Dzisiaj próbowano mnie oszukać. Na szczęście znajomość metod, jakimi posługują się oszuści, uchroniła mnie przed wpadką.
Często piszemy na Telepolis o różnego rodzaju oszustwach. Naciągacze stosują najrozmaitsze metody, aby wyłudzić nasze dane albo pieniądze. Dzisiaj sam mogłem paść ich ofiarą. Na szczęście to jedna z tych sytuacji, w których znajomość metod złodziei okazała się bardzo pomocna.
Dokładnie o godzinie 9:22 zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pokazał mi się nieznany mi numer +48 12 451 01 82, więc pochodzący z Krakowa, jak wskazuje numer kierunkowy. Pan przedstawił się i podał za pracownika banku.
Twierdził, że jest z zespołu antyfraudowego (takiego określenia użył) i dzwoni do mnie, ponieważ 12 minut wcześniej na moim koncie doszło do podejrzanego przelewu.
W tym miejscu należą się dwa wyjaśnienia. Po pierwsze, pan brzmiał jak Polak. Po drugie, twierdził, że dzwoni z banku, w którym rzeczywiście mam konto. Jednak sprawa od początku wydała mi się podejrzana.
Nawet nie zdążyłem wpisać w przeglądarkę na komputerze adresu banku (chciałem się zalogować i zweryfikować sprawę), gdy oszust sam się zdemaskował. Powiedział, że przelew wyszedł z konta, na którym aktualnie nie miałem środków (wszystkie przelałem na inne konto).
W tym momencie wszystko było dla mnie jasne. Gdy powiedziałem oszustowi, że słabo mu idzie, to ten spytał dlaczego. Gdy wyjaśniłem mu, że na koncie nic nie było, to zaczął się śmiać. Powiedział też, że to mi słabo idzie, skoro nie mam pieniędzy na koncie. W tym momencie przestał się też ukrywać ze swoim wschodnim akcentem.
Nie pozostało mi nic innego, jak się rozłączyć, a numer zgłosić do CERT. Dodajmy, agencja posiada specjalny formularz pod tym adresem. Prowadzi też numer 799 448 084, gdzie przekazywać należy podejrzane wiadomości SMS.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne