Telefon stanął w płomieniach. Samolot musiał wrócić do Warszawy
W piątkowy wieczór doszło na Polską do niezwykłego incydentu, który uruchomił całą procedurę bezpieczeństwa. Samolot Polskich Linii Lotniczych LOT lecący z Warszawy do Stambułu musiał zawrócić zaledwie kilka minut po starcie z powodu pożaru telefonu komórkowego jednego z pasażerów.
Samolot doleciał do Ostrowca Świętokrzyskiego, a potem konieczny był powrót
Jak wynika z zapisu lotu z serwisu flightradar24.pl, na wysokości Ostrowca Świętokrzyskiego załoga otrzymała sygnał o zadymieniu na pokładzie i musiała wracać. Rzecznik LOT Krzysztof Moczulski wyjaśnił przyczyny incydentu: awaria baterii urządzenia elektronicznego jednego z podróżnych spowodowała powstanie dymu.
Jeden z pasażerów relacjonował, że gdy zapalił się telefon, załoga bardzo sprawnie przystąpiła do gaszenia pożaru, a następnie kapitan podjął decyzję o powrocie do Warszawy ze względu na potencjalne niebezpieczeństwo oraz zużyte środki gaśnicze.
Załoga, działając zgodnie z procedurami bezpieczeństwa, niezwłocznie użyła gaśnicy i zneutralizowała zagrożenie. Urządzenie trafiło następnie do specjalnego pojemnika z dużą ilością wody w celu schłodzenia i wyeliminowania ryzyka ponownego zapalenia się.
Samolot wylądował bez przeszkód, a po zatrzymaniu na płycie lotniska czekały na niego dwa wozy strażackie. Po około 40 minutach pasażerowie zostali przewiezieni do terminala, następnie inną maszyną, z około 2,5-godzinnym opóźnieniem dotarli do Stambułu.
W oficjalnych komunikatach LOT-u i Policji nie padła informacja, jaki model telefonu uległ zapłonowi i co było tego bezpośrednią przyczyną.