Łupem złodziei padają nie tylko dane osobowe, ale tym też numery kart kredytowych powiązane z adresami właścicieli, a nawet datami wygaśnięcia tych kart. W tym przypadku liczba wykradzionych danych sięgnęła aż 1,7 miliona osób.
W ostatnich miesiącach wiele słyszymy o wyciekach danych osobowych z różnych firm i instytucji. Najczęściej kończy się to na strachu i być może niechcianych telefonach lub mailach.
Tym razem mamy jednak doczynienia z dużo bardziej poważną sprawą i to o ogromnej skali. Łupem internetowych złodziei padły bowiem nie tylko dane osobowe, ale także numery kart kredytowych powiązane z adresami właścicieli a nawet datami wygaśnięcia tych kart. Co gorsza liczba wykradzionych danych sięgnęła aż 1,7 miliona osób.
O tak ogromnej skali wycieku danych poinforowała w minionym tygodniu firma Slim CD. Amerykańska korporacja przyznała, że dane jej klientów były sukcesywnie wykradane przez internetowych hakerów w procederze, który trwał aż 10 miesięcy. Wszystko wyszło na jaw dopiero w czerwcu tego roku. Sprawa ujrzała natomiast światło dzienne, po tym jak Slim CD rozpoczął kontaktowanie się z klientami, których dane zostały wykradzione.
Sam wyciek danych w niepowołane ręcę nie oznacza od razu kradzieży. Warto na początek monitorować transakcje z kart kredytowych czy debetowych oraz historię konta. Jeśli zauważymy podjerzane płatności od razu powinniśmy skontaktować się z bankiem w celu zablokowania karty.
Zobacz: ING Bank Śląski zablokował karty klientom. Był wyciek danych
Źródło zdjęć: Atthapon Niyom / Shutterstock.com
Źródło tekstu: mashable.com