd konsultował dokumentacje jego wyboru pisząc wówczas, że
jeżeli uda w tym roku (2014 - przyp. red.) wyłonić podmiot zajmujący się tym badaniem, to pierwszych publicznie podanych wyników procesu można oczekiwać w wakacje 2015 roku. Jak się domyślacie, podmiotu do tej pory nie ma.
Zobacz: UKE konsultuje dokumenty do wyłonienia podmiotu badającego sieci.
Dziś UKE opublikował żenującą tabelkę z buźkami w różnych kolorach - wyniki II półrocza 2014 roku. Żadnego "mięsa", konkretnych cyfr, po prostu buźki przy parametrach typu
czas oczekiwania na konsultanta czy
wskaźnik skuteczności połączeń. Przy najważniejszych takich, jak np. osiągane prędkości, same znaki zapytania. Zrobiono to i tak na podstawie danych dostarczonych przez samych operatorów (!), trudno więc o ich obiektywną ocenę. Na dodatek UKE na
swoich stronach "porozrzucał" te dane tak, żeby tej żenady nie było widać na pierwszy rzut oka.
Operatorzy sieci mobilnych nie doszli do porozumienia w kwestii sposobu jednoczesnego wykonywania pomiarów za pomocą ruchomych stacji pomiarowych zamontowanych w samochodach, poruszających się po określonych krajowych trasach komunikacyjnych - napisano w komunikacie. I nigdy nie dojdą. Żeby to jednak zrozumieć, to trzeba mieć jakiekolwiek doświadczenie w biznesie, którego Magdalenie Gaj po prostu brakuje. Wystarczy popatrzeć ile wspólnych projektów udało się zrealizować czterem operatorom - nawet w momencie, kiedy nie "przeszkadza" im regulator. Mobilne płatności? Mobilna telewizja? Policzmy... eeee... Zero? Dlaczego w wypadku memorandum miało być inaczej? Bo Magdalena Gaj ładnie poprosiła operatorów o to, żeby się dogadali? UKE jest od tego, żeby wysłuchać stron, a następnie
podjąć decyzję i wdrożyć postanowienia. Jest regulatorem, więc niech - na Boga - ten rynek ustawia i kontroluje!
Swoją drogą, jestem za absolutnym dodaniem cenzusu biznesowego dla prezesa UKE w Prawie telekomunikacyjnym. Nie może być tak, że rynek reguluje osoba nie mająca bladego pojęcia o sposobie działania regulowanych podmiotów. Ominęłyby nas tak żenujące rzeczy, jak memorandum, jakieś dziwne stoliki mające doprowadzić do porozumienia w sprawie 1800 MHz Mobylandu i Aero2 (miało to się skończyć do końca 2014 roku), cały cyrk z aukcją i jej regułami, nie mówiąc już o prestiżowej porażce w drodze do ITU.