Co oznacza dla Apple'a rezolucja o wspólnej ładowarce?
Internet co jakiś czas oznajmia głosem nieznoszącym sprzeciwu, że oto teraz, właśnie teraz Unia Europejska zmusiła Apple do wspólnej ładowarki. Co jednak posunięcia Unii naprawdę znaczą dla amerykańskiej firmy?

Cała historia rozpoczęła się w 2009 roku od ugody podpisanej z Unią Europejską przez właściwie wszystkich liczących się producentów sprzętu. Podpisała ją zarówno Nokia, jak i Apple. Po wielu trudach udało się w końcu ujednolicić prawie cały rynek, nawet Apple wprowadził na rynek odpowiedni adapter. Zadebiutował on razem z modelem iPhone 5.
Jednak ostatnia rezolucja Parlamentu Europejskiego uchwalona stosunkiem głosów 582 do 40 jeszcze nie kończy sprawy. To dopiero początek, bo tak naprawdę sama Unia Europejska przyznaje, że by osiągnąć jeden standard możliwych jest kilka ścieżek. Nawet samo pojęcie wspólnego standardu można rozumieć różnorako.



Jakie są zatem możliwości na przyszłość?
- Opcja Zero to dokładnie ta sytuacja, jaka panuje teraz. Apple zapewnia możliwość zdobycia adaptera.
- Opcja numer 1 to rozwiązanie godne Aleksandra Wielkiego radzącego sobie z węzłem gordyjskim. Żadnych adapterów, tylko USB-C.
- Opcja nr 2 pozwoliłaby na zachowanie złącza Lightning w iPhone'ach, ale ładowarki mogłyby być tylko typu USB-C. Adaptery w pudełku byłyby obowiązkowe
- Opcja nr 3 również wymaga adapterów, ale pozwoliłaby firmie dalej produkować własne ładowarki. Adaptery byłyby jednak obowiązkowe.
- Opcja nr 4 nie tylko zmusiłaby do przejścia na USB-C, ale i do produkcji odpowiednich ładowarek
- Opcja nr 5 to opcja najbardziej kosztowna, zakłada bowiem również standard ładowarki z funkcją szybkiego ładowania
Unia Europejska przyznaje, że ładowanie bezprzewodowe jest pewnym pomysłem na wyjście z sytuacji, jednak obecnie jest ono prawie dwukrotnie mniej wydajne. Jest też możliwość, że Apple sam wycofa się z Ligtning, bez zmuszania go. Widzieliśmy już iPada z USB-C, a w 2021 podobno ma się pojawić iPhone z USB typu C.