Odezwał się do ciebie rekruter z bardzo atrakcyjną ofertą pracy? Uważaj, bo to może być oszustwo, które coraz bardziej zasila się także w Polsce.
Międzynarodowa agencja zatrudnienia Randstad ostrzega przed nowym rodzajem oszustwa, które coraz częściej jest wykorzystywane w Europie. Co prawda najczęściej jego łupem padają Brytyjczycy, ale metoda zyskuje na popularności także w Polsce.
W samej tylko Wielkiej Brytanii aż 1000 osób dziennie otrzymuje SMS-y z fałszywymi ofertami pracy. Osoby podszywające się pod rekruterów kuszą bardzo atrakcyjnymi zarobkami przy niskich wymaganiach. Według NASK metoda zyskuje na popularności także w Polsce. To np. możliwość pracy 3 godziny dziennie przy tygodniówce wynoszącej 2000 zł.
W rzeczywistości oszuści mają na celu wyłudzenie naszych danych. W tym celu często wykorzystują oficjalne znaki firmowe znanych podmiotów. Warto zwrócić uwagę, czy oferta nie zawiera jakichś błędów, literówek i czy nie prowadzi do stron internetowych w dziwnych domenach. Często na tych stronach kandydaci proszeni są o podawanie wielu informacji na swój temat, w tym także danych bankowych, np. numerów kont.
Tymczasem warto wiedzieć, że informacje, o które pracodawca lub agencja pracy mogą prosić kandydata na etapie rekrutacji, jasno określa art. 221 Kodeksu pracy i są to: imię i nazwisko, data urodzenia, wykształcenie i kwalifikacje oraz przebieg dotychczasowego zatrudnienia zawodowego. A to wprost oznacza, że przed podpisaniem umowy nikt nie ma prawa pobierać od nas numeru PESEL ani tym bardziej skanów dokumentów: dowodu osobistego czy prawa jazdy.
- wyjaśnia Małgorzata Brańska, Inspektor Ochrony Danych w Randstad Polska.
Firma przestrzega, aby dokładnie prześwietlić firmę, która rzekomo się z nami kontaktuje. W tym celu można skorzystać z CEIDG (Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej), KRS (Krajowy Rejestr Sądowy) lub w przypadku agencji zatrudnienia z Krajowego Rejestru Agencji Zatrudnienia.
Źródło zdjęć: Shutterstock
Źródło tekstu: Randstad