Zakup Motoroli przez Google może być przełomowym momentem w rozpętanej przez Apple bezpardonowej wojnie patentowej na rynku smartfonów i tabletów. Albo doprowadzi do jej wyciszenia, na co m.in. mają nadzieje szefowie amerykańskiego operatora komórkowego Verizon, albo zacznie się kolejna kulminacja polegająca nie tylko na atakach, ale także na kupowaniu portfeli patentowych.
Dalsza część tekstu pod wideo
Zakup Motoroli przez Google może być przełomowym momentem w rozpętanej przez Apple bezpardonowej wojnie patentowej na rynku smartfonów i tabletów. Albo doprowadzi do jej wyciszenia, na co m.in. mają nadzieje szefowie amerykańskiego operatora komórkowego Verizon, albo zacznie się kolejna kulminacja polegająca nie tylko na atakach, ale także na kupowaniu portfeli patentowych.
Walka na patenty, jaką Apple toczy z firmami produkującymi smartfony i tablety z Androidem, choć dotyczy głownie rynku amerykańskiego, objęła już cały świat. Firma z Cupertino za pomocą patentowej broni chce powstrzymać triumfalny pochód systemu operacyjnego produkowanego przez Google.
Wcześniej w ten sam sposób Apple próbował walczyć z Nokią w sądach w USA, Wielkiej Brytanii, Holandii i Niemczech. A stawką był zakaz importu produktów Nokii do USA. Złożone przez zarządzaną przez Steve Jobs firmę pozwy okazały się zbyt słabe i
eksperci nie doszukali się naruszenia patentów, za to w kontrpozwach Nokii eksperci dopatrzyli się zasadnych zarzutów. Apple nie pozostało nic innego, jak szybko szukać ugody z posiadającymi ponad 19 tys. patentów Finami, co też uczynili. 14. czerwca Nokia ogłosiła o podpisaniu
porozumienia z Apple, które zakłada jednorazową wpłatę do kasy fińskiej firmy oraz płacenie opłat licencyjnych od każdej sprzedanej sztuki urządzenia ze znakiem nagryzionego jabłka, w której wykorzystano patenty Nokii. Szczegółów umowy, w tym kwot, nie ujawniono, a analitycy sądzą, że jednorazowa opłat sięgała kilkuset milionów euro. Apple, broniąc twarzy, w komunikacie o ugodzie z Nokią stwierdził, że opłaty licencyjne nie dotyczą tych technologii, które czynią z iPhone unikalny produkt.
W branży sprzętu telekomunikacyjnego obrona własności intelektualnej nie jest niczym nowym. Od ponad 20 lat producenci sprzętu udzielają patentów konkurentom w zamian za opłaty licencyjne i walczą w sądach z tymi, którzy patenty łamią. Opłaty licencyjne nie są małe - HTC od każdego wyprodukowanego smartfona płaci Microsoftowi
około 5 dolarów - a ich wysokość wynika m.in. z nakładów ponoszonych na badania i rozwój (R&D). W dziale produkującym komórki Nokii te nakłady wynosiły w 2010 roku 3 mld euro (10% przychodów), w Apple łącznie tylko 1,8 mld dolarów (2,7% przychodów), a np. w Ericssonie - 3,1 mld euro (14,9% przychodów). Co ciekawe, oskarżane przez lata o kradzież własności intelektualnej firmy telekomunikacyjne z Chin także sporo wydają na R&D. Huawei wydał w 2010 roku na ten cel 2,5 mld dolarów (8,9% przychodów). Efektem prac badawczo rozwojowych są nowe rozwiązania, które firmy szybko starają się opatentować.
Wojna Apple z Androidem zaczęła się od ataku na HTC. Dlaczego na nich? Bo tajwańska firma jest jednym z liderów rynku smartfonów i świetnie sobie na nim radzi. Słabością HTC było natomiast portfolio patentowe. Tajwański producent przez lata działał na zlecenie innych produkując telefony sprzedawane pod markami m.in. Orange, Vodafone i T-Mobile i działał w niszy, jaką przez lata były smartfony. Dopiero wejście na rynek pod własną marką, co zbiegło się z rewolucją smartfonów, wystawiło go na ostrzał konkurentów. W lipcu
HTC przegrało wstępną fazę sporu patentowego z Apple. Chwilę później zapowiedziało walkę o zmianę decyzji International Trade Commision, a w połowie sierpnia ogłosiło, że tworzy rezerwy na roszczenia Apple. A to oznacza, że liczy się także z opłatami licencyjnymi na rzecz firmy Steve Jobsa. Bez nich - o ile przegra spór z firmą z Cupertino - może nie móc sprzedawać swoich telefonów w USA.
HTC, czując słabość swego portfela patentowego, w czerwcu
kupiło za 300 mln dolarów spółkę S3 Graphics, której istotną, choć nie jedyną zaletą dla Tajwańczyków było to, że ma dwa korzystne dla siebie wstępne orzeczenia ITC o tym, że Apple naruszył jej patenty. Te orzeczenia to amunicja, która pozwala zaatakować Apple na jego własnym terytorium.
Przegrana HTC z Apple dotyczyła rozwiązań stosowanych w systemie operacyjnym Android. To zaś oznaczało, że lada chwila mogą pojawić się takie same pozwy dotyczące innych producentów smartfonów z Androidem sprzedawanych w USA, w tym Motoroli. Zagrożenie, jaki stwarza orzeczenia ITC, zmobilizowało Google i przystąpił on do obrony swoich partnerów, choć sam boryka się - w związku z Androidem - z zarzutami o naruszanie własności intelektualnej m.in. ze
strony Oracle i Microsoftu. I Oracle, i Microsoft liczą nie tylko na odszkodowania, ale także na opłaty licencyjne.
Zakup posiadającej 17 tys. patentów i 7,5 tys. złożonych wniosków patentowych Motoroli Mobility może pomóc internetowemu gigantowi w walce z Apple, choć zapewne nie uchroni przed ewentualnymi przegranymi w już toczących się postępowaniach. Zresztą sama Motorola Mobility jest uwikłana w spory patentowe, w których jest pozwana lub
pozywająca.
Poza patentowaniem własnych rozwiązań producenci sprzętu telekomunikacyjnego kupują patenty od innych firm. W ostatnim czasie Google nabył ponad 1000 patentów od IBM, a konsorcjum zorganizowane przez Apple i Microsoft za 4,5 mld dolarów kupiło 6 tys. patentów północnoamerykańskiego Nortela. Na początku września rozstrzygnie się walka o to, kto kupi patenty InterDigital. Uczestniczą w niej m.in. Apple, Google, Qualcomm i Nokia. Gra idzie o około 8800 patentów, w tym około 1300 dotyczące telefonii komórkowej, w tym oprogramowania smartfonów wykorzystywane w urządzeniach z 3G i 4G/LTE. Wiele wskazuje na to, że do kupienia może być także patentowe portfolio Kodaka. Dotyczy ono technik fotograficznych, a sam Kodak w postępowaniach sadowych zarzuca Apple i RIM, że naruszyły one jego rozwiązania w swych smartfonach.
Poza producentami, portfolia patentowe maja także wyspecjalizowane w ich pozyskiwaniu firmy. Często są ostatnio nazywane patentowymi trollami, bo same nic nie produkują, tylko żyją z odszkodowań uzyskiwanych w procesach sądowych o naruszenie własności intelektualnej.
Amerykański system patentowania wszystkiego, w tym także algorytmów oprogramowania oraz aktualna wojna patentowa spowodowały, że z patentów żyje cała armia prawników. O ile do niedawna tylko niewielu z nich miało pojecie o technologiach, to teraz rośnie zapotrzebowanie na prawników z dyplomami uczelni technicznych, czy też medycznych. Co raz częściej zdarza się, że na studnia prawnicze trafiają absolwenci takich uczelni, a potem szybko znajdują lukratywne posady, czy to w kancelariach prawnych, czy to w firmach. W firmach patentowi prawnicy zajmują się zarówno obroną interesów, czy to przed atakami innych, czy to przed łamaniem praw przez konkurentów, a także wyszukują patentów do kupienia.