Ktoś, kto jest świadomy praw, obowiązków i możliwości Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty, coraz częściej patrzył na ten Urząd jak na podmiot uczestniczący w rynku telekomunikacyjnym, ale niewiele wnoszący w jego rozwój. Będzie miał, niestety, rację twierdząc, że obecna kadencja Prezesa Witolda Grabosia była okresem straconych szans - mimo kilku pozornych prób zmiany stanu rzeczy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ktoś, kto jest świadomy praw, obowiązków i możliwości Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty, coraz częściej patrzył na ten Urząd jak na podmiot uczestniczący w rynku telekomunikacyjnym, ale niewiele wnoszący w jego rozwój. Będzie miał, niestety, rację twierdząc, że obecna kadencja Prezesa Witolda Grabosia była okresem straconych szans - mimo kilku pozornych prób zmiany stanu rzeczy.
URTiP zakończył właśnie swój żywot. 14. stycznia zastąpił go Urząd Komunikacji Elektronicznej. Prezes Graboś i kierowany przez niego Urząd byli dość często krytykowani za zbyt miękką politykę wobec operatorów. Jedną z ostatnich, głośnych spraw, była przenośność numerów.
Abonenci nabyli prawo do przenoszenia numerów wraz z nowym Prawem Telekomunikacyjnym w 2000 roku. Uprawnienia te były kilkukrotnie zawieszane, aż w końcu padła finalna data - 10. października 2005 roku - oczywiście niedotrzymana przez operatorów. Kiedy w grudniu rozmawiałem na ten temat z Witoldem Grabosiem, winę za zaistniały stan rzeczy przerzucał na nieprecyzyjne zapisy Prawa Telekomunikacyjnego i nie widział potrzeby karania za to telekomów. Tym bardziej, że operatorzy określili sobie sami kolejną datę - 16. stycznia. Nie przeszkadzało mu, że w gruncie rzeczy nie ma żadnych gwarancji dotrzymania tego terminu, pomijając już kuriozum sytuacji, że to operatorzy stali się de facto regulatorami rynku, a URTiP zachował się jak zwykle pasywnie zapominając o swojej ustawowej roli. Dobrego humoru nie zepsuł Prezesowi nawet fakt tego, że byliśmy ostatnim krajem Unii Europejskiej, w którym abonenci nie mają takiej możliwości, a Komisja Europejska może nałożyć za to na Polskę niemałą karę finansową.
9. stycznia Urząd zmienił operatora komórkowego, który obsługuje jego pracowników. Era zastąpiła Plus GSM. Na pierwszy rzut oka nic dziwnego - z pewnością wybrano najtańszą i najlepszą ofertę wraz z nowym budżetem na 2006 rok. Jacek Strzałkowski, rzecznik Urzędu, informował o tym w rozsyłanej wiadomości prasowej. Napisał, że
uległ zmianie także mój numer telefonu komórkowego (a dokładnie jego trzy pierwsze cyfry) (691 na 668 - przyp. WT). A to wszystko na dokładnie tydzień przed 16. stycznia i 5 dni przez końcem istnienia URTiP... Takiego zakończenia dramatu nie wymyśliłby nawet Kafka. Mówiąc krótko - Prezes Graboś wpadł we własne sidła, pokazując przy okazji publicznie efekt nieskuteczności swojej polityki.
Większość pracowników ma numer identyczny przynajmniej, jeżeli chodzi o sześć ostatnich cyfr. Nie wszyscy jednak mieli takie szczęście, co spowodowało pewien chaos informacyjny i potrzebę kontaktu z dotychczasowymi rozmówcami celem podania im nowego numeru.
Gdyby Prezes podszedł bardziej poważnie i stanowczo do swoich obowiązków ustawowych i zadbał przede wszystkim o tych najmniejszych uczestników rynku telekomunikacyjnego - czyli nas, abonentów - to skorzystałby na tym i sam Urząd, który 9. stycznia zmieniłby operatora z zachowaniem numeru.
W kategoriach humorystycznych całą sytuację możnaby traktować jako próbę sabotażu działania nowego urzędu - UKE. Czemu z decyzją o zmianie operatora nie zaczekano tydzień bądź nawet miesiąc? Prawda jest jednak prozaiczna i szara jak życie - ujawniła wielką niemoc decyzyjną odchodzącego Prezesa i wszystkie wady przyjętej przez niego „pokojowej” postawy wobec operatorów. Na rynku obowiązują zasady kapitalizmu i konkurencji. To jak najzupełniej normalne, że operatorzy będą odwlekali wprowadzenie wszelkich usług, które mogą wpłynąć negatywnie na ich przychody i zyski. Po to powołany został Urząd regulujący wiele aspektów rynku. Choć Prawo Telekomunikacyjne nie jest doskonałe w kilku ważnych kwestiach, to URTiP miał bardzo duże pole manewru, którego po prostu nie wykorzystał.
Miejmy nadzieję, że ze swoich uprawnień UKE korzystać będzie bez skrępowania, a posłowie poprawią w kilku punktach Prawo Telekomunikacyjne. Dotychczasowe działania ustawowe w Sejmie, jak i pełniącej obowiązki prezesa UKE Anny Streżyńskiej, wiceminister transportu i budownictwa odpowiedzialnej za telekomunikację, pozwalają patrzeć optymistycznie w nadchodzącą przyszłość. Oby była lepsza niż teraźniejszość i przeszłość...
[Felieton ukazał się w lutowym numerze miesięcznika
Świat Telekomunikacji]