Volkswagen w cieniu skandalu. Kasa ważniejsza niż dziecko
Półtorej stówki za subskrypcję okazało się ważniejsze niż bezpieczeństwo dziecka.

Nie płacisz za usługę, tracisz do niej dostęp – proste. Wydawałoby się jednak, że w momencie, gdy w grę wchodzi ludzkie zdrowie, biznes powinien zejść na dalszy plan. Cóż, nie dla firmy Volkswagen, a właściwie nie dla jej telemetrycznego podwykonawcy, Car-Net.
Gdy do operatora zgłosiło się biuro szeryfa w Illinois, prosząc o wskazanie lokalizacji skradzionego właśnie SUV-a, w dodatku z 2-letnim dzieckiem w środku, usłyszano odmowę. Powód? Nieopłacona subskrypcja.



Śledczy błagali. Bezskutecznie. Musieli uregulować należność
Zastępca szefa biura szeryfa Christopher Covelli, jak twierdzi, wręcz błagał konsultanta o pomoc, powołując się na niezwykle pilną okoliczność. Ten jednak miał się konsekwentnie zasłaniać polityką firmy. Śledczy uzyskał dane dopiero wtedy, gdy pozyskał numer karty kredytowej od poszkodowanego i uregulował zaległą płatność na kwotę 150 dol. (ok. 667 zł).
Na szczęście historia kończy się szczęśliwie. Jeszcze zanim udało się zdobyć dane telemetryczne, dzięki informatorom, funkcjonariusze namierzyli zarówno porwane dziecko, jak i skradziony pojazd. Chłopiec, cały i zdrowy, został porzucony przez przestępców na jednym z pobliskich parkingów. Auto – podobnie, choć nieco dalej od miejsca kradzieży. W tej chwili trwają już tylko poszukiwania sprawców.
Volkswagen ma wypracowane procedury z zewnętrznym dostawcą usług Car-Net, obejmujące wnioski alarmowe ze strony organów ścigania. Procesy skutecznie działały przy poprzednich incydentach. Niestety w tym przypadku doszło do poważnego naruszenia. Wraz z zaangażowanymi stronami zajmujemy się wyjaśnieniem sytuacji
– komentuje Volkswagen w oświadczeniu prasowym.
Sam Volkswagen całe zajście potwierdza, choć przekonuje też, że stanowi ono wyjątek, a nie regułę. Kto lub co zawiniło w tym konkretnym przypadku, ustalić ma wewnętrzne dochodzenie. Ale przynajmniej na razie o rozwiązaniu umowy z Car-Net nie ma mowy, mimo że motoryzacyjny gigant za incydent wini właśnie swego podwykonawcę.