Te 10 aplikacji zawsze znajdą miejsce na moim smartfonie. Z niektórych korzystam codziennie, z innych raz na rok, ale pod ręką być muszą. Poniżej znajdziecie listę razem z linkami do sklepów Google Play i Apple App Store.
Taka dola dziennikarza tech, że ze smartfona korzysta się trochę więcej niż przewiduje średnia statystyczna. A skoro ze smartfona, to i z aplikacji. Osobiście mam brzydki nawyk chomikowania apek na każdą okazję. O niektórych przypominam sobie po roku, o innych tylko przy okazji robienia porządków. Ogólnie nie polecam – są lepsze sposoby na marnowanie miejsca w pamięci telefonu.
W całym tym bałaganie znaleźć można jednak kilka aplikacji, bez których nie wyobrażam sobie codziennego korzystania z telefonu (żeby nie użyć wyświechtanego „nie wyobrażam sobie życia”). Z niektórych korzystam codziennie, z innych raz na rok; niektóre instaluję na każdym smartfonie, łącznie z testowymi samplami, inne trzymam tylko na sprzęcie prywatnym - ważne jednak, żeby zawsze były pod ręką.
Pobierz: Sklep Play
Co prawda launcher to tylko niewielka część interfejsu smartfona, ale za to jedna z bardziej istotnych. Korzystamy z niego każdego dnia, po wiele razy, więc ważne - przynajmniej moim zdaniem - żeby móc dostosować go do swoich potrzeb. Swego czasu miałem okazję przetestować większość popularnych launcherów na Androida. Koniec końców jednak od kilku lat korzystam ze Smart Launchera i nie zamierzam zmieniać go na nic innego.
Smart Launcher nie jest tak popularny jak chociażby Nova Launcher, a szkoda, bo moim zdaniem w pełni na to zasługuje. Przede wszystkim reprezentuje on nieco inne podejście ekranu domowego, niż większość konkurentów. Zamiast przewijania miliona stron z chaotycznie rozrzuconymi ikonkami i widżetami dostajemy prosty ekran główny z kilkoma najczęściej wykorzystywanymi apkami oraz wygodną szufladę podzieloną na kategorie. Do tych ostatnich aplikacje przydzielane są automatycznie i w większości trafnie. Dzięki temu mimo mojego nawyku chomikowania nie muszę użerać się z wielgachną listą wszystkiego, a zawsze wiem, gdzie szukać tej jednej konkretnej ikonki, która akurat jest mi potrzebna. Już ta jedna rzecz sprawia, że ze Smart Launchera tak dobrze mi się korzysta. Dodajmy do tego rozbudowane funkcje personalizacji oraz sporą pulę konfigurowalnych gestów i więcej mi do szczęścia nie potrzeba.
Pobierz: Sklep Play, App Store
Lwia część mojego korzystania ze smartfona jest związana z pisaniem: w Wordzie, w którymś z komunikatorów, przy wpisywaniu adresów stron internetowych itd. Problem w tym, że pisanie na ekranie dotykowym to koszmar… o ile nie mamy odpowiedniej klawiatury. Sam błyskawicznie dałem się przekonać do Swype’a, czyli prekursora popularnego dziś „maziania” palcem w miejsce wstukiwania każdej literki z osobna. Do dziś uważam, że była to jedna z lepszych klawiatur na Androida. Niestety w 2018 roku projekt został porzucony porzucony i trzeba była szukać zamiennika. Na szczęście godny następca czaił się tuż pod nosem – lukę świetnie wypełnił Gboard, czyli standardowa klawiatura Google.
Dlaczego Gboard? Bo ma to, co w tego typu aplikacji jest najważniejsze: sprawnie działający mechanizm przewidywania wyrazów. Korzystając z klawiatury Google mogę sobie pozwolić na pisanie bezwzrokowo i w 9/10 przypadków (a nawet częściej) w tekście nie będzie błędów. Nie przypominam sobie innej klawiatury (poza Swypem), która by mi na to pozwalała, a testowałem ich kilka.
Pobierz: Sklep Play, App Store
Praca dziennikarza technologicznego jest trochę niewdzięczna. Nie dość, że nie zawsze daje się zamknąć w typowej ośmiogodzinnej dniówce, to jeszcze zdarzają się sytuacje, kiedy tekst do napisania czeka, a komputera pod ręką brak. Wtedy na ratunek przychodzi znany i lubiany pakiet Microsoft Office.
Nie da się ukryć, że mobilnego Office’a trzymam na smartfonie głównie ze względu na pracę, ale bynajmniej nie jest to jedyny powód. Przede wszystkim uważam, że pakiet biurowy po prostu warto mieć pod ręką, a poza tym… lubię tę aplikację. I nie, nie jest to przejaw syndromu sztokholmskiego (choć może?), a owoc wcześniejszych doświadczeń z alternatywnymi pakietami innych firm. W większości korzystało się z nich słabo: interfejs był mało intuicyjny, dostęp do przydatnych narzędzi był utrudniony (o ile w ogóle były dostępne), a na dodatek kompatybilność z microsoftowymi standardami pozostawiała sporo do życzenia. W Microsoft Office tego problemu nie ma – wszystko po prostu działa, a najważniejsze funkcje są dokładnie tam, gdzie być powinny. Kiedy człowiek jest skazany na korzystanie z danej aplikacji, łatwo takie rzeczy docenić.
No i nie wolno zapominać o świetnej synchronizacji z OneDrivem – dzięki temu mogę płynnie przeskakiwać między komputerem i smartfonem (lub kilkoma smartfonami) i zawsze mieć dostęp do wszystkich moich dokumentów.
Pobierz: Sklep Play, App Store
Chyba każdy z nas korzysta z poczty elektronicznej. Większości z nas do jej obsługi z powodzeniem wystarczy Gmail, którego znajdziemy na praktycznie wszystkich smartfonach z Androidem. I nie ma w tym absolutnie nic złego – to w sumie całkiem niezła aplikacja. Niestety kilka rzeczy jest w niej rozwiązanych „tak sobie”, co zaczęło mi mocno doskwierać w momencie, kiedy trzeba było z telefonu obsługiwać także służbowego maila. Wtedy pierwszy raz sięgnąłem po mobilną wersję Microsoft Outlook, z której korzystam do dziś.
Mobilny Outlook na całe szczęście nie ma wiele wspólnego ze swoim windowsowym odpowiednikiem. Przede wszystkim jest aplikacją dobrą, czego o tym drugim z czystym sumieniem powiedzieć nie mogę. A dlaczego wolę go od Gmaila? Z kilku powodów. Raz, ma czytelniejszy interfejs, zwłaszcza kiedy trzeba korzystać z kilku kont pocztowych jednocześnie. Dwa, o wiele lepiej radzi sobie z obsługą takich funkcji jak np. automatyczne dodawanie podpisu, co w przypadku domyślnej apki jest zaskakująco uciążliwe. Wreszcie trzy, pomysł podzielenia skrzynki na wiadomości priorytetowe i całą resztę to fantastyczna sprawa, która mocno pomaga w ograniczeniu liczby zasypujących człowieka śmieciowych powiadomień.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne