Ziemię coś nawiedziło. I nikt tego nie zauważył

Jakub Krawczyński (KubaKraw)
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Ziemię coś nawiedziło. I nikt tego nie zauważył

Niewidzialna burza słoneczna dosięgnęła Ziemi 20 listopada 2025 r. Wszystko odbyło się nagle i niespodziewanie, bez żadnych namacalnych sygnałów. Jednak jej pojawienie się może tłumaczyć niedawne aurory, które pojawiły się na średnich szerokościach geograficznych.

Dalsza część tekstu pod wideo

Niewidzialny wybuch Słońca

20 listopada nastąpił "cichy" koronalny wyrzut masy, który dosięgnął Ziemi w formie burzy słonecznej i pojawił się bez ostrzeżeń i bez typowych sygnałów w danych obserwacyjnych. W przeciwieństwie do klasycznych erupcji, które widać jako jasne rozbłyski i ogromne pętle plazmy unoszące się z powierzchni Słońca. Tego typu zjawiska są ciche, powolne i niemal niewykrywalne.

Tego dnia Narodowa Administracja ds. Oceanów i Atmosfery w USA odnotowała nagły wzrost pola magnetycznego w wietrze słonecznym – z typowych 4–6 nanotesli do aż 18. Prędkość cząstek utrzymywała się na poziomie 400–500 km/s, co wskazywało na obecność szybkiego strumienia z dziury koronalnej z możliwym przejściowym zakłóceniem (dodatkowym strumieniem, który zaburzył przepływ wiatru). To właśnie ono mógł być odpowiedzialny za niespodziewane zorze polarne w miejscach tak odległych jak Maine czy Dania.

Choć efekt był umiarkowany, aurory rozciągnęły się dalej niż zwykle. Naukowcy przypominają, że takie zjawiska są szczególnie częste w okresie przejścia Słońca do swojego minimum aktywności. Fizyk Tamitha Skov podkreśliła, że "ciche" koronalne wyrzuty masy są trudne do przewidzenia, bo nie pozostawiają żadnych śladów w obrazach koronografów.

Dlaczego to ważne? Badania pokazują, że nawet spokojne obszary Słońca mogą generować silne sygnały magnetyczne w przestrzeni kosmicznej. To sprawia, że prognozowanie pogody kosmicznej staje się wyjątkowo trudne. "Ciche" koronalne wyrzuty masy są więc nie tylko fascynującym zjawiskiem, ale i realnym wyzwaniem dla nauki.