Nad chińskim e-commerce'em Temu, który w tym roku trafił do Europy, zbierają się coraz czarniejsze chmury. Po tym, jak swoje wątpliwości wobec polityki firmy wyrazili Bawarczycy, skandal rozgrywa się we Francji.
Platforma Temu, należąca do chińskiej grupy PDD Holdings, od początku budzi liczne kontrowersje i to z kilku zasadniczych względów. Jest wśród nich m.in. chaotyczny regulamin, którego poszczególne zapisy potrafią się wzajemnie wykluczać, a doskonały przykład stanowi tutaj polityka zwrotów. Reklama przekonuje, że są one bezpłatne, ale jak możemy się dowiedzieć na dalszym etapie, dotyczy to jedynie pierwszej transakcji. Przy czym takich niuansów jest więcej.
Wysokie prowizje, sięgające nawet 20 proc. wartości zamówienia, gwarantuje program afiliacyjny. Sam ten zabieg może uchodzić wprawdzie za część agresywnej kampanii promocyjnej, ale efektem ubocznym są miliony pozytywnych komentarzy o Temu zalewających internet, oczywiście od razu z linkiem polecającym. Ciężko więc wyrobić sobie rzetelną opinię.
Departament Handlu USA dodał tymczasem PDD Holdings, właściciela e-commerce'u, na listę podmiotów handlujących podróbkami. W dodatku poprzedni produkt firmy, aplikacja Pinduoduo, został usunięty z Google Play i Apple App Store pod zarzutem zbyt natarczywego gromadzenia danych. Co ciekawe, audyt bezpieczeństwa miał wykazać, że apka, niczym typowy malware, wykorzystuje obecne w systemach podatności do eskalacji uprawnień i m.in. odczytu prywatnych wiadomości.
Na szemrane praktyki Temu uwagę zdążyli zwrócić już Niemcy, punktując jednak głównie wątpliwą jakość oferowanych towarów. Obecnie we Francji toczy się jednak poważniejsza debata. Mianowicie jeden z tamtejszych klientów chińskiej platformy przekonuje, że krótko po zakupach został on oszukany na kwotę 468 euro (ok. 2160 zł). I choć pozornie było to dość szablonowe oszustwo telefoniczne, poszkodowany zwraca uwagę na alarmującą w jego opinii koincydencję.
Napastnik miał wykorzystać w trakcie ataku bardzo konkretny zestaw danych, w tym numer karty płatniczej, których to poszkodowany mężczyzna, jak twierdzi, nie użył nigdzie poza Temu. Z tego też względu ofiara oskarża teraz chiński e-commerce o udostępnianie informacji o klientach podmiotom trzecim, nie wykluczając przy tym handlu bazami na czarnym rynku.
Sprawa została ponoć zgłoszona francuskiej policji, ale szanse na owocne śledztwo są raczej znikome, a powód jest bardzo prozaiczny. Jak zauważają francuskie media, w kwestii Temu w Europie ciężko jest choćby wskazać podmioty odpowiedzialne. Co prawda główną siedzibę firma ma w Bostonie w USA, ale już na Starym Kontynencie działa w oparciu o spółkę zarejestrowaną na Kajmanach. Oddziałów lokalnych nie ma w ogóle. Siłą rzeczy ciężko choćby przesłuchać kogoś po stronie przedsiębiorstwa.
Jak prezentowany model funkcjonowania ma się wobec RODO, to inna sprawa. W każdym razie, po doniesieniach CNN i ostrzeżeniach władz bawarskich, zyskujemy kolejne argumenty, by podchodzić do Temu z dużą porcją ostrożności. W świetle kolejnych doniesień należy też powiedzieć wprost, że korzystanie z aplikacji na pewno nie jest zalecane i aktualnie chyba najlepiej z niej po prostu zrezygnować.
Źródło zdjęć: Przemek Banasiak / Telepolis
Źródło tekstu: Tom's Guide, oprac. własne