To nowy rodzaj gwiazd. Są dziwniejsze od czarnych dziur
A przy okazji rozwiązują jedną z największych tajemnic Wszechświata i… są hipotetyczne. Astronomowie jednak wiedzą, jak je znaleźć.

Mowa tu o ciemnych karłach, czyli gwiazdach, które świecą bez fuzji jądrowej. Jako paliwo nie służy im nawet materia barionowa, czyli ta, którą dobrze znamy, a ciemna materia. Jest to rodzaj materii, która nie oddziałuje z materią klasyczną, a jednocześnie ma masę. Przy okazji… nie ma dowodów na to, że istnieje.
Ciemne gwiazdy to swoisty paradoks
Mamy więc gwiazdy, które mają być zasilane czymś, co może w ogóle nie istnieć. Jednak w tym szaleństwie jest metoda. Otóż jeśli uda się odnaleźć ciemne gwiazdy, to ich odkrycie będzie dowodem na istnienie ciemnej materii. Tu pojawia się kolejny problem: jak je rozpoznać?



Otóż wedle założeń obiekty te mają powstawać z brązowych karłów. Te są nieudanymi gwiazdami o masie niewystarczającej do rozpoczęcia się w ich wnętrzu fuzji jądrowej na dużą skalę. Czymś w rodzaju gigantycznych gazowych olbrzymów, które powstały w miejscu, gdzie powinny narodzić się gwiazdy, co jest oczywiście dużym uproszczeniem, ale daje odpowiedni pogląd na ich genezę i rolę.
Wedle astronomów jeśli taki brązowy karzeł znajdzie się w miejscu z dużą ilością ciemnej materii, to ta zacznie w nim anihilować, przemieniając go w ciemnego karła, czyli gwiazdę, która świeci bez fuzji jądrowej.
Jak wykryć ciemnego karła?
Z zadaniem tym ma sobie poradzić Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Ma on poszukiwać gwiazd o niskiej jasności, w których spektrum odnajdzie ślady litu-7. Pierwiastek ten nie jest w stanie długo przetrwać wewnątrz klasycznych gwiazd. Jego obecność oznaczałaby więc, że dany obiekt świeci, ale nie zachodzi w nim fuzja jądrowa.