Thermomix, Hizero Bionic, Roomba, Dysona suszarka do włosów i odkurzacz pionowy, a do tego suszarka do ubrań Samsunga oraz Apple iPhone 14 Mini - to wyprawka zadowolonej gospodyni. Z czego jednak zrezygnować, gdy Apple poszedł w patelnie?
Uwielbiam małe telefony. Każda oszczędność miejsca i masy w bagażu jest dla mnie na wagę złota. Dlatego z radością przyjąłem premiery iPhone’a 12 mini i 13 mini. Rzecz w tym, że to ostatnie mikrusy w ofercie producenta, nie licząc ubogiej serii SE.
OK, podstawowy iPhone 14 i iPhone 14 Pro to wciąż niewielkie telefony, o rozmiarze tak idealnym dla wielu osób, że Samsung odwzorował go 1:1 w Galaxy S22. Teraz jednak nie ma już tego najtańszego i najmniejszego Premium-Minionka, jakim były modele mini, a jako nowość Apple proponuje wielkiego iPhone’a 14 Plus. To taki Pro Max dla ubogich, bez trzeciego oka aparatu, tytułowy Biedamax.
I nie, Apple nie robi nic na przekór klientom - to klienci nie aż tak znowu chętnie, jak mogłoby się wydawać zaczęli stawać na modele mini.
Apple to marka z jednej strony technologiczna, która dzięki swoim naśladowcom wniosła bardzo wiele do współczesnego świata, z drugiej zaś strony - marka ewidentnie luksusowa. Oczywiście są kraje, w których na określenie luksus skierowane w stronę Apple’a ktoś tylko radośnie parsknie. W Polsce nawet modele bez Pro w nazwie potrafią wywołać srogą zapaść w domowym budżecie.
Obiektem największego kultu są przy tym mocno wyróżniające się „na tle biedoty” modele Pro Max. Ich splendor objawia się przede wszystkim w znacznie większej obudowie, która nie zostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z luksusem w czystej formie.
Oczywiście potężny debet na koncie po zakupie Pro Maksa można argumentować też całkiem racjonalnie najlepszym aparatem w serii, najlepszą baterią czy też po prostu ekranem o topowej przestrzeni roboczej. A właściwie to mogliśmy - do czasu pojawienia się nowej patelni w kuchni Apple’a
Nikt nie ma wątpliwości, że Pro Max jest lepszy od Plusa. Procesor, aparaty, stal w ramce… bla bla bla. Tak naprawdę jednak największym atutem serii Pro Max od zawsze był duży ekran i o niebo lepsza bateria niż w innych modelach.
I te dwa atuty teraz trafiły właśnie do mas. No powiedzmy, że do mas, bo mówimy o cenie wyższej niż za iPhone’a 14 i znacznie wyższej niż abortowanego niespodziewanie iPhone’a 14 mini.
W świecie niemal idealnie dofinansowanej, „luksusowej” gospodyni domowej pojawiła się niespodziewana wyrwa. Zamiast w iPhone’a mini, trzeba iść teraz w Biedamaksa. To on jest aktualnie „hot”, no i Jolka spod piątki nie będzie już tak szpanować 13 Pro Max - „ja też mam dużego stara ruro”. Nie będzie stary sączyć drinków z niemieckiego Thermomiksa, hajsy poszły na coś o wiele ważniejszego, bo oto cały na biało wjeżdża do domu Apple iPhone 14 Plus.
Niniejsza relacja powstaje dzięki uprzejmości banku Citi Handlowy S.A. Załóż w nim konto, korzystając z tego linku, by zgarnąć nawet 450 zł do wydania na dowolny cel, w tym nowego smartfona Apple iPhone 14.
Źródło zdjęć: Shutterstock