Ciemna energia w kosmosie to ściema? Badacze z rewolucyjnymi wynikami
Ciemna energia od dawna stanowi zagadkę dla badaczy. Bądź co bądź, sama jest przecież trochę odpowiedzią na inną zagadkę związaną z wyjaśnianiem Wszechświata. A co jeśli wszystko co wiedzieliśmy na jej temat to nieprawda, bo ciemna energia nie istnieje?

Taki obrót spraw mógłby sprawiać wrażenie bardzo problematycznego. Z równania znika nam bowiem jego niezwykle ważny składnik. Ale może to i dobrze? Może ciemna energia wcale nie jest nam potrzebna, bo standardowy model rozwoju Wszechświata też powinien trafić na śmietnik? Tak sugerują wyniki dwóch dużych badań, które w sumie przeanalizowały aż 1500 supernowych.
Skomplikowany, choć uproszczony
Standardowy model Wszechświata cierpi na pewien problem. Zdaje się nie mieć tyle masy, by dawać takie efekty grawitacyjne, które możemy obserwować. Z tego powodu badacze zaproponowali rozwiązanie w postaci ciemnej materii, która miała bilansować równanie razem z ciemną energią, która miałaby przeciwdziałać grawitacji. Mimo tak skomplikowanych założeń model ten jest jednak wciąż uproszczony wobec rzeczywistości.



Zakłada on bowiem, że Wszechświat wszędzie rozszerza się z tą samą prędkością. Tymczasem kosmos stanowi prawdziwą pajęczynę galaktyk, które oddzielone są od siebie wielkimi pustkami. Zdaniem teorii "czasoobrazu" wszystko przez to, że być może ciemne siły wpływające na kosmos wcale nie istnieją, a my żyjemy w bąblach przestrzennych, gdzie czas może biec w różnym tempie.
Ile trwa sekunda?
Waszym zdaniem to absurd? Sekunda zawsze trwa sekundę? Tymczasem, jak tłumaczy chociażby portal sciencealert.com, obszary o wyższej grawitacji doświadczają wolniejszego tempa upływu czasu w porównaniu z obszarami, w których grawitacja jest słabsza. Te różnice mogą ostatecznie doprowadzać do tego, że niektóre miejsca mają więcej czasu na ekspansję niż inne. Słuszność tego modelu “czasoobrazu” potwierdzają właśnie wspomniane dwa najnowsze badania, w których przeanalizowano ponad 1500 supernowych.
Efektem tego procesu ma być fakt, że w pustkach pomiędzy galaktykami mogło upłynąć znacznie więcej czasu niż w obszarach dużo bardziej obfitych w materię. Próby ustalenia wieku Wszechświata zdają się być przy tym mocno problematyczne. Różne regiony mogłyby mieć bowiem różną długość istnienia. Do tego spoglądanie przez poszczególne obszary może zakłócać właściwe obliczenia wieku dla obiektów znajdujących się za nimi. Być może więc Wszechświat wcale nie rośnie, a kosmos działa miejscami niczym soczewka powiększająca lub zmniejszająca rzeczywisty obraz wybranych obszarów za nimi.
Ostateczne rozwiązanie już wkrótce?
Już w 2017 roku badacze z University of Canterbury w Nowej Zelandii sprawdzali teorię “czasoobrazu” i doszli do wniosku, że może sprawdzać się ona lepiej do obserwowanej rzeczywistości niż dominujący dotychczas model. Aby to jednak udowodnić konieczne było więcej danych. Właśnie z tego powodu badacze przyjrzeli się wspomnianym supernowym.
Eksplozje te za każdym razem świecą z przewidywalną jasnością, a zatem ewentualne zmiany w obserwacjach będą wskazywać na odległość, prędkość i kierunek ruchu. Zdaniem badaczy wyniki przeprowadzonych analiz mocno wskazują na potwierdzenie teorii “czasoobrazu”. Naukowcy przewidują, że ostateczne rozwiązanie tej zagadki dostaniemy w ciągu najbliższych 5 lat.