Nazistowskie wideorozmowy istniały naprawdę. Oto zapomniana technologia III Rzeszy
Nazistowskie wideorozmowy brzmią równie absurdalnie, jak wiele innych doniesień dotyczących naukowych odkryć przypisanych temu zbrodniczemu reżimowi. Zwłaszcza że zwykle mówią o nich osoby, według których idealnym nakryciem głowy jest foliowa czapka. Pamiętajmy jednak, że ten mit geniuszu naukowego Niemiec z okresu lat 30. i 40. skądś musiał się wziąć. I wspomniane tu rozwiązanie jest jedną z cegiełek, która go zbudowała.

Nazistowskie wideorozmowy i ich twórca
Jak każdy wybitny wynalazek ten również miał swojego ojca. Tym był Georg Oskar Schubert, który zawodowo był zaangażowany w rozwój systemów telewizyjnych. Dokładniej rzecz ujmując od 1930 roku był dyrektorem Sudetengau verlagerten Fernseh-GmbH, czyli konsorcjum kilku firm odpowiedzialnych za rozwój technologii telewizyjnych. Tu warto zaznaczyć, że telewizja powstała w 1926 roku. Był to więc niezwykle nowy jak na tamte czasy wynalazek. Jednak Schubert chciał z niego wycisnąć znacznie więcej i nie tylko transmitować obraz na duże odległości, ale także sprawić, żeby transmisja zadziała w dwie strony i pozwoli na interakcję pomiędzy jej uczestnikami.
Co więcej, odniósł on na tym polu spory sukces i opracował on urządzenie o niezwykle groźnie brzmiącej nazwie Gegenseh-Fernsprechanlagen. To pozwalało na nazistowskie wideorozmowy, co brzmi równie złowrogo. Za to możliwości samego systemu biorąc pod uwagę czasy, w których powstał, są wręcz fenomenalne.



Nazistowskie wideorozmowy i ich parametry
Oczywiście naziści nie dysponowali PC-tami. Nie było więc mowy o tym, że ktoś uruchomi sobie swojego nazilaptopa z systemem Fenster SS (po niemiecku okno), włączy komunikator i połączy się z kimś przez kamerkę. Połączenia były realizowane w starym, dobrze znanym jeszcze kilkadziesiąt lat temu stylu: trzeba było udać się na pocztę. Tam znajdowały się budki telefoniczne, za pośrednictwem których wszyscy chętni mogli odbywać swoje nazistowskie wideorozmowy.
Oczywiście pod warunkiem, że chcieli zadzwonić z Berlina do Lipska, albo odwrotnie. Ponieważ powstały tylko dwa egzemplarze Gegenseh-Fernsprechanlagen połączone ze sobą pomiędzy tymi dwoma urzędami. Pierwsze połączenie miało miejsce 1 marca 1936 roku. Oferowało ono przesył fonii i wizji. Połączenie wideo było natomiast realizowane w kinowej jakości 25 klatek na sekundę i rozdzielczości 232 × 172 pikseli, w której przypadku kinowa jakość jest ostatnim możliwym porównaniem. Warto zaznaczyć, że koszt połączenia wynosił 1,20 Reichsmarki za minutę, co raczej niewiele komukolwiek mówi. Dlatego dodam, że to było około pięciokrotnie więcej, niż za zwykłe połączenie telefoniczne.
Przez kolejne cztery lata technologia ta była stale rozwijana i udoskonalana. Jednak w 1940 roku prace nad nią zostały zawieszone. Przyczyną były wysokie koszty oraz całkowita zmiana priorytetów dalszego rozwoju technologii Niemiec. Priorytetem stały się prace nad coraz to nowszą bronią, a nie zapewnienie łączności wizualnej ludziom z całego świata. I w ten oto sposób nazistowskie wideorozmowy upadły pod wpływem działań… samych nazistów.
Nazistowskie wideorozmowy powstały zbyt wcześnie
I chociaż technologia ta nie została do końca zapomniana, to próby jej popularyzacji przez dziesięciolecia spełzały na niczym. Aparaty do wideo połączeń były nie tylko bardzo drogie, ale także konieczność budowy i utrzymywania niezwykle skomplikowanej i kosztownej infrastruktury sprawiały, że rozwiązanie to nie miało większego sensu.
Znacznie tańszą i prostszą w implementacji alternatywą były klasyczne połączenia głosowe. Tak naprawdę wideorozmowy przeżyły swój renesans nie jako zupełnie osobna usługa, a coś, co umożliwił Internet. I to tylko dlatego, że można je wykonywać przy okazji na tej samej infrastrukturze, która pozwala nam wysyłać wiadomości e-mail, czy przeglądać strony WWW.