40 mln euro, jakimi Virgin Mobile CEE zamierza wesprzeć swoich wirtualnych operatorów w Polsce i Turcji budzi respekt i nadzieję na rozwój. Nadzieję radziłbym jednak porzucić, bo zawiedzie. Przynajmniej w Polsce.
Dalsza część tekstu pod wideo
40 mln euro, jakimi Virgin Mobile CEE zamierza wesprzeć swoich wirtualnych operatorów w Polsce i Turcji budzi respekt i nadzieję na rozwój. Nadzieję radziłbym jednak porzucić, bo zawiedzie. Przynajmniej w Polsce.
Zacząłbym od tego, że większość okrzyczanych pieniędzy z pewnością zostanie przeznaczona na inwestycję w Turcji, gdzie mieszka prawie dwa razy więcej ludzi niż w Polsce, odsetek telefonów komórkowych na 100 obywateli wynosi 88,5% (w Polsce 149%), więc dużo ludzi jeszcze komórek nie ma. I wreszcie w Turcji rynek MVNO ma znacznie lepsze perspektywy. To w Turcji, a nie w Polsce działa MVNO z liczbą 3,5 mln klientów. No, ale na pewno część środków zostanie przeznaczonych na Polskę, skoro Virgin wciąż się z naszego kraju nie zwija i niedawno ogłosił "nowe otwarcie". Zastanówmy się więc, na co Virgin może wydać te pieniądze i co to zmieni.
Po pierwsze, na "kroplówkę", którą zasila spółkę w Polsce, bo prawie na pewno nie jest ona rentowna. Po drugie, na reklamę, która jest jedynym sposobem na zwiększenie liczby klientów, a więc i przychodów, a więc i (teoretycznie) rentowności spółki. Przydałoby się także powiększenie sieci sprzedaży, skoro już Virgin chce sprzedawać w normalnych sieciach detalicznych, a nie na przykład tylko przez Internet. Dzisiaj sieć sprzedaży Dziewicy jest bardziej niż skromna: 42 punkty dla Warszawy, po 26 dla Łodzi i Trójmiasta...itd. Obejmuje tylko małe sklepy GSM, żadnej dużej detalicznej sieci. Niechaj każdy sobie otworzy mapę sieci sprzedaży w serwisie Virgin Mobile i sprawdzi, jak daleko musiałby jechać, żeby kupić starter. Na szczęście rozbudowa sieci sprzedaży kosztuje raczej czas, niż pieniądze.
Ok, nju mobile pokazało, że można sprzedawać tylko przez Internet. To jednak wymaga pieniędzy na reklamę. Ruchoma Dziewica, o ile nie oszalała, nie wyda tyle, ile wydaje Pan PiPik. Pan PiPik ma własną sieć i zarabia na swoich usługach dużo więcej, niż może zarobić Dziewica, która musi się podzielić z P4. To problem każdego wirtualnego operatora i nie ich wina. Po prostu sieci komórkowe w Polsce dopuściły ich do stołu, kiedy było już mało do zjedzenia. Mają wielkie bazy klientów, więc lepszy zwrot z reklamy, więc więcej na nią mogą wydać, więc zyskują więcej klientów... I kółko się zamyka. Playowi się udało, ale Play budował własną sieć i dla niego warunki rynkowe stale się poprawiały. Dla Dziewicy w najlepszym razie się nie zmienią.
Virgin, zasilone gotówką, może spróbować reklamowej strategii. Rzucić wszystko co ma na reklamę, nazgarniać ile się da użytkowników i... sprzedać ich wszystkich któremuś z operatorów, który ma własną sieć. Inwestycje funduszy w Virgin Mobile CEE wskazują, że to prawdopodobny scenariusz. W efekcie za 2-3 lata Dziewica wciągnie fioletową, czy pomarańczową kieckę i nikt już jej nie pozna. Czy na tym zarobi? Nie mam pewności, ale raczej wątpię.
Druga możliwość, to poprawa dotychczasowych działań, rozsądne wydatki na reklamę i uparte budowanie udziału w rynku. Można i tak. Jak na razie w Polsce takie działania owocują liczbą 300-350 tys. klientów. To niewiele ponad pół procenta całego rynku mobilnego. Każde dodatkowe 50 tys. klientów Dziewicy uznałbym za sukces, ale to i tak będzie bez znaczenia dla rynku. W obu scenariuszach będzie wiele krzyku i nieznaczne efekty.
Osobiście uważam, że Dziewica będzie jeszcze wegetować na rynku 2-3 lata, po czym odejdzie jak niepyszna. Choć niewykluczone, że w międzyczasie jeszcze raz, czy dwa wykona taniec brzucha, który przyciągnie uwagę wszystkich. Na chwilę...