DAJ CYNK

Długo poczekamy na telewizję w komórce

Witold Tomaszewski

Felietony

Dzisiejsza debata w UKE dotycząca mobilnej, cyfrowej telewizji komórkowej w standardzie DVB-H potwierdziła, że Polska jest głęboko w lesie w tej kwestii. Nie ma co liczyć, że zdążymy na najbliższą olimpiadę w Pekinie czy Euro 2008 - nawet z testami.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
Dzisiejsza debata w UKE dotycząca mobilnej, cyfrowej telewizji komórkowej w standardzie DVB-H potwierdziła, że Polska jest głęboko w lesie w tej kwestii. Nie ma co liczyć, że zdążymy na najbliższą olimpiadę w Pekinie czy Euro 2008 - nawet z testami.

Polska musi przejść całkowicie z technologii analogowej na cyfrową w nadawaniu naziemnej telewizji i radia do 2015 roku. Do tego czasu trwa tzw. okres przejściowy, czyli współistnieć będą kanały analogowe z cyfrowymi, zgrupowanymi w tzw. multipleksach. Każdy multipleks zajmuje kanał o szerokości 8 MHz, czyli taki sam, jak kanał analogowy, ale w tym samym paśmie pozwala nadawać nawet 8 kanałów telewizyjnych wraz z usługami dodatkowymi (np. EPG - Electronic Program Guide - czyli z programem dla konkretnych kanałów). W okresie przejściowym w Polsce mogą współistnieć ze sobą na obszarze całego kraju tylko 2 multipleksy. Docelowo, przy pełnej cyfryzacji, może być ich nawet 7. W ramach jednego multipleksu mogą nadawać programy zarówno standardzie DVB-T (ang. Digital Video Broadcasting-Terrestrial - czyli "duża" telewizja), jak i DVB-H (ang. Digital Video Broadcasting-Handeld - czyli telewizja mobilna dla komórek).

Dość znamienne było zdanie wypowiedziane przez Annę Streżyńską, prezes UKE: Ustalenia są jasne - nie ma żadnych ustaleń. Powiedziała to, co prawda, w kontekście standardu DVB-T, ale jest także trafne w kontekście całego projektu cyfryzacji eteru, także dla telewizji komórkowej. Zespoły międzyresortowe za poprzedniej kadencji rządu wyprodukowały dokumenty i założenia, które nie wiążą nowej ekipy. UKE ustalił też z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji (też niewiążąco prawnie), że drugi multipleks ruszy najprawdopodobniej równocześnie z pierwszym i w całości będzie przeznaczony, tak jak pierwszy, dla technologii DVB-T, a nie DVB-H. I tu zaczyna robić się ciekawie…

Prawie cała Europa jest już dość zaawansowana w cyfryzacji eteru. Są też pierwsze kanały nadające komercyjnie w DVB-H, np. we Włoszech. W Polsce padła propozycja stosowania nieustalonego jeszcze do końca standardu DVB-SH, czyli satelitarnej telwizji mobilnej o częstotliwości 2,2 GHz. Sprawa rodzi jednak kilka problemów. Po pierwsze, nie wiadomo czy to w końcu stanie się standardem, szczególnie w kontekście niemałych inwestycji i kwestie umowy z dostawcami nie tylko satelitów, ale i terminali. Po drugie, technologia będzie wymagała stosowania wysuwanych, dość sporych antenek. Nie będzie to wygodne rozwiązanie… Po trzecie - takich terminali nie ma jeszcze na rynku. Zresztą te do DVB-H też można policzyć na palcach jednej ręki. Na razie dla testów DVB-H przeznaczono kanały telwizyjne w 24 miastach - przynajmniej takie są plany i tyle udało się "wyskrobać".

Kilka dni temu UKE opublikował dokument, w którym stwierdził, że do Urzędu zwróciło się szerokie w składzie konsorcjum złożone z prawie wszystkich zainteresowanych nadawaniem mobilnej telewizji firm - od operatorów komórkowych, którzy mają klientów, poprzez chętnych do zarządzania multipleksem pod względem technicznym, a kończąc na dostawcach treści. Konsorcjum to jest otwarte dla wszystkich innych zainteresowanych, którzy spełnią warunki i mają odpowiedni potencjał. Grupa firm prowadził już rozmowy pod auspicjami Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji od 3 miesięcy.

Z racji tego, że pozwolenia na indywidualne, małe testy DVB-H, prowadzone m.in. przez TP Emitel i TVP, kończą się w styczniu przyszłego roku, UKE chciałby, aby konsorcjum przystąpiło do testów ogólnopolskich zaraz potem, czyli już w lutym. Anna Streżyńska zapowiedziała, że następne spotkanie w sprawie ustalenia kolejnych szczegółów odbędzie się, także w formie debaty, już 18. grudnia. I tu zrodził się kolejny problem - przedstawiciel PIIT powiedział, że patrząc na owoce 3-miesięcznej współpracy firm w ramach konsorcjum może być problem z tym, aby w ciągu kolejnych 2 tygodni do debaty uzgodnić najważniejsze założenia…

Samo konsorcjum nie jest takim złym pomysłem. Uwolniła całą debatę od największej, dotychczasowej bolączki - będzie wiadomo kto zarządza multipleksem i kto decyduje o jego składzie programowym. Wszystko to na jasnych, ustalonych zasadach. Mówiąc krótko, główna kwestia polityczna zeszła na dalszy plan. To jednak tylko jedyny plus, który w tej chwili widać, choć może za szybko całą sprawę osądzam. Uczestnicząc w tej debacie, trwającej zaledwie połowę założonego czasu, co jest raczej rzadkością, z żalem stwierdzam, że dużo wody w Wiśle upłynie, zanim Polacy na swoich komórkach zobaczą telewizję cyfrową z prawdziwego zdarzenia. Cóż - na wiele rzeczy technologicznych czekaliśmy zdecydowanie dłużej niż inne europejskie kraje, więc i tym razem jakoś to przetrzymamy…
Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News