Rząd PiS zatrzymuje służbowe komórki. Morawiecki otworzył furtkę
Politycy nowej koalicji rządzącej zarzucają poprzednikom, że wynieśli oni z kancelarii premiera komputery i drukarki. To akurat zarzut naciągany, ale pojawiają się też udokumentowane przypadki niechęci do zwrotu służbowego sprzętu przez polityków.

Jasnym jest, że kiedy tylko pojawi się nowa władza, to w pierwszej kolejności jej przedstawiciele chcą wskazać błędy i wpadki swych poprzedników. Czasem jednak prowadzi to do sytuacji kuriozalnych, jak w przypadku ministra bez teki Macieja Berka, który uznał, że ktoś z premedytacją usunął z kancelarii premiera komputery oraz drukarki.
Z ministerialnych pokoi w Kancelarii Premiera wyniesiono komputery i drukarki (nie poza gmach, ale nie ma ich na wyposażeniu). Dosłownie. Mali ludzie... Od wczoraj służby IT mozolnie wszystko ponownie instalują i ruszamy normalnie z pracą. Z Janem Grabcem damy radę
– pisze min. Maciej Berek na Twitterze/X.



Na zarzuty błyskawicznie zareagował Piotr Müller, rzecznik byłego już rządu Mateusza Morawieckiego. Jak wyjaśnił, przygotowanie stanowiska pracy na nowo, w co wlicza się także konfigurację komputera, stanowi rutynową procedurę.
Patrząc z możliwie obiektywnego punktu widzenia, eks-rzecznik zdaje się mówić prawdę. Wie o tym każdy, kto pracował w korporacji. Sprzęt przy zmianie pracownika zawsze trzeba wyczyścić i zresetować, choć trzeba też zauważyć, że większość firm robi to już zdalnie. Noszenie urządzeń do IT pachnie archaizmem, ale być może tak właśnie wygląda to w KPRM.
Politycy nie muszą oddawać sprzętu. Mogą go odkupić
Inna sprawa, że pojawiają się też doniesienia świadczące o przypadkach niechęci do zwrotu służbowego sprzętu. Ustalił to Mariusz Gierszewski, dziennikarz Radia ZET. Jak możemy się dowiedzieć, dwóch sekretarzy i jeden podsekretarz stanu zdecydowało się na zatrzymanie służbowych telefonów.
Byli ministrowie rządu Morawieckiego nie chcą rozstawać się z rządowymi telefonami i tabletami. Odkupują je od ministerstw za część ich wartości. Wykup nawet przez dwutygodniowych ministrów umożliwia rozporządzenie z 2019 r podpisane przez Morawieckiego. @RadioZET_NEWS pic.twitter.com/hwQaFZsr9N
— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) December 14, 2023
W teorii nie ma w tym zdrożnego, gdyż politycy płacą za odkup urządzeń z własnej kieszeni, co umożliwia im rozporządzenie z 2019 roku. Kontrowersyjne są jednak okoliczności tych zakupów.
Do wiadomości publicznej podano jedynie ceny sprzętu, a nie to, jakich konkretnie modeli dotyczą. W związku z tym nie wiadomo, jaki dokładnie taryfikator zastosował resort i czy jest on zgodny ze standardem rynkowym. Wiadomo za to, że w świetle prawa odkupu mogą dokonać nawet członkowie rządu dwutygodniowego, co zważywszy na długość ich kadencji, oceniane jest przez komentujących bardzo negatywnie.
Do tego uzasadnione wątpliwości budzi sposób przekazywania odkupionych urządzeń. Nie jest jasne, czy podlegają one uprzednio kontroli służb, ani czy są czyszczone z danych wrażliwych. Biuro prasowe MSZ, sygnujące odpowiedź dla red. Gierszewskiego, tego nie ujawnia.