Kiedy szedłem na dzisiejsze spotkanie prasowe do T-Mobile spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego co zobaczyłem. Na początku miałem mały dysonans poznawczy, ale w końcu udało mi się wszystko poukładać. Jednocześnie zaprzeczam, że pomogły mi w tym jakieś pigułki. ;-)
Dalsza część tekstu pod wideo
Kiedy szedłem na dzisiejsze spotkanie prasowe do T-Mobile spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego co zobaczyłem. Na początku miałem mały dysonans poznawczy, ale w końcu udało mi się wszystko poukładać. Jednocześnie zaprzeczam, że pomogły mi w tym jakieś pigułki. ;-)
Podczas prezentacji, przedstawiciele PTC - nie tylko w moim odczuciu - byli trochę spięci i wyraźnie obserwowali reakcję zgromadzonych dziennikarzy. Trudno mi uwierzyć do końca w zapewnienia Grzegorza Borsa, członka zarządu PTC odpowiedzialnego za marketing i sprzedaż, że oferta miała być i tak wprowadzona do końca marca. Zastanawiam się tylko, czy skopiowanie podstawowych zasad z oferty konkurencji będzie dobrym ruchem pod względem marketingowym - ale to akurat pokaże czas. Na pewno jest to ciekawe i niespotykane posunięcie.
Z dzisiejszego dnia można wyciągnąć jeden wniosek - PTC jest bardzo sprawna pod względem operacyjnym. Kiedy wczoraj rozmawiałem z przedstawicielami P4, to usłyszałem, że minimum kilka tygodni trwa wprowadzenie nowej oferty na rynek, a faktycznej reakcji spodziewają się za kilka miesięcy. PTC pokazała, że wystarczą 24 godziny, aby wprowadzić coś nowego na 12 godzin przed konkurencją (20:00 29. marca kontra 8:00 30. marca). Na kilka tygodni szacuję raczej Centertela, z którego pochodzą kluczowi menadżerowie P4.
Patrząc na ofertę
Play i
T-Mobile, ta druga wydaje się być lepsza nie tyle ze względu na trochę większe paczki danych, co na pakiety roamingowe minut i transferu oraz możliwość dokupienia nielimitowanych rozmów do wszystkich sieci T-Mobile na świecie. Nie wspominając o możliwości przypisania numeru stacjonarnego do karty SIM.
Tak złożone "klocki" kosztować będą powyżej 100 zł miesięcznie, więc w obu ofertach raczej między bajki należy włożyć kwotę 79 zł. Jeżeli chodzi o liczbę klientów potencjalnie zainteresowanych taką taryfą, to bardziej przychylam się do opinii Grzegorza Borsa (0,5 mln) niż Bartka Dobrzyńskiego (5 mln). Szczególnie przy abonamentowym ARPU na poziomie 65 zł. W kwestii dalszych rozważań na ten temat odsyłam do felietonu pt.
Formuła 4.0 jak F1? Najbliższe miesiące to pokażą.
Patrząc na wszystko z pewnej odległości - potyczkę wygrała PTC. Przyszła, wyjęła igłę i przekłuła balon, który wczoraj napompowało P4. I pokazała, że momentalnie będzie reagować na rynkowe zmiany. A P4 po cichu liczyło, że przez ładnych kilka miesięcy będzie na wyłączność penetrować niewielki, ale lukratywny rynek wysokich abonamentów. Reakcje moich znajomych z P4 były dzisiaj bardzo nerwowe... Przychodzi mi na myśl cytat z jednego z moich ulubionych skeczy Monty Pythona, który lekko sparafrazuję -
nikt nie spodziewał się niemieckiej inkwizycji!
Inną sprawą jest fakt, że PTC w tym roku musi pokazać, że rebranding był sukcesem. Najlepiej pokazać to poprzez przyrost bazy kart SIM. Już we wcześniejszym
wywiadzie dla TELEPOLIS.PL Grzegorz Bors mówił, że oferta z
małą ilością minut w abonamencie, ale z niskimi cenami smartfonów cieszy się wielką popularnością. Dziś dodał, że przyrost bazy abonamentowej PTC w I kwartale może wielu zaskoczyć. W
wywiadzie dla serwisu rpkom.pl Bartosz Dobrzyński powiedział, że
smartfony nie są magiczną bronią operatorów. Przykład PTC pokazuje, że raczej są, a prawda jest taka, że P4 nie stać na tak wysoki poziom subsydiowania telefonów na samym starcie i przesunięcie "odzyskiwania" pieniędzy na późniejsze miesiące trwania kontraktu. I że skończyły się "łatwe" rewolucje...
Na koniec mała ankieta, która może pokazać potencjał nowych ofert wśród czytelników TELEPOLIS.PL:
Wszystkich głosujących: 5177