DAJ CYNK

Z jabłek uchodzi powietrze

Lech Okoń (LuiN)

Felietony

Co roku na początku czerwca, z wypiekami na policzkach, oglądałem relacje z konferencji WWDC. W tym roku transmisję ominąłem... i jak się okazuje niczego nie straciłem. Nie jestem jakimś iManiakiem - wręcz przeciwnie, od dłuższego czasu nie korzystam z żadnego urządzenia Apple'a. Trudno natomiast było do tej pory odmówić Apple'owi innowacyjności, a dopieszczone przez firmę rozwiązania prędzej czy później lądowały w urządzeniach innych producentów. Tym razem mam wrażenie, że to Apple bardziej "wypożycza" myśl technologiczną, aniżeli oferuje coś zupełnie nowego, istotnie wpływającego na komfort użytkowania.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
Co roku na początku czerwca, z wypiekami na policzkach, oglądałem relacje z konferencji WWDC. W tym roku transmisję ominąłem... i jak się okazuje niczego nie straciłem. Nie jestem jakimś iManiakiem - wręcz przeciwnie, od dłuższego czasu nie korzystam z żadnego urządzenia Apple'a. Trudno natomiast było do tej pory odmówić Apple'owi innowacyjności, a dopieszczone przez firmę rozwiązania prędzej czy później lądowały w urządzeniach innych producentów. Tym razem mam wrażenie, że to Apple bardziej "wypożycza" myśl technologiczną, aniżeli oferuje coś zupełnie nowego, istotnie wpływającego na komfort użytkowania.

Nadrabianie zaległości w ominiętej transmisji zacząłem od przeczytania rozmaitych podsumowań, w tym naszego na TELEPOLIS.PL. Czytam, czytam i... niczego niesamowitego nie widzę. Mogę zadzwonić czy wysłać SMS-a za pomocą komputera (oczywiście jedynego słusznego producenta), wypada zapłacić za kolejną chmurę (iCloud Drive, synchronizujący się z całym iŚwiatem), klawiatury QuickType (sugestie na podstawie często przez nas używanych słów, brak języka polskiego) i typu Swype przeskakują z innych platform (Android, BlackBerry OS czy Windows Phone), Siri ma wbudowaną wyszukiwarkę muzyki Shazam, a w centrum powiadomień znajdę - uwaga - widżety. Zaraz, zaraz, może coś pominąłem?

No dobrze, jest Health, czyli jabłkowe połączenie Endomondo z S Health Samsunga. Mamy rozbudowaną wyszukiwarkę zdjęć (i kilka nowych bajerów do ich edycji), a za pomocą komunikatora iMessage możemy uruchamiać rozmowy grupowe, przesyłać załączniki czy nawet wiadomości głosowe. Tak, to wszytko już było. Da się też odpowiedzieć na SMS-a już w oknie powiadomienia... ziew.

Z wielkim wysiłkiem, wśród serii "zapożyczeń" zauważam niewątpliwą zaletę jaką jest Familiy Sharing. Tata kupuje aplikacje i multimedia w iTunes, a iŻona i czwórka iDzieci nie muszą kupować ich ponownie. Miły, szczodry gest ze strony Apple'a.

Kurczę, może we wszystkich tych podsumowaniach umknęło coś "amazing". No dobrze, uruchamiam dwugodzinny zapis wideo konferencji:


Przepięknie zmontowane reklamy. Salwa obrazków przedstawiających potęgę aplikacji na iOS... Tak, App Store nadal pozostaje największym atutem jabłkowej platformy (ponad 1,2 mln aplikacji, ponad 300 mln użytkowników każdego tygodnia). Android wciąż nie potrafi się do niego zbliżyć. Nowy język programowania Swift oraz silnik dla gier o nazwie Metal pozwolą tworzyć jeszcze lepsze aplikacje, np. wykorzystujące czytnik linii papilarnych do autoryzacji transakcji bankowych, z kolei gry wcisną w fotel jakością grafiki.

Skończyłem oglądać relację i przecieram oczy ze zdumienia. Konferencja WWDC 2014 była najnudniejszą w historii Apple'a. Nowy iOS nie powinien w moim odczuciu być nazywany wersją 8. Takie 7.2 najzupełniej by wystarczyło. Nie uważam poprawek producenta iPhone'ów za idące w złym kierunku, tego wszystkiego jest jednak za mało, a zmiany są zbyt zachowawcze. Z prężnego nadgryzionego jabłuszka z sykiem uchodzi powietrze. Nowe funkcje w pełni odczują wyłącznie użytkownicy całego ekosystemu sprzętu Apple'a, dla pozostałych iOS 8 będzie jedynie kosmetyką. Przyjemną, ale to ledwie puder, a nie dotychczasowy botoks.

Po tym wszystkim powiedziałbym Siri kilka siarczystych uwag... ale ona i tak nie zrozumie po polsku.
Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News