Koniec fałszywych zdjęć na Tinderze. Aplikacja zmienia zasady
Nie wszyscy są piękni jak ja, ale wielu próbuje osiągnąć podobny efekt za pomocą oszustw. Tinder mówi dość.
Tinder jest serwisem, w którym pierwsze skrzypce gra wygląd użytkowników. I nie ma w tym niczego złego: w pierwszym odruchu to nim się kierujemy podczas oceny, czy dana osoba budzi nasze zainteresowanie, czy też nie. Dlatego też niektóre osoby próbują poprawić swoje szanse na lepsze pierwsze wrażenie z nadzieją, że później nadrobią tym drugim. Często sięgają przy tym po zdjęcia, które należą do zupełnie innych osób.
Weryfikacja zdjęć na Tinderze
Z tego też powodu Tinder uruchomił program weryfikacji zdjęć. Ten trafił właśnie do USA, po tym jak testowano go w kilku krajach Azji, Kanadzie i Australii. Z czasem ma trafić także na inne rynki. Jego celem jest sprawdzanie, czy osoba na zdjęciach jest tą tamą osobą, która założyła aplikację, oraz czy dany wizerunek nie widnieje w przypadku więcej, niż jednego konta, ani nie został poprawiony, lub wygenerowany przez AI.
Całość polega na nagraniu krótkiego filmu według poleceń aplikacji. Ten następnie jest weryfikowany i automatycznie porównywany ze zdjęciami na profilu naszym i innych osób. Tu oczywiście rodzi się pytanie o bliźnięta jednojajowe, które mogą być uznawane za tą samą osobę w części przypadków. To jednak są bardzo rzadkie zdarzenia.