Netflix i YouTube przestaną straszyć reklamami. To dobry początek
Przynajmniej jeśli chodzi o Kalifornię. Ale i to dobre na początek. To już znak, że idą zmiany i są one potrzebne. YouTube i Netflix nie będą mogły odtwarzać reklam głośniej niż streamowane treści.

"Nagle, jak nie huknie reklama"
Chyba nie ma osoby, która by tego nie doświadczyła na własnej skórze, a właściwie na uszach. Oglądamy w najlepsze film i mamy ustawioną głośność dla nas optymalną, a zarazem wystarczającą, aby wszystko słyszeć, a tymczasem jak grom z jasnego nieba, wyskakuje reklama, która powoduje, że bębenki w uszach zaraz nam się przebiją. Od razu rośnie w nas irytacja i chęć przewinięcia lub nawet wyłączenia odbiornika na dobre.
I to co jest najbardziej przerażające samo w sobie to wcale nie reklama, ale fakt, że odtwarza się ona znacznie głośniej niż streamowane treści.



Jak się okazuje, zjawisko to przestanie być problemem - przynajmniej jeśli chodzi o Kalifornijczyków.
Wszystko dzięki nowej ustawie, podpisanej w tym tygodniu przez gubernatora Kalifornii, Gavina Newsoma. Ustawa mówi o tym, że wszelkie reklamy emitowane w serwisach streamingowych będą musiały być dostosowane do głośności odtwarzanych treści. Ustawa póki co będzie obowiązywała tylko w Kalifornii. Wejdzie w życie już w przyszłym roku - w lipcu 2026. Mamy nadzieję, że Netflix, YouTube i inne firmy zaakceptują ją.
Inspiracją do tej ustawy była mała Samantha i każdy wyczerpany rodzic, który w końcu uśpił dziecko, a potem głośna reklama w serwisie streamingowym zniweczyła całą ciężką pracę.
I niezależnie od inspiracji, jaka przyświecała ustawie, to fakt, że reklamy bywają emitowane z różną głośnością może być irytujący. Nowa ustawa opiera się na przepisach z 2010 roku (CALM). Niestety, nigdy nie była ona aktualizowana, aby uwzględnić serwisy streamingowe.