DAJ CYNK

Polskę sparaliżowałby jeden cios. Oto najczulszy punkt

Anna Rymsza

Felietony

Polskę można sparaliżować jednym ciosem. Oto czuły punkt


Życie bez internetu. Ten scenariusz nie mieści się w głowach większości Polaków, ale nie jest tak odległy, jak byśmy chcieli.

Dalsza część tekstu pod wideo
 

Bez internetu możemy zapomnieć o płatnościach, leczeniu, transporcie i wielu innych niezbędnych rzeczach. Taka rzeczywistość przyniesie paraliż przemysłu, chaos i ogromne straty praktycznie dla każdego obywatela. Czy ten czarny scenariusz jest realny w naszym kraju? Gdyby nie był, nie byłoby, o czym pisać.

To już się dzieje

„Do tych alarmów i wybuchów można się przyzwyczaić, ale brak internetu mnie wkurza” – powiedział znajomy po jednym z bombardowań jego rodzinnego Kijowa. Wiem, że to żart, ale dobrze pokazuje priorytety współczesnego społeczeństwa, w którym praca zdalna to powszechne zjawisko. Od ponad roku infrastruktura telekomunikacyjna Ukrainy cierpi z powodu wojny, zwłaszcza we wschodnich regionach.

Już 24 lutego 2022 roku operatorzy musieli borykać się z problemami. Pierwszym był wzrost obciążenia sieci. m.in. ze względu na to, że obywatele zaatakowanego kraju wymieniali się informacjami, organizowali pomoc i transport ze wschodnich regionów bliżej polskiej granicy. Nie wszyscy operatorzy byli gotowi na zwiększony popyt na usługi internetowe.

Potem przyszły fizyczne ataki na infrastrukturę, w tym centra danych, studzienki i maszty telekomunikacyjne. CTO Kyivstar Wołodymyr Łuczenko ujawnił we wrześniu 2022 roku, że po wyzwoleniu Kijowa i Czernychowa aż 35% kluczowych punktów było zrównanych z ziemią.

To była terapia szokowa dla telekomów działających na terenie Ukrainy. W kwietniu 2023 roku jest już stabilnie. Operatorzy nauczyli się szybko reagować na zmienne warunki. Ekstremalne wzrosty zapotrzebowania i redystrybucja ruchu nikogo już nie przeraża. Mimo trudnych okoliczności wielu z nich rozbudowało swoje sieci.

Na przykład RETN poinformował, że w ciągu roku podwoił pojemność swojej sieci szkieletowej i otworzył kilka nowych tras. Bardzo ważne jest tu nowe połączenie Odessy z Europą, które fizycznie pomija Kijów. Dzięki temu miasto liczące ponad milion mieszkańców i kluczowy port pozostaną w kontakcie, jeśli ucierpi infrastruktura bliżej stolicy.

W pierwszych tygodniach inwazji na Ukrainę powstała także nowa trasa światłowodowa o wysokiej przepustowości (używająca DWDM, czyli łączenia wielu sygnałów optycznych w jednym łączu). Trasa ta przejęła ruch ze zniszczonego odcinka, którego naprawa nie była możliwa ze względu na działania wojenne. Ciągłość usług nie może odbywać się kosztem bezpieczeństwa pracowników sektora telekomunikacyjnego.

RETN podkreśla także wagę redundancji, czyli tras zapasowych i zapasowych dla zapasowych. Świetnie widać to na mapie operatora. Między Kijowem i Warszawą można przesłać dane na kilka sposobów, więc jeśli jeden z odcinków ucierpi, ruch można pokierować „objazdem”. Jeśli do Warszawy się nie da, zawsze można łączyć się przez Budapeszt…

Mapa sieci szkieletowej RETN

Trzeba zaznaczyć, że to mapa tylko jednego z operatorów, którzy łączą Ukrainę z globalną siecią. Na terenie Ukrainy świetnie rozwiniętą sieć ma także Dataline. Datagroup ma nie gorszą sieć na terenie kraju oraz wyjścia do Krakowa, Budapesztu i Bratysławy. Nie można pominąć też ETT (Eurotranstelekom), który ma ponad 6 tysięcy kilometrów światłowodu w Ukrainie.

Trzeba działać razem

Poza rozbudową ważna jest również wzajemna pomoc operatorów. Może to być nieodpłatne przekazywanie usług, by zastąpić zniszczone fragmenty infrastruktury, a także przekazywanie sprzętu z innych krajów. Tego typu działania prowadzi organizacja non-profit Network Operator Groups Alliance, która od początku pełnowymiarowej inwazji pracowała nad stworzeniem platformy Keep Ukraine Connected.

Platforma działa na zasadzie request-and-fulfilment. Każdy operator dowolnego szczebla na Ukrainie może zgłosić zapotrzebowanie na konkretny sprzęt, a firmy, które mogą pomóc, dostarczą urządzenia. To rozwiązanie przyniesie większe korzyści długofalowe od medialnego występu Elona Muska, wysyłającego „darmowe” i potwornie wolne Starlinki. Łącza satelitarne nie mają startu do światłowodowej sieci szkieletowej.

Zobacz: Elon Musk odwraca się od Ukrainy, w tle Polska

Niemniej dzięki bezprecedensowemu wsparciu światowej społeczności telekomunikacyjnej, a także heroicznym wysiłkom międzynarodowych i lokalnych operatorów, zniszczona infrastruktura w Ukrainie została przywrócona do żywych. W pierwszym roku wojny tylko nieliczne regiony były offline. Zresztą widzieliśmy to w mediach społecznościowych – tysiące osób informowały o wojnie w czasie rzeczywistym, wysyłały zdjęcia i filmy na portale społecznościowe.

Niestety, gdy ataki fizyczne są rzadsze, na pole walki wstępują haktywiści. Ich cele to przede wszystkim elektrownie i środki masowego przekazu. Państwowa Służba Łączności Specjalnej i Ochrony Informacji Ukrainy podała, że od początku 2023 roku wykrytych zostało 7 mln podejrzanych zdarzeń związanych z bezpieczeństwem informacji. Ukraińscy specjaliści przetworzyli 34 tysiące incydentów klasyfikowanych jako krytyczne.

Centra danych to fortece internetu

Centrum danych to współczesne skarbce i fortece. W tych ośrodkach przechowywane są nasze dane, od zdjęć kotów po historię kredytową. To tu tak naprawdę działają aplikacje, z których korzystasz na co dzień, czy to płacąc BLIK-iem, czy sprawdzając rozkład jazdy. Strona, którą teraz czytasz, nie jest wyjątkiem.

Są to też kluczowe punkty transferowe dla danych, które przesyłamy w sposób zamierzony i w tle. Prawdopodobnie najciekawsze znajdują się w stanie Wirginia w USA. Kierują one 70 proc. ruchu… nie, nie z USA. Z całego świata! I to wszystko mieści się na ok. 2 tysiącach kilometrów kwadratowych. Zagęszczenie ośrodków kluczowych dla płynności działania internetu jest tam tak wysokie, że aż niebezpieczne.

W Polsce również mamy taki „idealny cel”. Znajduje się naprzeciwko dworca Warszawa Centralna.

Można powiedzieć, że wszystkie sieci światłowodowe w Polsce prowadzą do warszawskiego hotelu Marriott, a dokładniej do Centrum Danych LIM. I rzeczywiście, w dużej mierze jest to prawda.
– strona LIM

Centrum Danych LIM jest absolutnie kluczowe dla polskiego internetu, a także dla połączenia wschodu Europy z zachodem. Gdyby infrastruktura takiego centrum danych uległa fizycznemu uszkodzeniu, na przykład przez atak na budynek, przyniosłoby to ogromne koszty. Samo centrum danych musiałoby wyłożyć krocie za przywrócenie do działania ruchu na ok. 12 tysiącach par włókien światłowodowych. Gorsza jest jednak przerwa w dostawach usług i totalny paraliż finansów, przemysłu i logistyki.

Jeśli doszłoby do ataku fizycznego lub cyberataku, jest również możliwość, że atakujący uzyskaliby dostęp do kluczowych informacji albo infrastruktury sieciowej w ogóle. To otworzyłoby drogę do wycieków danych, narażających obywateli, oraz ataków na ogromną skalę, zakłócających działanie usług. Straty finansowe i wizerunkowe są nie do oszacowania.

Skarbce trzeba chronić – wiadomo. Na własnej skórze przekonałam się, ile procedur trzeba przejść, by dostać się do centrum danych. Obiekt Equinix w Warszawie to prawdopodobnie najlepiej zabezpieczone miejsce, do jakiego wchodziłam. Oczywiście od strony wirtualnej nie może być gorzej. Potrzebna jest ścisła kontrola dostępu fizycznego i zdalnego, regularne aktualizacje i testy, a także monitorowanie w czasie rzeczywistym sieci. W przypadku ataku lub awarii niezbędne są plany awaryjne, od bezpiecznego dla urządzeń gaszenia pożarów po sposoby na przywrócenie danych. Oczywiście z kopii zapasowych, regularnie wysyłanych do innego centrum danych, najlepiej na innym kontynencie.

Najlepiej byłoby tak budować infrastrukturę sieciową, by nie tylko zapewnić zapasowe trasy w sieci szkieletowej, ale też uniknąć centralizacji. W Polsce czeka nas jeszcze mnóstwo pracy, jeśli mamy mieć sieć odporną na kryzysy i katastrofy.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Poppy Pix / Shutterstock, RETN

Źródło tekstu: RETN, Kyivstar, ETT, Datagroup, Dataline, LIM, własne