Rok 2022 nie był łatwy. Na szczęście już się kończy i z nadzieją możemy patrzeć w przyszłość i liczyć, że będzie lepiej. Jednak na razie skupmy się na przeszłości. Co w świecie technologii szczególnie nie udało się w minionych 12 miesiącach?
Gdybym napisał, że rok 2022 nie był łatwy, to prawdopodobnie wielu z Was oskarżyłoby mnie o pisanie głupot. No bo powiedzieć, że te 12 miesięcy nie było dla nas wszystkich lekkie, to jak stwierdzić, że Michael Jordan był niezłym koszykarzem. Jest to grube niedopowiedzenie. Po dwóch latach pandemii myśleliśmy, że gorzej już być nie może. Chociaż powoli zapomnieliśmy o COVID-19, to przyszła wojna w Ukrainie, a wraz z nią kryzys paliwowy, energetyczny i rosnąca na całym świecie inflacja. Przyszły rok jest wielką niewiadomą. Jedni mówią o pogłębieniu kryzysu, inni o szansie na poprawę. Jedyne, co nam na ten moment pozostaje, to nadzieja, że będzie lepiej.
Jednak w tym tekście nie chcę wróżyć z fusów i przewidywać, co stanie się w 2023 roku. Pod względem politycznym, militarny i ekonomicznym nie mam do tego odpowiedniej wiedzy. Znam się na nowych technologiach i to na nich się skupmy. Na dodatek nie na tym, co dopiero przyjdzie, a na tym, co już było. Przyjrzyjmy się największym wpadkom minionych 12 miesięcy, bo chyba wszyscy zgodzimy się, że ich nie brakowało. Wiele rzeczy się nie udało. Kolejność jest całkowicie przypadkowa, więc nie przywiązujcie do niej żadnej uwagi. Poza tym lista jest mocno subiektywna.
Wiele mówi się w ostatnich latach o graniu w chmurze. Niektórzy wręcz przewidują, że tradycyjne konsole odejdą do lamusa, w ich miejsce staną małe, niedrogie urządzenia do grania, na które obraz będzie strumieniowany z zewnętrznych serwerów. To już nawet miało się stać za sprawą nowego Xboxa, ale na razie Microsoft odłożył ten plan na przyszłość z powodu kosztów i zbyt wysokiej ceny samego sprzętu. Nic też nie wskazuje, aby PlayStation 7 czy kolejny Switch lub Xbox miały zmienić swoje podstawowe założenia.
Przed chmurą jeszcze daleka przyszłość, czego dowodem jest zamknięcie Google Stadia. Usługa, która miała być rewolucyjna, okazała się zwyczajnie słaba. W tym miejscu nie winiłbym samej chmury, bo przecież NVIDIA GeForce Now to świetna usługa. Winny jest sam Google, który wpadkę zaliczył już przy planowaniu swojego serwisu. Największym problemem, w mojej ocenie, okazała się konieczność kupowania gier bezpośrednio na Stadii. Przecież większość graczy miała już pokaźną bibliotekę, która – przy chęci grania w chmurze – okazała się bezużyteczna i bezwartościowa. To po prostu nie mogło się udać. Dlatego, po zaledwie kilku latach, Google Stadia staje się przeszłością.
Co to był rok dla Elona Muska i Twittera! Ekscentryczny miliarder z jednej strony ma wierną grupę fanów, a z drugiej zagorzałe grono przeciwników. Odnoszę wrażenie, że w minionych 12 miesiącach to ta druga znacząco urosła w siłę i nie ma czemu się dziwić. Musk zrobił wiele, aby go nie polubić lub przestać darzyć go sympatią. Na początku miał kupić Twittera, potem próbował się wycofać, aby ostatecznie transakcję sfinalizować. Zapowiadał lepsze czasy, nowe funkcje i możliwości. Słowa niby dotrzymał, ale użytkownicy Ćwierkacza raczej nie mieli powodów do zadowolenia.
To, co zrobił Musk z Twitterem, zasługuje prawdopodobnie na cały osobny artykuł, a być może nawet i książkę lub serial. Wymieniać można długo. Były masowe zwolnienia pracowników, po których miliarder część z nich prosił, aby do pracy wrócili. Był nieudany eksperyment ze znaczkiem weryfikacji dla wykupujących abonament Twitter Blue, z którego szybko się wycofano i wprowadzono nowe oznaczenia. Były bany dla dziennikarzy i użytkowników, którzy z Muskiem się nie zgadzali, chociaż ten mówi o sobie, że jest zagorzałym zwolennikiem wolności słowa. W pewnym momencie nawet całkowicie wyłączył Twitter Spaces, aby zabrać zbanowanym możliwość dyskusji. Był nowy regulamin dla pracowników, który mieli podpisać i w zdecydowanej większości tego nie zrobili. Wreszcie skończyło się ankietą, w której większość użytkowników Twittera opowiedziało się za odejściem Muska z pozycji CEO serwisu społecznościowego. Miliarder obiecał, że postąpi zgodnie z wolą ludu. Aż strach pomyśleć, co jeszcze wymyśli w 2023 roku…
Na początku 2022 roku Microsoft ogłosił, że za kwotę 68,7 mld dolarów zamierza kupić Activision Blizzard, czyli jednego z największych deweloperów i wydawców gier na świecie. Wiadome było, że transakcji nie uda się zamknąć w 2022 roku, ale nikt nie spodziewał się aż tak dużych problemów. Coś, co miało być tylko formalnością, aktualnie stoi pod dużym znakiem zapytania. Wciąż najważniejsze urzędu nie wydały zgody na przejęcie Activision Blizzard i na ten moment wydaje się, że sprawy nie uda się domknąć przed zakładanym terminem.
Największą przeszkodą na drodze Microsoftu okazała się Federalna Komisja Handlu Stanów Zjednoczonych, która – po własnych śledztwie – postanowiła złożyć pozew antymonopolowy przeciwko firmie z Redmond. Urzędnicy są zdania, że ewentualnie wykupienie Activision Blizzard dałoby Amerykanom zbyt mocną pozycję na rynku gier i mogliby ją wykorzystywać przeciwko swoim rywalom. Takie podejście z pewnością podoba się Sony, które za wszelką cenę chciało przeszkodzić rywalom w osiągnięciu zamierzonego celu. Na ten moment niemal pewne jest, że Microsoft nie zamknie transakcji przed czerwcem 2023 roku. Jeśli do tego nie dojdzie, to obie strony będą musiały na nowo negocjować warunki przejęcia, a to może oznaczać ostateczne fiasko całej sprawy.
Wszystkich głosujących: 878
Źródło zdjęć: własne, Apple, NVIDIA, Activision Blizzard, Shutterstock.com (vfhnb12, Sergei Elagin, Ron Adar, Phil Stafford)